Amerykanie dolecieli do Birmy z pomocą


Pierwszy amerykański samolot z pomocą humanitarną dla ofiar cyklonu w Birmie wylądował w Rangunie. Transportowiec C-130 wyleciał rano z bazy nieopodal stolicy Tajlandii, Bangkoku. Tuż po tragedii w Birmie rządząca krajem junta odrzuciła ofertę pomocową USA.

Poniedziałkowy lot to tylko początek. Dwa kolejne transporty powietrzne przewidziane są na wtorek.

Rzecznik wojsk USA, podpułkownik Douglas Powell poinformował wcześniej, że samolot jest nieuzbrojony i przewozi m.in. moskitiery, koce i wodę pitną. Dodał, że jest to amerykańska pomoc rządowa, a nie wojskowa. Amerykanie dostarczają też urządzenia do uzdatniania wody. A tego właśnie najbardziej w tej chwili potrzeba Birmańczykom.

Junta kontra USA

Rządząca w Birmie junta wojskowa uważa USA za kraj wrogi, a same Stany Zjednoczone określają Birmę jako "przyczółek tyranii". Wydana w piątek zgoda na lot z pomocą dla ofiar cyklonu uważana jest za duże ustępstwo.

Władze amerykańskie mają równie krytyczne stanowisko wobec rządzącej Birmą junty, czego wyraz dały m.in. wprowadzając sankcje po krwawym stłumieniu przez wojskowych protestów w Rangunie pod koniec zeszłego roku.

Niegotowi na pomoc

Już pod koniec zeszłego roku, mimo tragicznej sytuacji ponad 1,5 miliona Birmańczyków, władze nie zgodziły się przyjąć zagranicznej pomocy, gdyż "nie były gotowe" na przyjazd zagranicznych ekip ratunkowych czy dziennikarzy.

28 tys. zabitych

Według oficjalnych danych liczba ofiar śmiertelnych cyklonu Nargis, który 10 dni temu przeszedł przez południowo-zachodnią część Birmy, osiągnęła 28.458. Za zaginione uważa się 33.416 osób.

Jednak Organizacja Narodów Zjednoczonych twierdzi, że liczba ofiar jest wyższa - żywioł mógł spowodować śmierć nawet 100 tys. ludzi, a liczba poszkodowanych może wynosić 1,5-2 mln.

Źródło: PAP, lex.pl