Assange jeszcze poczeka


Brytyjski sąd odroczył decyzję o ewentualnym przekazaniu Szwedom założyciela portalu Wikileaks, Juliana Assange'a. Szwedzi chcą przesłuchać Australijczyka w związku z oskarżeniami o gwałt.

Dziennik "Guardian" podał na swojej stronie internetowej, że można spodziewać się tego orzeczenia nie wcześniej niż za trzy tygodnie.

Zanim sąd podjął decyzję, wystąpiła przed nim reprezentująca szwedzką prokuraturę Clare Montgomery. Szwedka oznajmiła, że wniosek o ekstradycję 40-latka jest właściwy i powinien powodować skutki prawne.

Obie kobiety zostały zmuszone do seksu siłą lub podstępem Clare Montgomery

Australijczyk twierdzi, że seks w obu przypadkach odbył się za obopólną zgodą. Zarzucanych mu czynów miał się dopuścić latem ubiegłego roku, gdy mieszkał w Sztokholmie.

Ustosunkowując się do kluczowego argumentu obrony, w myśl którego ENA nie zawiera dowodów przeciwko Assange'owi, Montgomery powiedziała, że "wniosek o ekstradycję dotyczy czynu, w związku z którym wpłynęła skarga. Nie ma nic wspólnego z materiałem dowodowym".

Linia obrony

Główny obrońca Assange'a Ben Emmerson powiedział we wtorek przed sądem, że szwedzki wniosek o ekstradycję jest wadliwy: zawiera nieprawdziwy opis stanu faktycznego i dotyczy czynów, które nie byłyby ścigane w Anglii. Emmerson argumentuje, że instrument prawny w postaci ENA jest "niewspółmierny" w stosunku do wagi czynów, których miał się dopuścić Assange i że szwedzka prokuratura ma do dyspozycji inne sposoby przesłuchania go.

Assange twierdzi, że jest ścigany z motywów politycznych i że w razie wydania go do Szwecji zostanie przekazany Amerykanom. Demaskatorski portal WikiLeaks ujawnił tajne materiały amerykańskie odnoszące się do wojny w Iraku i Afganistanie, a także poufne depesze dyplomatyczne USA.

Źródło: reuters, pap