Nawet jedna trzecia głosów oddanych w wyborach prezydenckich w Rosji na Dmitrija Miedwiediewa mogła być sfałszowana - pisze w piątek brytyjski dziennik "The Times" powołując się na badanie rosyjskiego fizyka i programisty komputerowego Siergieja Szpilkina.
Zdaniem naukowca 14,8 mln z 52,5 mln głosów oddanych na ulubieńca Putina - Miedwiediewa - to następstwo masowych fałszerstw lub zastosowania przez władze, jak to nazwano, "środków administracyjnych" polegających na wywieraniu nacisku na pracowników państwowych.
Szpilkin analizując raporty z lokalnych komisji wyborczych stwierdza, że jedynie 56 proc. Rosjan uczestniczyło w głosowaniu, a nie 69,7 proc., jak podawała Centralna Komisja Wyborcza (CKW).
Badania naukowca przeczą też oficjalnym wynikom wyborczym. Zdaniem CKW Miedwiediew uzyskał 70,3 procenta poparcia, a obliczenia Szpilkina mówią że niespełna 63 proc. Rosjan poparło prezydenta-elekta.
Podsumowując, Szpilkin stwierdza, że wybory w Rosji nie były ani wolne, ani uczciwe.
CKW strzela sobie w stopę
Odrzucająca wszelką krytykę w tej sprawie rosyjska CKW niechcący potwierdziła jednak sugerowane przez krytyków nieprawidłowości.
Wśród ośrodków nagrodzonych przez CKW za najdokładniejsze przewidzenie wyników wyborów znalazł się taki, który przyznał, że w prognozach brał pod uwagę głosy, które mogą być oddane pod wpływem sugestii ze strony władz.
Źródło: PAP, lex.pl