Nadchodzi spowolnienie gospodarcze. Wspominali o tym ostatnio bardzo ostrożnie i minister finansów i prezes NBP i wicepremier, taki scenariusz obstawia też coraz większa część ekonomistów w bankach. Dowodów pod postacią najróżniejszych danych, które wyglądają coraz gorzej jest ostatnio sporo. Wszyscy jednak zakładają, że to spowolnienie chwilowe, a pod koniec roku znów będziemy rosnąć coraz szybciej. Niestety, to, co dzieje się z obiegiem pieniądza wskazuje na gorszy scenariusz.
Pieniądze, które krążą w gospodarce można podzielić na gotówkę (banknoty i monety), depozyty na żądanie (rachunki bieżące) i lokaty terminowe. Różnica między nimi polega głównie na stopniu płynności. Gotówką i depozytami na żądanie dysponujemy w każdej chwili - w przypadku depozytów trzeba mieć kartę, ale zakładam, że każdy, kto ma rachunek w banku ma też do niego kartę, którą może płacić prawie wszędzie. Jeśli nie wszędzie, oznacza to, że gotówka papierowa ma jeszcze większą płynność niż depozyt na żądanie, ale różnica tu jest raczej niewielka. Zdecydowanie większą różnicę mamy między tymi rodzajami pieniądza, a środkami na lokatach. Lokaty są mniej płynne. Jeśli ktoś przesuwa sobie w banku swoje pieniądze z rachunku bieżącego na lokatę, to zakładam, że ten ktoś zakłada, że nie będzie tych pieniędzy w najbliższym czasie wydawać.
Tym, co napędza bieżące tempo wzrostu gospodarczego jest w największym stopniu konsumpcja. Konsumpcja polega na wydawaniu pieniędzy, a wydać można tylko pieniądze w formie gotówki i depozytu bieżącego, czyli te, które są w kategorii M1. Kategoria M2 zawiera w sobie całe M1 oraz dodatkowo lokaty, czyli te pieniądze, których raczej nie zamierzamy przeznaczać na natychmiastową konsumpcję.
Jeśli zmierzymy to, jak szybko rośnie M1 i jak szybko rosną pieniądze na lokatach, czyli (M2-M1), to okaże się, że różnica na korzyść M1 jest największa wtedy kiedy PKB rośnie najszybciej. I odwrotnie – kiedy M1 zaczyna hamować, a szybciej zaczynają rosnąć lokaty nagle zwalnia też tempo wzrostu PKB. Najlepiej widać to, kiedy zamiast mierzyć osobno M1 i osobno (M2-M1) nałożymy sobie na wykres PKB, po prostu gotową już różnicę w rocznych dynamikach gotówki i lokat (jeśli gotówka rośnie o 6 proc., a lokaty rosną o 2 proc., to różnica wynosi 4, jeśli gotówka rośnie o 6 proc., a lokaty spadają o 5 proc., to różnica wynosi 11 itd.)
Widać, że wskaźnik M1 – (M2-M1) ma właściwości wyprzedzające. Po odbiciu od dołka z 2009 roku przestał rosnąć na początku roku 2011 – trzy kwartały przed szczytem dynamiki PKB. Potem dołek zaliczył w pierwszym kwartale 2012 – cztery kwartały przed dołkiem dynamiki PKB. Ostatni szczyt miał w czwartym kwartale 2013 – czyli dynamika PKB powinna zacząć spadać w trzecim albo czwartym kwartale 2014.
Wskaźnik M1-(M2-M1) psuje się z obydwu stron. Z jednej strony M2-M1 już zaczął rosnąć, co w ostatnich latach zawsze następowało przed spowolnieniem gospodarczym.
Swoją drogą, to bardzo ciekawe, że dynamika lokat znów rośnie pomimo rekordowo niskich stóp procentowych. Mam nadzieję, że to nie jest efekt obniżenia oczekiwań inflacyjnych, czy wręcz pierwszy symptom oczekiwań deflacyjnych (jeśli ktoś oczekuje deflacji, to lokata nawet na 1 procent rocznie nominalnie jest nie do pogardzenia, bo realnie powinna dać więcej niż 1 procent).
Z drugiej strony M1 już zaczął spadać, co również w ostatnich latach następowało przed spowolnieniem gospodarczym (na tym i na poprzednim wykresie dopisałem już wzrost PKB za drugi kwartał na poziomie 3 procent, bo taki mniej więcej jest konsensus na rynku).
Obowiązujący obecnie na rynku konsensus zakłada, że lekkie spowolnienie mieliśmy już w drugim kwartale, a od trzeciego znów mamy ładnie rosnąć. W kontekście tego, co dzieje się z obiegiem pieniądza trudno mi jednak w tak optymistyczny scenariusz uwierzyć. Zmiany w dynamice części składowych M2 w ostatnich latach zapowiadały zmiany w koniunkturze gospodarczej trwające wyraźnie dłużej niż jeden kwartał.
Autor: Rafał Hirsch/km
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock.com