Amerykanin w Kanadzie. Chciał strzelać do rozdających ulotki

Policjant nie poczuł atmosfery Calgarywikipedia.org

Cała Kanada pęka ze śmiechu po liście, jaki w tym tygodniu został wysłany przez pewnego policjanta z USA do jednej z gazet. Turysta odwiedzający sąsiedni kraj wraz z żoną opowiedział w nim w szczegółach o tym, jak "poczuł się niebezpiecznie", gdy rozdający ulotki mężczyźni próbowali go zaprosić na festiwal. Żałował, że nie miał broni, którą skonfiskowano mu na granicy.

Skarga amerykańskiego turysty, policjanta z miasta Kalamazoo w stanie Michigan, któremu kanadyjskie prawo nie zezwoliło na wjazd z bronią u boku, stała się w ostatnich dniach tematem niezliczonych żartów i komentarzy na kanadyjskich portalach internetowych.

W parku zawsze niebezpiecznie...

Walt Wawra - 20 lat w policji - w liście do kanadyjskiego dziennika "Calgary Herald" opisał "niebezpieczne doświadczenie", jakie stało się jego i jego małżonki udziałem podczas wizyty w największym mieście kanadyjskiej prowincji Alberta. Wawra opowiedział o tym, jak szedł z małżonką przez park w Calgary, a dwaj młodzi ludzie zapytali ich "w agresywnej formie", czy byli już na festiwalu kultury amerykańskiego Dalekiego Zachodu, z którego - notabene - słynne jest to miasto.

Amerykańskie małżeństwo, nieprzyzwyczajone do prowadzenia rozmów z nieznajomymi napotkanymi w parku, postanowiło zignorować obu młodzieńców. Ci jednak nalegali, "zbliżyli się do nas i powtórzyli pytanie: Czy byliście już na festiwalu, który nazywa się Estampida?" - skarżył się w liście do redakcji Wawra. W tej sytuacji postanowił działać.

Straszne doświadczenie

"Niezwłocznie zająłem pozycję między tymi dwoma a moją żoną i powiedziałem: Panowie, nie mamy obowiązku z wami rozmawiać, żegnam! Obaj, zbici z tropu, zostawili nas w spokoju" - napisał policjant. "Młodzi ludzie nie mieli najwyraźniej dobrych zamiarów, kiedy zbliżyli się do nas groźnie i agresywnie" - dodał, ale listu na tym nie skończył.

"Dzięki Bogu, nie wyciągnęli przeciw nam broni" - napisał dalej Wawra i zwierzył się dziennikowi, w jaki nastrój wprawiła go przygoda: bardzo chciał mieć u boku swój pistolet, "zwłaszcza po tym, co wydarzyło się w kinie Aurora w moim kraju, gdzie pewien mężczyzna zastrzelił 12 osób". "Czy nie należy oczekiwać - kończy Walt Wawra swój list - że policjant powinien móc wyciągnąć broń, aby interweniować w trakcie groźnego incydentu, aby bronić siebie i innych? Dlaczego więc nie ma takiego prawa obywatel, który odwiedza Kanadę? Teraz już wiem, dlaczego w Kanadzie noszą broń tylko przestępcy i policja".

Strzeliłby do roznoszących ulotki?

Wobec niedowierzania czytelników, że między USA i Kanadą mogą istnieć aż tak znaczne różnice w mentalności i postrzeganiu tego, co może być "groźnym incydentem", jedna z komentatorek "Calgary Herald", Naomi Lakritz, musiała wyjaśnić na łamach gazety, że Wawra nie jest postacią zmyśloną, a listowna skarga do redakcji jest prawdziwa.

Na jednym z blogów Kanadyjczyk Aaron Stayner, starając się uspokoić Walta Wawrę, podał oficjalne dane statystyczne: "W Kalamazoo, liczącym 75 tys. mieszkańców, było w 2010 roku 14 zabójstw; w Calgary, które liczy 1,1 miliona mieszkańców - 15".

Redakcja "Calgary Herald", której reporter zajął się skargą amerykańskiego policjanta, ustaliła, że dwaj młodzi Kanadyjczycy, którzy zastąpili w parku drogę parze amerykańskich turystów, rozdawali darmowe zaproszenia na festiwal kultury Dalekiego Zachodu.

Autor: adso/fac / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org