10 lat do pokoju na Bliskim Wschodzie?


Potrzeba "co najmniej dekady", aby doszło do porozumienia izraelsko-palestyńskiego - ocenił we wtorek minister spraw zagranicznych Izraela Awigdor Lieberman.

- Uważam, że mamy dobrą współpracę w dziedzinie gospodarki i bezpieczeństwa i że powinniśmy ją kontynuować na tych dwóch poziomach oraz osiągnąć rozwiązanie polityczne w ciągu co najmniej dziesięciu lat - oświadczył w rozmowie z agencją AFP szef izraelskiego MSZ i zarazem przywódca ultranacjonalistycznego ugrupowania Nasz Dom Izrael (Israel Beiteinu).

Jego zdaniem "nie można sztucznie przyspieszyć procesu politycznego". - Trzeba iść do przodu krok po kroku - powiedział. Jak dodał Lieberman, chodzi o osiągnięcie "tymczasowego porozumienia długoterminowego" z Palestyńczykami, podczas gdy negocjacje pokojowe są całkowicie zblokowane od kilku miesięcy.

Rozmawiać do skutku

W niedzielę premier Izraela Benjamin Netanjahu zadeklarował, że jest gotów prowadzić bezpośrednie rozmowy z palestyńskim prezydentem Mahmudem Abbasem aż do czasu, gdy uda się osiągnąć porozumienie pokojowe.

Rozmowy izraelsko-palestyńskie załamały się pod koniec września, w trzy tygodnie po zainicjowaniu ich przez Biały Dom, gdy wygasło moratorium na rozbudowę osiedli żydowskich na terytoriach okupowanych.

Kość niezgody

Abbas podkreśla, że Izrael musi wstrzymać budowę na okupowanych terenach palestyńskich, nim zostaną wznowione rozmowy.

Netanjahu odmawia, lecz mówi, że gotów jest omawiać z Abbasem podstawowe sprawy, do których zalicza ustalanie granic między Izraelem a przyszłym państwem palestyńskim, losy kilku milionów uchodźców palestyńskich i ich potomków oraz rozstrzygnięcia w sprawie Jerozolimy, do której pretensje roszczą obie strony.

W weekend Abbas powiedział, że porozumienie pokojowe można by osiągnąć w ciągu dwóch miesięcy, gdyby Netanjahu okazał "dobrą wolę".

Źródło: PAP, tvn24.pl