- Ameryka uznała, że Europa nie jest bezpieczna i musi tu aktywnie powrócić - mówił w "Jeden na jeden" minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak po powrocie z Waszyngtonu. Przyznał, że w najbliższym czasie odbędą się w Polsce ćwiczenia z żołnierzami amerykańskimi.
- Będą ćwiczenia z Amerykanami w Polsce - potwierdził minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Nie chciał jednak ujawnić, ilu żołnierzy weźmie udział w tych ćwiczeniach, ani gdzie manewry będą miały miejsce.
- Mamy zaplanowaną z Amerykanami całą serię działań, które pokażą zaawansowaną obecność Amerykanów w Polsce i we wschodniej Europie - mówił minister. Zaapelował o odróżnianie na bieżąco odbywających się ćwiczeń polsko-amerykańskich od stałej obecności wojskowej USA w Polsce. - Pracowaliśmy nad wariantami, co ma się wydarzyć w krótkim okresie - podkreślił. - Nie chcemy, by amerykańscy żołnierze tylko przylecieli do Polski i tu tkwili, ale chcemy, by ćwiczyli z naszymi żołnierzami - dodał.
"Więcej ćwiczeń niż chcieliśmy"
- Nie mylmy dwóch rzeczy: ćwiczeń, na których będzie mniej lub więcej żołnierzy i pewnych docelowych rozwiązań, nad którymi pracujemy. Nam zależy na obecności wojsk amerykańskich i w krótkim okresie to jest właśnie ta seria przedsięwzięć - podkreślił Siemoniak. - Tych wspólnych ćwiczeń będzie więcej niż chcieliśmy i to bardzo dobrze - stwierdził. Dodał, że podczas wizyty w Waszyngtonie wydał dyspozycje Szefowi Sztabu Generalnego, by zmienić radykalnie nasz własny program ćwiczeń.
W czasie jego wizyty w Waszyngtonie uzgodniono też, że amerykańskie myśliwce, które przebywają w Polsce w ramach rotacyjnych ćwiczeń, mogą pozostać do końca roku.
Siemoniak nie potwierdził, ale i nie zaprzeczył doniesieniom telewizji Fox News, która twierdzi, że tą stałą obecnością amerykańskich żołnierzy w Polsce ma być kompania rotacyjna licząca 130 żołnierzy.
Dozbroić samoloty
Minister przyznał, że jednym z tematów jego wizyty w USA była kwestia dozbrojenia polskich myśliwców F-16 w pociski manewrujące. Według niego to kwestia zakończenia procedur i wyprodukowania pocisków.
- Takie 9 lat, jakie czekali na pociski Finowie, nam nie grozi. To kwestia jednego roku lub dwóch.
Siemoniak przyznał, że odczuwa zwrot USA w stronę Europy.
- Ja tak to oceniam, po całej serii rozmów, wydaje mi się, że następuje ten zwrot. Ameryka uznała, że Europa nie jest bezpieczna i że musi tu aktywnie powrócić, stąd wizyta Joe Bidena w Europie i cała seria przedsięwzięć amerykańskich, włączając w to wojskowe - mówił. - Ameryka wraca do Europy w tempie przyśpieszonym - podkreślił minister obrony.
Niemcy zmieniają front?
Minister odniósł się do wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera, który bronił Rosji, mówiąc, żeby "nie straszyć jej sankcjami". Wcześniej sprzeciwił się on obecności wojsk NATO w Polsce.
- Widać różnice między poszczególnymi państwami Unii Europejskiej. Są to różnice co do taktyki działania, a nie co do fundamentów - powiedział minister. - Wszyscy się zgadzają co do tego, że NATO, Unia, muszą działać, kwestia jest tylko, co robić w krótkim okresie - dodał.
Wojna informacyjna na Ukrainie
Minister skomentował też kwestie Ukrainy i ostatniej strzelaniny pod Słowiańskiem.
- Sytuacja jest mało przejrzysta. Widać, że trwa wojna informacyjna, kto komu pokaże, że nie przestrzega porozumień genewskich. Sytuacja grozi wybuchem. Myślę, że taki jest sens wizyty wiceprezydenta USA: wsparcie dla Ukrainy - podkreślił Siemoniak.
Minister obrony ostrożnie podszedł do ostatniej strzelaniny pod Słowiańskiem, zauważając, że sprawa jest "szyta grubymi nićmi". Według niego to element wojny informacyjnej i "każdy może sobie wyrobić opinię po przedstawionych dowodach" na temat tej sprawy.
Autor: kło/tr/kka/zp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24