Rośnie liczba ofiar na Love Parade w Duisburgu w zachodnich Niemczech. W nocy z soboty na niedzielę policja poinformowała, że zmarło już 19 osób, a 342 zostały ranne. 16 osób zginęło na miejscu, kolejne w szpitalu. "Bałem się, że umrę" - opowiadają świadkowie.
Do tragedii doszło w sobotę po godzinie 18. przed jedynym wejściem na teren festiwalu, odbywającego się na starym dworcu towarowym niedaleko głównej stacji kolejowej w Duisburgu. Panika wybuchła, gdy część uczestników kierowała się do wyjścia, zaś tysiące chętnych - tą samą drogą - usiłowało dostać się jeszcze na koncert.
Tratowali się nawzajem
Kevin Krausgartner (21 lat) z Wuppertalu był w tunelu i opisuje makabryczne sceny. - Nigdy nie widziałem czegoś takiego. 25 osób wchodziło na siebie. Krzyczałem, ludzie nie dostawali powietrza. Potem widziałem śmierć. Siedział człowiek, który był bardzo blady. Chciałem dać mu wody. Ale sanitariusz powiedział mi, że nie ma sensu. On nie żyje. Policja była na mostku i nic nie robiła - relacjonował mężczyzna.
Marius (18) opowiadał w telewizji NTV, że ludzie w tunelu tratowali się nawzajem. - Nie było ucieczki, ludzie napierali na mnie jak mur. Bałem się, że umrę. Niektórzy wdrapywali się na ogrodzenie, by dostać się do środka. Wyjścia ewakuacyjne z tunelu były zamknięte. - To była masowa panika - powiedział chłopak.
Wśród ofiar nie ma Polaków
Początkowo służby ratownicze miały kłopot z dotarciem na miejsce wydarzeń z powodu tłumów uczestników. Ich liczba szacowana jest na około 1,4 miliona. Według informacji przekazanych przez pracowników polskiego konsulatu w Niemczech, wśród ofiar nie ma Polaków.
- Na chwilę obecną nie mamy żadnych złych informacji na temat polskich obywateli - powiedział w sobotę wieczorem Kazimierz Fordon z konsulatu w Kolonii. Jak dodał, konsulat pozostaje w kontakcie z policją w Duisburgu na wypadek, gdyby wśród ofiar zidentyfikowano polskich obywateli.
Na zamkniętej dla ruchu autostradzie nr 59 ustawiono namioty, w których ratownicy udzielali pomocy poszkodowanym. Lądowały tam też śmigłowce medyczne. Po otwarciu wyjść ewakuacyjnych ludzie zaczęli opuszczać ogrodzony teren. Podstawiono dla nich 120 autobusów.
"Przyczyny muszą być wyjaśnione"
Prezydent Niemiec Christian Wulff powiedział, że "ból i cierpienie spowodowane podczas spokojnej uroczystości wesołych, młodych ludzi z wielu krajów jest straszne".
- Musimy wyciągnąć wnioski z tej tragedii. Jestem myślami z rodzinami ofiar. Mam nadzieję, że ranni otrzymają szybką i skuteczną pomoc. Przyczyny tragedii muszą być całkowicie wyjaśnione - zapowiedział.
Impreza trwa nadal
Mimo tragedii, impreza nadal trwała. Goście parady na początku nie zostali poinformowani o tragicznym zajściu. Organizatorzy bali się, że ludzie będą chcieli natychmiast opuścić Love Parade i wybuchnie kolejna fala paniki. Festiwal przerwano dopiero w sobotę wieczorem. Niemiecka policja uruchomiła numer telefonu dla krewnych uczestników Love Parade w Duisburgu: 0049 (0) 203 94 000.
Love Parade to festiwal muzyki elektronicznej, który przyciąga tysiące fanów. Tegoroczna impreza odbywa się pod hasłem "Sztuka Miłości". Do 2006 roku impreza odbywała się w niemieckiej stolicy. Od 2007 roku, gdy władze Berlina stwierdziły, że nie mają pieniędzy na organizację, Love Parade organizowana jest w różnych miastach w obszarze doliny Ruhry.
Źródło: PAP, Bild, Reuters, derwesten.de