Sudańska dziennikarka, która odmówiła zapłacenia wysokiej grzywny za noszenie spodni w miejscu publicznym została zwolniona z więzienia. Sudański związek dziennikarzy zapłacił w jej imieniu należną kwotę, równowartość 209 dolarów.
- Przyszli do mnie do więzienia i powiedzieli, że mogę wyjść. Nie wiem, dlaczego. Nie cieszę się. Powiedziałam moim przyjaciołom i rodzinie, aby nie wpłacali grzywny, lecz zostałam zwolniona - powiedziała Lubna Ahmed al-Hussein agencji Reutera.
- Nie cieszę się - tłumaczyła - bo w więzieniu wciąż przebywa ponad 700 kobiet, które nie mają nikogo, kto by za nie zapłacił.
Zdecydowała się pójść do więzienia
Ta znana reporterka i pracowniczka misji ONZ w Sudanie została w poniedziałek uznana za winną "czynu nieobyczajnego" i wymierzono jej wysoką, jak na warunki sudańskie, grzywnę. Gdy odmówiła zapłacenia, przewieziono ją do stołecznego więzienia kobiecego Omdurman. Al-Hussein przyszła na proces w tunice i luźnych zielonych spodniach - tych samych, które miała na sobie w momencie aresztowania.
Nie cieszę się, bo w więzieniu wciąż przebywa ponad 700 kobiet, które nie mają nikogo, kto by za nie zapłacił spodnie
Początkowo za noszenie spodni w miejscu publicznym dziennikarce groziło 40 batów.
Szef sudańskiego związku dziennikarzy Mohieddin Titawi nie wyjaśnił, dlaczego wpłacono grzywnę w imieniu dziennikarki. Wielu dziennikarzy uważa, że organizacja ta ma powiązania z rządem.
Wcześniej prawnik al-Hussein zapowiedział, że jego klientka planuje odwołanie od wyroku.
ONZ w obronie dziennikarki
Przedstawiciel ONZ ds. praw człowieka Rupert Colville oświadczył we wtorek, że skazanie Sudanki stanowi pogwałcenie prawa międzynarodowego i jest typowym przykładem dyskryminacji płci w tym islamskim kraju. - Nie słyszeliśmy świadków obrony. Nie wiadomo, czy jest szansa na apelację - powiedział Colville Reuterowi.
Zdecydowała się bronić swoich praw
Al-Hussein była jedną z 13 kobiet aresztowanych na początku lipca w jednej z restauracji w stolicy Sudanu za noszenie spodni. Kilka kobiet - wśród których były też chrześcijanki z południa kraju - przyznało się do winy i otrzymało 10 batów. Al-Hussein i dwie inne zdecydowały się pójść do sądu.
W Chartumie, w przeciwieństwie do południa Sudanu, obowiązuje muzułmańskie prawo szariatu. Kilka z ukaranych w lipcu kobiet pochodziło z południowej części kraju, gdzie wyznawane jest głównie chrześcijaństwo i animizm i - w teorii - prawo islamskie nie powinno ich obowiązywać.
Źródło: PAP