Stopy procentowe w czwartek spadły o 75 punktów bazowych. To wynik decyzji Rady Polityki Pieniężnej (RPP), która zaskoczyła ekonomistów. - Z pozoru to jest szaleństwo, bo nikt się tego nie spodziewał - komentował na antenie TVN24 Kazimierz Krupa, publicysta ekonomiczny, z kancelarii Drawbridge. W ocenie ekonomistki dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek decyzja RPP "będzie miała bardzo poważne konsekwencje dla całej gospodarki".
RPP podczas wrześniowego posiedzenia zdecydowała się obniżyć stopy procentowe NBP o 75 punktów bazowych. Uchwała w tej sprawie weszła w życie w czwartek. Stopa referencyjna spadła z 6,75 proc. do 6,00 proc. To pierwsza obniżka stóp procentowych od maja 2020 roku.
W ocenie Kazimierza Krupy decyzję RPP można wyłącznie odczytywać politycznie, w związku ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. - To są dyletanci i cynicy w działaniu, którzy dla utrzymania władzy tej partii, która daje im posady, są gotowi podpalić Polskę i podpalają - powiedział publicysta ekonomiczny.
Rada Polityki Pieniężnej zaskoczyła ekonomistów
- Z pozoru to jest szaleństwo, bo nikt się tego nie spodziewał i obserwuję od wczoraj takie szpagaty, które wykonują wybitni ekonomiści (...), którzy usiłują się tutaj doszukać jakichkolwiek racjonalnych przesłanek. Nie dostrzegą tego, bo nie ma takiej możliwości - ocenił.
- Najtragiczniejsze są komentarze ekonomistów zachodnich, którzy mówią: "no tak, Polska ma inflację powyżej 10 procent, inflację bazową powyżej 10 procent, i obniża stopy procentowe". Na tym kończą komentarz - dodał Krupa.
Publicysta ekonomiczny wskazywał bowiem, że skutki wrześniowej decyzji RPP "będą wielorakie". Gwałtownie zaczął się osłabiać złoty. Tym samym - jak wskazywał Krupa - będziemy pobudzać drożyznę. - Nasz dług wzrósł jednego dnia o kilka miliardów, czyli potrzeby pożyczkowe na przyszły rok, które są absolutnie rekordowe w czasach wolnej Polski, na ponad 300 miliardów, będą jeszcze większe - zauważył.
W ocenie publicysty ekonomicznego "pożytkiem" dla prezesa NBP Adama Glapińskiego będzie to, że "będzie mógł na koniec roku powiedzieć, że Narodowy Bank Polski ma zyski". - Zyski wynikające z przeszacowania rezerw, czyli nie zarobi Narodowy Bank Polski ani jednej złotówki, ale zysk wykaże, ponieważ rezerwy przeszacowane po obniżonym, zdeprecjonowanym złotym będą wyższe i pójdą pieniądze do budżetu - tłumaczył Kazimierz Krupa.
"To jest decyzja absolutnie proinflacyjna"
Jego zdaniem "rząd przestał walczyć z inflacją, a Narodowy Bank Polski wczoraj udowodnił, że ją wręcz pobudza". - Kto zyskuje na inflacji? Wszyscy tracą, zarabia rząd, bo ma większe wpływy, czyli ta większa ściągalność podatków to nie są żadne starania urzędów skarbowych, tylko zwiększone wpływy z tytułu inflacji. Większy jest podatek VAT itd. - mówił.
W ocenie Krupy na decyzji RPP stracą też kredytobiorcy złotowi, mimo obniżenia miesięcznych rat ich zobowiązań. - To jest właśnie ułuda. Kredyty ma w Polsce 25-30 procent rodzin. Jeżeli to jest te 10 czy 12 milionów, to 26 milionów nie ma kredytu. Natomiast ten kredytobiorca, który oszczędzi te 200, 300 złotych, zapłaci 400 albo 500, w dwójnasób w sklepie, na stacji benzynowej. To jest ułuda oszczędności, ułuda, że zarobi - tłumaczył gość TVN24. - Stracimy na tym wszyscy - podsumował Kazimierz Krupa.
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka z Uniwersytetu Warszawskiego wskazywała, że RPP postawiła polską gospodarkę "w bardzo trudnej sytuacji". - Myślę, że postawiła nas Rada Polityki Pieniężnej i jej przewodniczący, prezes (Narodowego Banku Polskiego - red.) Adam Glapiński w bardzo trudnej - myślę o gospodarce - sytuacji. To jest decyzja absolutnie proinflacyjna, czyli niezgodna z mandatem, który ma Narodowy Bank Polski i Rada Polityki Pieniężnej - komentowała we "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
Zdaniem ekonomistki decyzja RPP "będzie miała bardzo poważne konsekwencje dla całej gospodarki". - Polityka monetarna, za którą odpowiada Rada Polityki Pieniężnej, to jest jeden z fundamentów gospodarki, on został naruszony. Jak się narusza fundamenty w domu, to nie wiadomo, czym to się skończy, czy nie będzie jakiejś poważnej katastrofy - wskazywała Starczewska-Krzysztoszek.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock