Wynagrodzenia nauczycieli, zgodnie z danymi Forum Obywatelskiego Rozwoju, w latach 2015-2018 rosły najwolniej w całej budżetówce. Negocjacje z rządem w sprawie podwyżek trwały od grudnia, ale w tym czasie nie udało się znaleźć wspólnego mianownika między propozycjami strajkujących a propozycjami rządu.
Tysiąc złotych netto podwyżki dla każdego nauczyciela, wychowawcy, innych pracowników pedagogicznych oraz pracowników administracji i obsługi z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 roku – od takiego postulatu związkowców zaczęły się negocjacje z rządem.
Wicepremier Beata Szydło mówiła w ubiegłym tygodniu, że zrealizowanie propozycji ZNP i FZZ oznaczałoby koszt dla budżetu państwa w wysokości 12 mld zł.
2 x 15
W poniedziałkowej Rozmowie Piaseckiego Dorota Gardias, przewodnicząca Rady Dialogu Społecznego, stwierdziła, że na początku negocjacji potrzeba było "15 mld zł na 1000 zł podwyżki, bo takie do nas informacje docierały, (…) dziś mówimy o jakichś 7-7,9 miliarda złotych".
Podobną sumę w rozmowie z tvn24bis.pl podał szef ZNP Sławomir Broniarz, mówiąc, że propozycje związkowców to wydatek rzędu 7,9 mld zł. Na "5-8 miliardów złotych" koszt postulatów strajkujących nauczycieli ocenił także szef SpotData ekonomista Ignacy Morawski.
Różnica w stosunku do pierwotnych rządowych szacunków wynika ze zmiany stanowiska negocjacyjnego związkowców. Aktualna propozycja zakłada rozłożenie w czasie podwyżki przewidzianej na ten rok - zamiast 1000 zł protestujący zaproponowali 30 proc. podwyżki rozłożonej na dwie tury – 15 proc. od 1 stycznia i kolejne 15 proc. od 1 września tego roku.
- Zaproponowaliśmy rozłożenie w czasie podwyżki w roku 2019 tak, żeby nie było jednorazowej presji na budżet państwa. Zaproponowaliśmy, że to jest możliwe w różnych terminach, dając pole do popisu stronie rządowej, co również zostało przez stronę rządową odrzucone – mówi w rozmowie z tvn24bis.pl Sławomir Broniarz.
Z wypowiedzi władz wynika zresztą, że dodatkowe pieniądze - zgodne z postulatami ZNP i FZZ - będzie nauczycielom trudno wywalczyć. Premier Mateusz Morawiecki we wtorek w mediach państwowych mówił wprost, że "stan finansów państwa na pewno nie pozwala na żadne dodatkowe ustępstwa".
Taka deklaracja padła jednak kilka tygodni po ogłoszeniu wyborczych obietnic Prawa i Sprawiedliwości (poszerzenie 500 plus na pierwsze dziecko, "trzynasta emerytura", obniżka stawki PIT, podniesienie kwoty uzyskania przychodów, a także przywrócenie zredukowanych połączeń autobusowych).
Ich koszt jest szacowany na 40 mld zł rocznie, a do tej pory władza zapewniała, że nie będzie problemu z ich sfinansowaniem.
W sobotę, tuż przed zapowiedzianym strajkiem nauczycieli, prezes PiS Jarosław Kaczyński obiecywał na dodatek rolnikom "najmniej 100 złotych od jednego tucznika i 500 zł od jednej krowy", co dodatkowo rozzłościło część nauczycieli.
Propozycje rządowe
Rząd wprawdzie podwyżki proponuje, ale mocno rozłożone w czasie. - Do 2020 roku to miało być 15 proc. – mówiła podczas poniedziałkowej konferencji, po kolejnej turze negocjacji z nauczycielami wicepremier Beata Szydło.
- W kwietniu 2018 była pierwsza transza podwyżki dla nauczycieli, w styczniu 2019 - czyli w tym roku już - druga transza. I trzecia transza miała być wprowadzona w życie w 2020 r. Natomiast na wniosek nauczycieli wyszliśmy naprzeciw temu środowisku i zaproponowaliśmy przyspieszenie podwyżki styczniowej i zaproponowaliśmy, żeby już we wrześniu 2019 r. było wprowadzone podwyższenie wynagrodzenia, to 5 proc., które pierwotnie było planowane w styczniu 2020 r. - tłumaczyła Szydło.
Dodała, że w wyniku prowadzonych negocjacji rząd zaproponował nie tylko przyspieszenie podwyżki, ale też to, aby ta podwyżka była wyższa.
- Jeżeli w 2019 r. nauczyciel dyplomowany zarabiał średnio 5603 zł, to jeżeli byśmy dopracowali i przyjęli reformę, którą zaproponowaliśmy środowiskom związkowym, nauczycielom, to już w 2023 r. wynagrodzenie średnie nauczyciela dyplomowanego mogłoby wynosić ponad 8,1 tys. zł. To jest bardzo duży, skokowy wzrost wynagrodzeń – dodał z kolei szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. Zaznaczył jednak, że ta propozycja wiąże się ze zwiększeniem pensum (czyli liczby godzin prowadzonych lekcji).
Minister @michaldworczyk w #KPRM: Idziemy w kierunku europejskich wynagrodzeń, ale tez innych europejskich rozwiązań oświatowych. pic.twitter.com/N135CroHU9
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) 8 kwietnia 2019
- Po pierwsze, strona rządowa nie pokazuje faktycznego wzrostu wynagrodzenia zasadniczego, a to ma każdy nauczyciel, bo średnia jest tylko wartością wirtualną, kalkulacyjną. Po drugie, pożar mamy tu i teraz a nie za trzy lata, więc nie będziemy dyskutować o koncepcji organizacji straży pożarnej tylko będziemy gasić pożar – komentował w rozmowie z tvn24bis.pl Sławomir Broniarz.
W ostatnich dniach dodatkowo pojawił się pomysł, by podwyżki, których domagają się ZNP i FZZ częściowo sfinansować z Funduszu Pracy.
"Jest to racjonalna propozycja, zwłaszcza w świetle wielu innych stałych obciążeń tego Funduszu, które z aktywizacją zawodową (jak ostatnie wydatki związane z tzw. 13. emeryturą) nie mają nic wspólnego." napisali we wspólnym oświadczeniu BCC, Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP i Związek Rzemiosła Polskiego. Także ten pomysł nie spotkał się z akceptacją rządową.
Wydatki na oświatę
Tymczasem zdaniem ekonomisty Ignacego Morawskiego "strajk nauczycieli był oczywisty". W swoim komentarzy szef SpotData zwrócił uwagę, że relacja między przeciętnym wynagrodzeniem w edukacji a przeciętnym wynagrodzeniem w całej gospodarce regularnie w ostatnich latach spada - z około 105 procent w 2013 roku do 97 procent w 2018 roku.
Strajk nauczycieli był oczywisty. Żeby zrozumieć jego przyczyny, wystarczy spojrzeć na wykres. Relacja między przeciętnym wynagrodzeniem w edukacji a średnią krajową spadła z ok. 105 proc. w 2013 r. do 97 proc. w 2018 r. #StrajkNauczycieli
— SpotData (@SpotDataPL) 8 kwietnia 2019
Więcej: https://t.co/BXsWvHIAJY pic.twitter.com/92PSPOkUin
To nie jedyny wykres, który pokazuje względny spadek finansowania systemu edukacji w Polsce. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w latach 2003-2017 systematycznie rosły wydatki publiczne i subwencje na oświatę z budżetu państwa. Jednocześnie stanowią one jednak coraz mniejszą część całego Produktu Krajowego Brutto.
W 2017 roku wydatki wyniosły 71,9 miliarda złotych, co stanowiło 3,6 procent PKB, podczas gdy w 2016 roku było to 3,7 procent PKB.
Z kolei Aleksander Łaszek, główny ekonomista fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju, wskazał, że w latach 2015-2018 wzrost płac w edukacji był najwolniejszy w całej budżetówce.
"Wolniejszy wzrost płac w sektorze publicznym niż prywatnym przez trzy lata dał rządowi PiS w samym tylko 2018 (roku) między 6 a 9 mld zł oszczędności - napisał Łaszek na Twitterze.
Wolniejszy wzrost płac w sektorze publicznym niż prywatnym przez 3 lata dał rządowi @pisorgpl w samym tylko 2018 między 6 a 9 mld zł oszczędności, a łączne wydatki na płace (jako % PKB) spadły do rekordowo niskiego poziomu. Najwolniejszy był wzrost płac w edukacji. pic.twitter.com/WaJdeffBKt
— Aleksander Łaszek (@A_Laszek) 29 marca 2019
Zgodnie z rozporządzeniem w sprawie minimalnych stawek wynagrodzenia nauczycieli, które obowiązuje od stycznia tego roku, wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym dla nauczyciela stażysty wynosi – 2538 zł brutto, nauczyciela kontraktowego – 2611 zł, nauczyciela mianowanego – 2965 zł, a dla nauczyciela dyplomowanego – 3483 zł.
Na pensję nauczycieli, oprócz wynagrodzenia zasadniczego, składają się także dodatki (m.in. za wysługę lat, dodatek motywacyjny i funkcyjny).
Autor: mmh / Źródło: tvn24bis.pl