Ben Bernanke pożegnał się z publicznością w ostatni piątek. To było jego ostatnie wystąpienie, jako prezesa Fed. Może dlatego było długie, złożone z wielu wątków i bardzo ciekawe. Teraz najciekawsze dwa - bo nie byłem w stanie zdecydować się tylko na jeden.
Po pierwsze Bernanke dołącza do ogólnoświatowych rozmyślań nad tym, co się stało z wydajnością pracy. Po kryzysie finansowym na całym świecie widać coraz większe rozwarstwienie dochodowe, bo płace pracowników najemnych rosną znacznie wolniej niż zyski firm. Trudno jednak oczekiwać szybszego wzrostu płac bez szybszego wzrostu wydajności pracy. A ta wydajność też nagle prawie, że przestała rosnąć (wydajność, czyli nie tylko to ile dany pracownik pracuje, ale też to, jakie ma narzędzia i maszyny do dyspozycji - wydajność pracownika niemieckiego jest wyższa od pracownika polskiego nie dlatego, że dłużej pracuje, ale dlatego, że ma lepszą maszynę). Oto co ma Bernanke do powiedzenia na ten temat:
Hipoteza pierwsza nie jest nowa, słyszałem już ją kilka razy – aby wzrosła wydajność, firmy musiałyby zainwestować w nowe technologie, a nie chcą inwestować, bo na razie jeszcze się boją, co jest pozostałością po kryzysie. Za jakiś czas im przejdzie, nabiorą śmiałości i wszystko wróci do normy. Znacznie groźniej brzmi hipoteza druga, o tym, że może teraz tak już będzie, bo to trend długoterminowy. A jeśli tak, to nie ma co liczyć na jakiś szybszy wzrost gospodarczy w przyszłości, czyli oznacza to raczej stagnację dla Zachodu. Fatalna hipoteza z naszego punktu widzenia.
Drugi wątek dotyczy już ściśle polityki monetarnej i brzmi jak streszczenie tego, nad czym będzie pracować następczyni Bernankego, Janet Yellen.
Mamy tu dość wyraźną zapowiedź tego, że Fed nie będzie sprzedawać skupionych z rynku obligacji. Czyli nie zdecyduje się na zmniejszanie wielkości swojego, rozdętego w ostatnich latach do rozmiarów monstrualnych bilansu. Gdyby Fed zaczął w przyszłości sprzedawać na rynku obligacje, ich cena z pewnością by spadła, a rentowność wzrosła. Wyższa rentowność amerykańskich obligacji, czyli de facto wyższa stopa procentowa w gospodarce mogłaby wpędzić USA z powrotem w recesję. Zresztą sporą część światowych rynków rozwijających się również. Ale tak się nie stanie, bo Fed nie będzie tych obligacji sprzedawać („without reliance on asset sales”). Jak w takim razie będzie wykonywać swoje zadanie regulowania krótkoterminowych stóp procentowych? Jeśli nadejdzie potrzeba podwyżki stóp procentowych (bo na przykład pojawi się inflacja) Fed zrobi to bez ruszania obligacji, poprzez inne, nowe narzędzia. Będzie mógł podnieść oprocentowanie rachunków depozytowych dla banków (interest rate on excess reserves), będzie mógł też ściągnąć nadmiar pieniądza z rynku pożyczając go od banków w zamian za obligacje rządowe (term repurchase agreements, overnight reverse repurchase agreement). Takie krótkoterminowe operacje będą zmniejszać ilość pieniądza na rynku międzybankowym, czyli będą podnosić jego oprocentowanie. Cel banku centralnego zostanie osiągnięty. Ogromne pokłady obligacji skupionych z rynku w latach 2009-2014 będą sobie spokojnie leżeć i czekać aż w końcu kiedyś rząd je wykupi i znikną.
Najbardziej zagadkowo w przemówieniu Bernanke brzmi ten fragment: „some specific aspects of the Fed’s operating framework will change”. Może chodzi o zmianę głównej stopy procentowej Fed w odniesieniu do której są podejmowane decyzje? Obecnie kluczowa stopa tzw. fedfunds określająca oprocentowanie jakie bank komercyjny płaci Fed chcąc pożyczyć od niego pieniądze nie ma znaczenia, bo Fed dostarcza bankom gotówkę odkupując od nich obligacje. Możliwe, że Fed w przyszłości ogłosi, że główną i najważniejszą stopą banku staje się stopa operacji repurchase agrement, czyli operacji w odwrotną stronę. Możliwe, że niedługo Fed będzie się zajmować ustalaniem stopy procentowej w transakcjach, w których to banki komercyjne przesuwają gotówkę do banku centralnego, a nie na odwrót.
A może Benowi Bernanke chodzi o zupełnie inny aspekt tego, co nazywa „operating framework”? Dość zagadkowe pożegnanie z rynkiem.
Autor: Rafał Hirsch
Źródło zdjęcia głównego: EPA