Miliarder Elon Musk poinformował, że ograniczy wydatki na kampanie wyborcze, bo "nie widzi powodu" dalszego ich finansowania. Odniósł się także do przeciwników atakujących jego firmy i zapowiedział, że "wielu z nich trafi do więzienia".
Elon Musk podczas wtorkowego wywiadu online na konferencji Qatar Economic Forum przyznał, że za pięć lat nadal widzi się na stanowisku szefa Tesli. Pytany o to, czy nie ma wątpliwości, stwierdził, że "nie będzie mógł nim być, tylko gdy będzie martwy".
Zapytany o to, czy po tym, co go spotkało, nie pomyślał dwa razy o swoim zaangażowaniu w politykę, spojrzał w kamerę i odpowiedział: - Zrobiłem to, co należało zrobić.
Musk: nie martwcie się, idziemy po was
Odniósł się też do protestów przeciw jego działalności w Departamencie Wydajności Państwa (DOGE).
- Nie jestem kimś, kto kiedykolwiek dopuścił się przemocy, a jednak wielka przemoc została popełniona przeciwko moim firmom, grożono mi ogromną przemocą - stwierdził.
- Kim są ci ludzie? Dlaczego mieliby to robić? Jak mogą się tak mylić? Są po złej stronie historii i to jest złe. Uszkodzić samochód jakiejś biednej, niewinnej osoby, grozić mi śmiercią. Co jest z nimi nie tak? Ja nikogo nie skrzywdziłem - mówił.
Szef Tesli zaznaczył, że z tymi osobami "coś trzeba zrobić". - Wielu z nich trafi do więzienia i na to zasługują. Trafią tam kolejni, a ludzie, którzy organizowali protesty i je finansowali, również będą w więzieniu - podsumował.
Następnie wskazał palcem w stronę kamery i dodał: - Nie martwcie się, idziemy po was.
Musk chce mniej wydawać na kampanie wyborcze
- Myślę, że jeśli chodzi o wydatki polityczne, będę robił dużo mniej w przyszłości - powiedział Musk. Zapytany dlaczego, odparł, że "zrobił już wystarczająco dużo".
- Jeśli zobaczę powód, aby w przyszłości wydawać pieniądze na politykę, zrobię to. Obecnie nie widzę powodu - dodał.
Podczas rozmowy miliarder umniejszał też swój wpływ na politykę administracji Trumpa.
Odpowiadając na pytanie, dlaczego jego działalność w zespole DOGE nie przyniosła zapowiadanych 2 bilionów dolarów oszczędności (DOGE podał, że to 170 mld dol., choć są to liczby zawyżone), Musk stwierdził, że "nie jest dyktatorem", lecz jedynie doradcą i to od Kongresu i egzekutywy zależy, czy przyjmą jego rady.
Miliarder odpiera zarzuty
Zapewniał przy tym, że w jego politycznej działalności nie ma konfliktu interesów, fałszywie twierdząc, że nikt go dotąd o to nie oskarżał. Dziennikarka wskazała np. na sprawę otrzymania licencji przez Starlink od Republiki Południowej Afryki.
Według doniesień Bloomberga południowoafrykański rząd - którego prezydent odwiedzi Biały Dom w środę - chce przyznać licencję firmie Muska SpaceX, by polepszyć napięte stosunki z USA.
Musk powiedział też, że tylko raz rozmawiał z Władimirem Putinem i było to około pięciu lat temu, zaś pytany o doniesienia "Wall Street Journal", że kontaktów było więcej, stwierdził, ze jest to najgorsza gazeta na świecie.
Miliarder i szef Tesli, właściciel SpaceX, xAI i innych przedsiębiorstw, zapowiadał też, że w tym roku spodziewa się wielu przełomów w swoich przedsięwzięciach, w tym "eksplozji cyfrowej superinteligencji" oraz uczynienia statku kosmicznego Starship w pełni przystosowanym do wielokrotnego użytku.
Musk zapewnił też, że dotąd odmawiał propozycji wkroczenia w produkcję uzbrojenia.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: GettyImages