Musimy zmienić ustawę o wynagrodzeniu minimalnym - stwierdził główny inspektor pracy Marcin Stanecki. Podkreślił, że od lat walczy o to, by "płaca minimalna była płacą zasadniczą" i dodał, że obecnie kwotę, jaką pracodawca wpisze w rubryce "wynagrodzenie podstawowe", ogranicza tylko jego fantazja, bo może to być na przykład jeden złoty.
- Walczę o to, żeby płaca minimalna była płacą zasadniczą. Obecnie płaca minimalna w Polsce wynosi 4300 złotych brutto, co nie znaczy, że pracownik może tyle dostać jako wynagrodzenie zasadnicze. Kwotę, jaką wpisze w rubryce "wynagrodzenie podstawowe" pracodawca, ogranicza tylko jego fantazja. Jeśli zechce, może w nią wpisać jeden złoty, dwa albo dziesięć - powiedział Stanecki.
Dodał, że "jest to możliwe, bo na wynagrodzenie minimalne składa się wiele składników" i np. pracodawca może dać dodatkowo premię za skończenie kursu jogi i "w ten sposób uzupełniłby różnicę między wynagrodzeniem podstawowym a minimalnym".
Główny inspektor pracy o płacy minimalnej
- W ostatnich latach udało się wyprostować wiele patologii w tym zakresie. Na przykład od 1 stycznia 2003 r. wyłączono z tych dodatków odprawę emerytalno-rentową, nagrodę jubileuszową i wynagrodzenie za pracę w godzinach nadliczbowych. W 2017 r. ustawodawca wyłączył z tego także dodatek za pracę w porze nocnej, co było bardzo dobrym rozwiązaniem, bo zgodnie z poprzednimi regulacjami człowiek, niezależnie od tego, czy pracował w dzień, czy w nocy, wciąż zarabiał minimalnie, choć praca w godzinach nocnych odbija się na zdrowiu i sprawia, że ludzie ją wykonujący, krócej żyją - wyjaśnił główny inspektor pracy.
Wskazał także, że "w 2020 roku został wyłączony z płacy minimalnej dodatek stażowy". - To także był paradoks: osoba, która miała na przykład 20 lat stażu i ta, która dopiero się przyjęła do pracy, zarabiały tyle samo, bo prawo na to pozwalało. I jak tu budować zaufanie pracowników do państwa i stanowionego przez nie prawa, skoro pozwala ono na takie niesprawiedliwe traktowanie? - pytał retorycznie Stanecki.
Jego zdaniem rynek tego "nie wyrównuje", a na dodatek "w 2024 roku z katalogu niedozwolonych dodatków do płacy minimalnej zniknęły dodatki za pracę w szczególnych warunkach, choć to przeszło niemal bez echa, gdyż dotyczy niewielkiej grupy pracowników".
Zmiany w ustawie o płacy minimalnej
- Musimy zmienić ustawę o wynagrodzeniu minimalnym, gdyż wymaga tego od nas Unia Europejska. Powstał pomysł, żeby to minimalne wynagrodzenie było wynagrodzeniem zasadniczym i żeby do niego nie wliczać nagród i premii. Jeśli się to uda, udowodnimy, że jesteśmy europejskim krajem XXI wieku. Nie może być tak, że premia czy nagroda za nadzwyczajne osiągnięcia są wliczane do płacy minimalnej. To jest bez sensu i demotywuje ludzi - stwierdził Stanecki.
Zaznaczył, że "Kodeks pracy stanowi, że pracownikom, którzy dzięki wzorowemu wypełnianiu obowiązków, przejawianiu inicjatywy w pracy i podnoszeniu jej wydajności i jakości przyczyniają się szczególnie do wykonywania zadań zakładu, mogą być przyznawane nagrody i wyróżnienia".
- Skoro tak, to czy wypłacanie nagrody jako wyrównania do wynagrodzenia, aby osiągnęło wysokość minimalnego wynagrodzenia, jest zgodne z zasadami współżycia społecznego? Moim zdaniem jest to klasyczne obejście przepisów i naruszenie zapisów ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, Kodeksu pracy, a nawet konstytucji. Nie możemy tolerować fikcji i legalizować rozwiązań sprzecznych z podstawowymi zasadami prawa pracy i z etyką - powiedział główny inspektor pracy.
Wytłumaczył, że projekt tej ustawy jest projektem rządowym, który "jest w fazie uzgadniania i czekamy na efekt końcowy".
- Moim zdaniem bardzo istotna jest w nim nie tylko kwestia płacy minimalnej, ale także rozwiązania dotyczące sytuacji kryzysowych, kiedy rośnie inflacja, jak to było w 2022 roku, kiedy przekroczyła 14 procent. W kolejnym roku skorzystaliśmy z zapisu, że w takiej sytuacji trzeba dwukrotnie w ciągu roku przeliczyć stawkę minimalnego wynagrodzenia, żeby pracownicy nie stracili. Podobnie było też w tym roku - stwierdził.
Dodał, że "pewną rewolucją będzie wzrost kar za przestępstwa przeciwko pracownikom", gdyż "obecnie nasze sankcje nie mają charakteru odstraszającego, gdyż wielu pracodawców woli zapłacić karę w wysokości tysiąca złotych niż zmieniać cokolwiek w swojej organizacji".
- Nadal będą to kary, które dyrektor czy wiceprezes odpowiedzialny za kadry będzie bez problemu mógł zapłacić z własnej kieszeni. W tych zmianach chodzi o symboliczny sygnał dla biznesu: państwo podnosi kary, bo nie toleruje łamania prawa kosztem pracowników - podkreślił.
Wyjaśnił, że zmiany będą "rozpisane na trzy lata, co pozwoli różnym podmiotom, które są dziś jej przeciwne, przygotować się do jej wdrożenia".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock