Inflacja w Polsce jest na najwyższym poziomie od maja 1998 roku. - W przypadku Polski wpływ czynnika zewnętrznego na inflację jest daleko mniejszy niż średnio w Unii Europejskiej - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 profesor Leszek Balcerowicz, były wicepremier i prezes Narodowego Banku Polskiego. W jego ocenie "mamy do czynienia z PiSinflacją". Były minister finansów stwierdził też, że w piątek prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński "wygłosił dwie naciągane, a może nawet fałszywe teorie".
Podczas czwartkowego posiedzenia Rada Polityki Pieniężnej (RPP) zdecydowała o podwyżce stóp procentowych o 75 punktów bazowych. Stopa referencyjna wzrosła do 5,25 proc., to najwyższy poziom od listopada 2008 roku. Wówczas główna stopa NBP wynosiła 5,75 proc.
- Trwa na całego cykl podwyżek stóp procentowych, cykl zacieśniania warunków kredytowo-pieniężnych w Polsce, dlatego że inflacja trwa i się podwyższa - mówił podczas piątkowej konferencji prasowej prezes NBP i jednocześnie przewodniczący RPP Adam Glapiński. Według najnowszego odczytu GUS w kwietniu ceny rosły w tempie 12,3 proc., licząc rok do roku.
Piątkową konferencję prasową w "Faktach po Faktach" w TVN24 komentował prof. Leszek Balcerowicz.
Inflacja w Polsce - Leszek Balcerowicz komentuje
Zdaniem byłego wicepremiera i ministra finansów Adam Glapiński "wygłosił dwie naciągane, a może nawet fałszywe teorie". - Po pierwsze, zawsze ilekroć NBP reagował, zawsze reagował dobrze pod jego światłym kierownictwem. W związku z tym, kiedy Narodowy Bank Polski pod kierownictwem Glapińskiego zaczął masowo tworzyć pieniądz, 144 miliardy złotych zostały wyprodukowane przez NBP i przekazane de facto rządowi, co było przekroczeniem konstytucji, to podsycił inflację z jakimś opóźnieniem. O tym ani słowa nie wspomniał, bo tam brzmiało wszystko wspaniale - komentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 Leszek Balcerowicz.
Były minister finansów zwrócił również uwagę na "drastyczną, niemal do zera" obniżkę stóp procentowych. Od maja 2020 roku do września 2021 roku główna stopa procentowa w Polsce była najniższa w historii i wynosiła 0,10 procent.
W ocenie Balcerowicza to był błąd. - Trzeba brać pod uwagę trochę bardziej odległe skutki i nie zapominać, że Polska to nie są Stany Zjednoczone, gdzie zresztą też dokonano pomyłek, a po drugie, nasza konstytucja słusznie zabrania kreowania pieniądza przez bank centralny i przekazywania de facto rządowi - mówił były wicepremier.
Zdaniem Balcerowicza "z tego wzięło się podbicie inflacji z pewnym opóźnieniem". - A radykalna obniżka stóp procentowych doprowadziła do tego, że bardziej się opłacało wydawać, niż oszczędzać. Mieliśmy do czynienia z czymś, o czym kompletnie (Adam Glapiński) nie wspomniał, z taką w gruncie rzeczy współpracą dwóch organów, które powinny być od siebie niezależne: NBP-u i Ministerstwa Finansów - ocenił Leszek Balcerowicz.
- Ja bym powiedział, że to był zgrany duet pan Glapiński i pan (premier Mateusz - red.) Morawiecki - dodał.
W ocenie byłego wicepremiera czynniki zewnętrzne mają mniejszy wpływ na inflację w Polsce niż w innych krajach Wspólnoty. - To, co powstało, w pewnej części było rzeczywiście skutkiem wstrząsów zewnętrznych, ale w przypadku Polski wpływ tego czynnika zewnętrznego na inflację jest daleko mniejszy niż średnio w Unii Europejskiej, więc druga teoria naciągana lub fałszywa wygłoszona przez prezesa Glapińskiego, to jest ta, że wszystkiemu winna jest wojna, czyli Putin, czyli głosi de facto teorię putinflacji, tymczasem mamy do czynienia z PiSinflacją - powiedział Balcerowicz.
Balcerowicz mówił w "Faktach pod Faktach", że "w innych krajach nie było katastrofy (gospodarczej związanej z covid pomimo mniejszych programów pomocowych - red.) i jednocześnie nie było takiej drastycznej dawki pieniądza inflacyjnego". - We Francji inflacja wynosi 4,4 (4,5 proc. w marcu, 4,8 proc w kwietniu - red.), daleko mniej niż w niektórych innych krajach. Polska ma najwyższą inflację w porównaniu z bardziej rozwiniętymi krajami Unii Europejskiej - powiedział.
W jego ocenie głównym błędem było "wyprodukowanie masy pieniądza inflacyjnego, przekazanego Morawieckiemu po to, żeby udawał dobroczyńcę". - Pieniądze, które ludzie otrzymali, w części poszły do banków, nie wszystko było wydane i one zwiększyły rozmiary depozytów. Co sprawia teraz, że bankom nie za bardzo się opłaca podwyższać oprocentowanie - stwierdził były minister finansów.
Były prezes NBP wyjaśniał, że banki "nie potrzebują za bardzo konkurować o dalsze depozyty, stąd potrzeba bardziej atrakcyjnych form oszczędzania, przynajmniej na jakiś czas". - Jedna z możliwości istnieje. Żaden z polityków o tym nie wspomina, a przecież dopóki mamy deficyt w budżecie, który jest ciągle za duży, bo PiS rozdał pieniądze, to muszą jakoś ten deficyt pokrywać i mamy obligacje, które są indeksowane do inflacji, trzeba je poczynić bardziej atrakcyjnymi przez jakiś czas, żeby ludzie mogli tam bardziej opłacalnie lokować swoje oszczędności - tłumaczył.
W ocenie Balcerowicza rozpoczęcie cyklu podwyżek stóp w Polsce w październiku ubiegłego roku nie jest wielkim problemem. - Gdyby (NBP - red.) zaczął (podnosić stopy - red.) miesiąc wcześniej, to przy tych grubych błędach wielkiej różnicy by nie było i to zostało akurat kompletnie pominięte przez pana Glapińskiego - ocenił były minister finansów.
- Podwyżki stóp procentowych w warunkach dużo wyższej inflacji są, niestety, przykrą koniecznością, więc ja tego nie krytykuję - dodał.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24