Stado 50 kaszalotów wypłynęło na plażę w nocy z czwartku na piątek w Tasmanii. Mimo wysiłków ekologów, tylko dwa giganty głębin udało się uratować.
Ssaki wylądowały na Perkins Island nieopodal północno-zachodniego krańca Tasmanii, w miejscu, gdzie bardzo trudno było dotrzeć.
- Będzie bardzo trudno się do nich dostać, ponieważ to duże zwierzęta, mierzące do 18 metrów (...) i są w zasadzie na wyspie, nie na brzegu - powiedziała przed akcją rzecznika Tasmanian Parks and Wildlife Services. Niestety, jej obawy okazały się uzasadnione.
Morskie potwory?
Kaszaloty (Physeter catodon) są największymi z przedstawicieli zębowców. Największe osobniki mogą mierzyć nawet 20 metrów i ponad 55 ton. W kulturze utrwalił się przede wszystkim jako niebezpieczny stwór dzięki powieści "Moby Dick" Hermana Melville'a. Jednak prawda jest taka, że to człowiek jest zagrożeniem dla tych łagodnych olbrzymów.
Tragedia z Tasmanii to kolejny podobny przypadek w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Co najmniej 150 grindwali (Globicephala melas) zginęło w listopadzie na Tasmańskim wybrzeżu po wypłynięciu na plażę.
Źródło: Reuters