Ze względu na bezpieczeństwo cybernetyczne praski ratusz zakazał we wtorek swoim pracownikom korzystania z chińskiej aplikacji TikTok. Rzecznik miasta Tadeasz Provaznik przekazał, że jeżeli system informatyczny miasta zostanie naruszony, wobec pracownika zostaną wyciągnięte konsekwencje wynikające z prawa pracy.
Władze czeskiej stolicy zareagowały tak na ostrzeżenia Krajowego Biura Bezpieczeństwa Cybernetycznego i Informatycznego (NUKiB), które sprzeciwia się instalowaniu i używaniu chińskich aplikacji na tych urządzeniach, które mają dostęp do systemów informatycznej infrastruktury krytycznej.
Z aplikacji korzystają dwa miliony osób
Rzecznik miasta Tadeasz Provaznik przekazał, że jeżeli system informatyczny miasta zostanie naruszony przez telefony osobiste pracownika, zostaną wobec niego wyciągnięte konsekwencje wynikające z prawa pracy. Provaznik stwierdził, że stolica nie ma oficjalnego konta na TikTok i nie planuje jego założenia.
Z TiKTok korzystają w Czechach 2 mln osób.
Zakaz TikToka
Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan wezwał niedawno Kongres do jak najszybszego przyjęcia ustawy, która pozwoli administracji zakazać działalności TikToka i innych aplikacji oraz firm technologicznych związanych m.in. z Chinami i Rosją. Projekt takiej ustawy zgłosili senatorowie obydwu partii.
Wcześniej Kongres zabronił posiadania aplikacji na telefonach pracowników federalnych ze względu na podejrzenia, że dane użytkowników są udostępniane władzom w Pekinie. Poprzedni prezydent Donald Trump starał się zamknąć TikToka za pomocą rozporządzenia, lecz sądy zdecydowały, że nie ma do tego uprawnień.
Także Parlament Europejski i Komisja Europejska zdecydowały się na wprowadzenie zakazu używania chińskiej aplikacji na telefonach służbowych swoich pracowników.
TikTok zapowiada zmiany
TikTok zapowiedział w ubiegłym tygodniu wzmocnienie podejścia w zakresie prywatności. Ma w tym pomóc ogłoszony projekt Clover. "Celem inicjatywy jest stworzenie bezpiecznej enklawy dla europejskich użytkowników platformy, która promuje nowe standardy w zakresie ochrony danych osobowych. Projekt Clover wprowadza szereg dalszych środków wzmacniających istniejące już zabezpieczenia oraz dostosowuje ogólne podejście firmy do zarządzania danymi zgodnie z suwerennością danych w Europie" - możemy przeczytać w komunikacie.
Według przedstawicieli TikToka "istniejące kontrole dostępu do danych już teraz w dużym stopniu ograniczają dostęp do danych użytkowników".
"Wykorzystując praktyki i wnioski z podejścia do bezpieczeństwa danych stosowanego w USA, TikTok jeszcze bardziej wzmacnia kontrolę danych poprzez wprowadzenie bramek bezpieczeństwa, które będą określać dostęp pracowników do danych europejskich użytkowników TikToka oraz możliwość transferu danych poza Europę. Tym samym dostęp do danych użytkowników nie tylko będzie zgodny i regulowany przez przepisy prawa, ale powstanie kolejny poziom kontroli wprowadzający dodatkowe zabezpieczenia" - zapewniono.
Wdrożenie zmian jest planowane na lata 2023-2024.
Według TikToka z aplikacji każdego miesiąca korzysta ponad 150 mln osób w Europie.
TikTok odpowiada na zarzuty
W komunikacie przesłanym do TVN24 Biznes spółka podkreśliła, że "TikTok ani nie działa w Chinach, ani nie ma tam siedziby, ani też w żaden sposób nie jest zależny od władz chińskich i nie udostępnia też tamtejszym organom żadnych danych. Wszystkie zapytania o dane kierowane do nas przez jakiekolwiek władze transparentnie komunikujemy w publicznych zestawieniach kwartalnych".
"Warto odróżnić kwestie polityczne dotyczące TikToka od tych związanych z zasadami działania aplikacji. Chociaż niektóre zagadnienia (np. chiński rodowód) zostały upolitycznione, bardzo poważnie traktujemy wszystkie tematy związane z bezpieczeństwem. Decydenci polityczni i organy regulacyjne w Europie słusznie koncentrują się na zrozumieniu, czy TikTok stanowi jakiekolwiek faktyczne zagrożenie dla bezpieczeństwa, oraz współpracy z nami, ukierunkowanej na opracowanie wiodących w branży rozwiązań w zakresie zasad rozwiązujących wszelkie kwestie dotyczące danych użytkowników" - wytłumaczono.
Podkreślono że "ByteDance (właściciel platformy - przyp. red) nie jest własnością Chin – 60 procent udziałów posiadają globalne fundusze inwestycyjne takie jak Sequoia Capital czy SoftBank, 21 procent ma założyciel spółki Jiming Zhang. Oprócz tego niecałe 20 procent należy do mniejszych inwestorów i pracowników w opcjach na akcje. Spółka oraz jej założyciele na stałe znajdują się w Singapurze". Dodano, że "TikTok nie zbiera ani nie przetwarza więcej danych niż inne duże platformy cyfrowe, których profil monetyzacji opiera się o działania reklamowe"
Spółka odniosła się do zarzutów Komisji Europejskiej. "Decyzja KE i zalecenie są oparte na fundamentalnie błędnych założeniach i tezach" - skomentowano.
"Jesteśmy zaskoczeni, że Komisja nie skontaktowała się z nami w tej sprawie ani nie przedstawiła żadnych wyjaśnień – poprosiliśmy o spotkanie, aby wyjaśnić, w jaki sposób chronimy dane 125 milionów ludzi w całej UE, którzy co miesiąc odwiedzają TikToka" - zaznaczono.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock