Na Filipinach około 20 osób, w tym 15-letni chłopak i 18-letnia dziewczyna, poddało się w Wielki Piątek ukrzyżowaniu. To krwawe misterium jest już narodową, filipińską tradycją, nie pochwalaną jednak przez Kościół katolicki.
Upalny dzień, droga krzyżowa sprawiająca, że plecy skąpane są w krwi, i wreszcie przybicie do krzyża gwoździami długości ołówków - tak przebiega ceremonia w wiosce Cutud, oddalonej ok. 80 kilometrów od stolicy kraju - Manili.
Jednak atmosfera, mimo wszystko, jest świąteczna, niemal festynowa. Sprzedawane są piwo, lody, a nawet pamiątkowe bicze. Prominentni goście mogą oglądać ukrzyżowanie ze specjalnych platform widokowych.
Od lat 60. misterium w Cutud z miejscowej tradycji zmieniło się w atrakcję turystyczną szeroko opisywaną przez media. Ukrzyżowania zaczęto też urządzać w innych częściach Filipin. Krwawy obyczaj przyciąga też cudzoziemców - w minionych latach ukrzyżowaniu poddali się belgijska zakonnica oraz pewien Japończyk.
Kościół: To wypaczenie wiary
Kościół katolicki, którego wyznawcami jest około 80 procent z prawie 90 mln Filipińczyków, krytykuje krwawą tradycję jako wypaczenie wiary.
- Wymiar religijny (Wielkiego Piątku) zupełnie się zagubił i przerodził w spektakl i pokaz na użytek innych osób, dla ich zadowolenia i chęci popatrzenia - powiedział biskup diecezji Kalookan Deogracias Iniguez. Zdaniem hierarchy, uczestnicy ukrzyżowania słabo rozumieją jego prawdziwe znaczenie.
W największym katolickim kraju Azji wiara chrześcijańska miesza się z lokalnymi tradycjami i przesądami. Na przykład niektórzy ludzie nie kąpią się w Wielki Piątek po godzinie trzeciej po południu - uznawanej za czas śmierci Chrystusa - w obawie przed nieszczęściem.
Źródło: PAP, tvn24.pl