Polska w ciągu najbliższych kilku tygodni może złożyć pierwszy wniosek o płatność z Krajowego Planu Odbudowy. - Możliwość złożenia wniosku o płatność blokuje nam jeszcze tak zwany fundusz mobilności, który jest właśnie w stadium powoływania - powiedział w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" premier Mateusz Morawiecki. Zwrócił też uwagę, że "konieczne jest też pójście dalej z procesem legislacyjnym ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych".
Komisja Europejska na początku czerwca br. zaakceptowała polski Krajowy Plan Odbudowy. To krok w kierunku wypłaty przez UE 23,9 mld euro w grantach i 11,5 mld euro w pożyczkach w ramach Funduszu Odbudowy.
Premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z "DGP" był pytany, kiedy złożymy pierwszy wniosek o płatność z KPO. - Chciałbym to zrobić w najbliższych kilku tygodniach. Kwestie związane z wymiarem sprawiedliwości, od których UE uzależnia wypłaty, uznajemy za wystarczająco rozwiązane. Możliwość złożenia wniosku o płatność blokuje nam jeszcze tak zwany fundusz mobilności, który jest właśnie w stadium powoływania. Konieczne jest też pójście dalej z procesem legislacyjnym ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Z tych względów sądzę, że w ciągu kilku tygodni będziemy w stanie taki wniosek złożyć - odpowiedział szef rządu.
Morawiecki został zapytany, czy nasz pierwszy wniosek nie jest z góry skazany na porażkę, jako że kamienie milowe dotyczące sądów warunkują wszelkie wypłaty z KPO, a KE cały czas utrzymuje w mocy kary 1 mln euro dziennie za kształt systemu dyscyplinującego sędziów. - Dajmy Komisji Europejskiej szansę na pozytywną reakcję - powiedział premier.
Szef rządu pytany przez "DGP", czy nie czeka nas jednak ostra konfrontacja z Unią Europejską o dużo większe pieniądze niż z KPO, szef rządu powiedział, że "jeśli radykałowie z obu stron zabiorą się za ten temat, to nie wyklucza, że i ta kwestia może stanąć jako przedmiot sporu; ale dzisiaj jest spokojny". Dopytywany, czy chodzi o "radykałów takich jak (minister sprawiedliwości - red.) Zbigniew Ziobro", Morawiecki powtórzył: "radykałowie z obu stron". - Zostanę przy tym sformułowaniu - zastrzegł.
Czytaj także: Które unijne środki są zagrożone? Wyjaśniamy
Walka z inflacją
Premier Mateusz Morawiecki mówił też o walce z inflacją. W rozmowie z szefem rządu dziennikarze "DGP" wskazali, że inflacja, nawet importowana, zamienia się w inflację bazową, a ta jest dziś w Polsce bardzo wysoka. Podkreślili, że rząd powinien wspomagać Radę Polityki Pieniężnej (RPP) swoją polityką fiskalną, bo RPP do tej pory podnosiła stopy procentowe, natomiast polityka fiskalna rządu była jeśli nie luźna, to co najmniej bez zacieśnienia.
- Inflację jest bardzo łatwo zdusić, tak jak ją dwa razy dusił Balcerowicz w latach 90. i 2000., a potem Donald Tusk. Otóż za każdym razem prowadziło to do kilkunasto- albo nawet około 20-procentowego bezrobocia. Jeśli ktoś chce mnie namawiać na duszenie inflacji poprzez bardzo wysokie bezrobocie, to mu się to nie uda - podkreślił szef rządu.
- Rząd PiS poradził sobie z tym problemem i nie chcemy dopuścić do tego, aby on znów zajrzał do polskich domów. Dlatego gramy na wielu fortepianach. Z jednej strony będziemy zacieśniać politykę fiskalną, a z drugiej przekazujemy dodatki dla najbardziej potrzebujących grup społecznych i dalej zamierzamy tak działać - zapewnił Morawiecki.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego inflacja we wrześniu wyniosła 17,2 proc. rok do roku.
W jego ocenie "walka z inflacją musi się odbywać poprzez odpowiedni miks polityki fiskalnej, monetarnej i regulacyjnej". - Jeśli regulacyjna się zaostrza (a w wielu miejscach jest zaostrzona, chociażby na rynkach finansowych), jeśli polityka pieniężna jest restrykcyjna, to polityka fiskalna nie może być skrajnie zacieśniona, bo doprowadzi się do gwałtownego zdławienia wzrostu gospodarczego i bardzo szybkiego przyrostu bezrobocia - powiedział premier.
Mateusz Morawiecki mówił o dalszych działaniach. - Powiem tak: poza dodatkami, które do tej pory zrealizowaliśmy, zamierzamy walczyć z inflacją poprzez ograniczanie cen energii elektrycznej, ograniczanie cen paliw, zmniejszenie presji inflacyjnej w wielu sektorach gospodarki zależnych od różnych surowców. Weźmy przykład cen żywności — ich głównym składnikiem są nawozy pochodzące z energochłonnego przemysłu. Poza tym proszę popatrzeć na planowany deficyt budżetowy. Mamy do czynienia z odpowiedzialną polityką fiskalną - ocenił szef rządu.
Rosnące koszty obsługi długu
Na uwagę, że są wysokie transfery: czternasta emerytura, dodatki węglowe i wydatki na uzbrojenie nawet w wysokości 5 proc. produktu krajowego brutto (PKB), co obciąża cały sektor finansów publicznych, Morawiecki powiedział, że "mamy kilka elementów pomieszanych ze sobą".
- Jeżeli (np. wydatki na zbrojenie) są w ogromnym stopniu przeznaczane na zakup najnowocześniejszej broni za granicą, to mamy do czynienia z zadłużeniem finansów publicznych, ale nie impulsem inflacyjnym. Jeżeli mówimy o polityce fiskalnej, to najlepszą jej miarą są deficyt, dług publiczny i stabilność polityki, jaką widać w tych parametrach. Zakładając konserwatywnie, że w przyszłym, bardzo kryzysowym roku nasz deficyt nie będzie o wiele większy niż w tym, to oznacza, że będzie mniejszy niż w roku 2020, gdy wyniósł 6,9 procent PKB. Jeśli zestawimy te wartości ze sobą, to widać, że ten konserwatywny deficyt w przyszłym roku utrzymany jest całkiem przyzwoicie w ryzach - przekonywał szef rządu.
Dziennikarze przytoczyli zarzuty ekonomistów, że w ostatnich latach coraz większa część wydatków państwa znalazła się poza budżetem i kontrolą parlamentu, "za to w siłę rośnie Polska funduszowa".
- Rozumiem, że chodzi o ekonomistów szkoły Balcerowicza, zaangażowanych politycznie turboliberałów. Uczciwiej byłoby powiedzieć, że zarzucają mi to politycy PO. Chciałbym zapytać tych ekonomistów, co zrobiliby na miejscu rządu w pierwszych miesiącach pandemii, kiedy firmy potrzebowały tlenu w postaci tarczy antykryzysowej. Właśnie do interwencji w takich sytuacjach zostały powołane PFR, Bank Gospodarstwa Krajowego. Te pieniądze są wydawane jednocześnie szybko, zgodnie z wyzwaniami chwili, jak i transparentnie. W przeciwieństwie do tego, co robił rząd PO-PSL, który po kryzysie w 2008 roku stosował kreatywną księgowość łącznie z umorzeniem obligacji należących do OFE - powiedział premier.
Premierowi wskazano, że koszty obsługi długu w przyszłym roku wzrosną dwukrotnie - do 66 mld zł - i dotyczy to obligacji skarbowych, a nie długu zaciąganego np. za pośrednictwem BGK. Podkreślono, że niektórzy ekonomiści biją na alarm.
- Owszem, bardzo mnie to niepokoi i dlatego będę się starał nie tylko trzymać finanse publiczne w ryzach, lecz także w taki sposób komunikować się z rynkami finansowymi, aby widziały, że w średniej perspektywie będzie dochodziło do ograniczenia deficytu budżetowego i do zmniejszenia długu publicznego w proporcji do PKB. Zresztą nawet w przyszłym roku, przy założonym deficycie, dług do PKB ma zmaleć - powiedział Mateusz Morawiecki.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna", PAP