To polityczna gra, która jest w interesie Rosji. To każdy miesiąc, w którym musimy kupować więcej węgla, gazu ropy z Rosji czy innych państw - powiedział na antenie TVN24 BiS Bartłomiej Derski z portalu wysokienapiecie.pl, komentując blokadę inwestycji w farmy wiatrowe na lądzie. Analityk Polityki Insight Robert Tomaszewski mówił natomiast, że energia z wiatru stabilizuje "nasz system energetyczny i ogranicza zużycie węgla, którego nie mamy zbyt wiele".
Obok kwestii związanych z praworządnością, jednym z "kamieni milowych", których spełnienia przez Polskę oczekuje Komisja Europejska, jest zmiana tzw. ustawy wiatrakowej z 2016 roku. Chodzi przede wszystkim o poluzowanie zawartej w tej ustawie zasady 10H, która w dużym stopniu ogranicza stawianie turbin wiatrowych w pobliżu zabudowań i form ochrony przyrody. Obowiązująca ustawa wstrzymała rozwój lądowej energetyki wiatrowej w Polsce.
5 lipca 2022 roku Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych przygotowany przez resort klimatu i środowiska. 14 sierpnia trafił do Sejmu, tego samego dnia skierowano go do opinii i konsultacji. Projekt zakłada, że minimalna odległość wiatraków od domów mieszkalnych musi wynosić m.in. 500 m, ale pod szeregiem warunków.
Na taką zmianę nie zgadza się jednak Solidarna Polska, która wchodzi w skład Zjednoczonej Prawicy. - W sprawie projektu tak zwanej ustawy odległościowej brakuje konsensusu w klubie PiS, nasz koalicjant Solidarna Polska zgłasza pewne uwagi - mówił w październiku rzecznik rządu Piotr Mueller.
"Potrzebujemy wiatraków, szczególnie zimą"
O problemach z rozwojem energetyki wiatrowej w Polsce rozmawiali na antenie TVN24 BiS eksperci zajmujący się energetyką. - Rząd blokuje rozwój technologii, która mogłaby nam mocno pomóc w przezwyciężeniu kryzysu energetycznego. Każda megawatogodzina prądu wyprodukowana w farmach wiatrowych to jest megawatogodzina, której nie zużyjemy w elektrowniach węglowych. Każda taka megawatogodzina sprawi, że nasza zależność od importu będzie mniejsza. Blokowanie rozwoju farm wiatrowych na lądzie jest działaniem na szkodę naszej gospodarki, jej konkurencyjności, to także przeszkoda dla transformacji energetycznej i osiągnięcia neutralności klimatycznej - mówił Robert Tomaszewski.
Analityk Polityki Insight dodał, że "potrzebujemy wiatraków, szczególnie zimą". - One wtedy stabilizują nasz system energetyczny, ograniczają zużycie węgla, którego nie mamy zbyt wiele, bo próbujemy ograniczyć dostawy z Rosji. To więc technologa, którą powinniśmy wspierać i jak najszybciej rozwijać - podkreślał ekspert.
Z kolei Bartłomiej Derski z portalu wysokienapiecie.pl powiedział, że "każdy miesiąc, w którym politycy PiS-u hamletyzują na temat tych przepisów, to miesiąc, z którego cieszy się Rosja. To polityczna gra, która jest w interesie Rosji. To każdy miesiąc, w którym musimy kupować więcej węgla, gazu ropy z Rosji czy innych państw eksporterów. Na tym i tak zarobi Rosja, bo nawet jeżeli ona nie sprzeda tych surowców nam, to sprzeda komuś innemu. Liczy się to, by popyt na surowce kopalne był i wtedy Rosja będzie szczęśliwa. Te przepisy to zapewniają - stwierdził.
Obawy lokalnych społeczności
Robert Tomaszewski wyjaśnił, że argumentem za tym, aby blokować inwestycje w elektrownie wiatrowe jest "duża obawa ze strony społeczności lokalnych, które mają różne obiekcje dotyczące infrastruktury elektrycznej". - Nie zawsze chcemy, jako mieszkańcy, mieć takie instalacje za miedzą. PiS idąc do wyborów w 2015 roku wykorzystał istnienie takiego sprzeciwu na poziomie lokalnym, aby stworzyć regulację, która wygasiła na klika lat rozwój sektora wiatrakowego w Polsce - mówił.
- Z punktu widzenia takich lokalnych społeczności najbardziej optymalnym rozwiązaniem jest włączanie ich do czerpania zysków z takiego rodzaju produkcji energii, właśnie z farm wiatrowych. One też powinny czerpać korzyści z rozwoju takich technologii. Nie tylko dlatego, że ogranicza emisję i poprawia jakość w powietrza w naszym kraju, ale też daje przywileje finansowe - powiedział.
Zwrócił również uwagę, że "mieszkańcy obawiają się, że ich nieruchomości, w których pobliżu jest farma wiatrowa, będą tracić będą na wartości". - Na to powinno być nastawione działanie rządu, aby takim społecznościom pomagać - zaznaczył.
"Drugie tyle musielibyśmy importować"
Bartłomiej Derski mówił natomiast, że "wiele osób podnosi argumenty, że energetyka wiatrowa działa, o dziwo, tylko jak wieje wiatr". - To jest oczywiście absolutnie racja, tyle że każda megawatogodzina, kiedy ten wiatr wieje, kiedy produkujemy energię z wiatru, to jest pół tony węgla, którego nie przepalamy. Łącznie w tym roku dzięki temu, że mamy 8 gigawatów elektrowni wiatrowych, które wyprodukują około 20 terawatogodzin energii, to jest mniej więcej kilkanaście procent naszego zapotrzebowania w tym roku. Dzięki temu zaoszczędzimy blisko 8 mln ton węgla. Proszę pamiętać, że ten ogromny import, jaki teraz mamy, to będzie na poziomie 10, może 12 mln ton węgla. Drugie tyle musielibyśmy importować, gdyby nie elektrownie wiatrowe - powiedział Derski.
- To, że one działają tylko wtedy, kiedy wieje, oczywiście wymaga od operatora systemu przesyłowego zabezpieczenia dostaw energii z innych źródeł. Dzisiaj są to elektrownie węglowe. Jednocześnie jednak każda godzina, gdy wieje, odciąża elektrownie węglowe. Pamiętajmy, że wiele elektrowni węglowych ma zbyt małe zapasy węglowe niż wymagają przepisy i przez to mają przestoje awaryjne. Tak naprawdę więc operator przesyłowy czeka na moment, kiedy będzie wiało. To wielkie odciążenie dla systemu - podkreślał.
Bartłomiej Derski stwierdził także, że "ta branża została praktycznie zabita" i przez to nie realizuje się wielu projektów. Zwrócił uwagę, że dopiero po odblokowaniu wiatrakowych projektów firmy, które realizują inwestycje, ruszą w teren, zaczną uzgadniać warunki z mieszkańcami, kwoty dzierżawy. - Jednak to będzie się dziać przez 2, 3 lata zanim znowu jakaś fala energetyki wiatrowej będzie mogła ruszyć. Każde takie zachowanie polityków, które przecina łańcuch inwestycji, firm, które z tego żyły, sprawia, że miną lata, zanim to wszystko się odbuduje - wyjaśniał Derski
Problem z sieciami przesyłowymi
Robert Tomaszewski odniósł się z kolei do kwestii gotowości sieci przesyłowej na kolejne inwestycje w odnawialne źródła energii.
- Jeżeli myślimy o transformacji energetycznej, to nie możemy myśleć jedynie z perspektywy technologii i źródeł wytwórczych, ale również od strony przesyłu i dystrybucji energii. Stoimy przed największym wyzwaniem, oprócz odblokowania tych technologii, które będą nam potrzebne do dekarbonizacji gospodarki, jak farmy wiatrowe - fali inwestycji w sieci przesyłowe. Potrzebujemy tych inwestycji, by móc przyłączać nowe źródła wiatrowe i fotowoltaiczne do sieci i zastępować stare bloki na węgiel. My te bloki będziemy musieli szybko wyłączać i czymś musimy to zastąpić - mówił Tomaszewski.
Dodał, że "mamy ogromną armię prosumentów, (...) którzy sami produkują energię z własnych paneli fotowoltaicznych". - Niejednokrotnie jest tak, że sieć jest zbyt mało wydajna, aby taką energię przyjąć. Z punktu widzenia wyzwań, które przed nami stoją, ta rozbudowa sieci energetycznych jest kluczowa - podkreślał.
"Ciężar przesuwa się z południa na północ"
Zwrócił uwagę jednocześnie, że "jesteśmy w fazie, w którym ciężar rozwoju energetyki przesuwa się z południa na północ".
- Kiedyś centrum energetycznym i gospodarczym Polski był Śląsk w związku z kopalniami. Teraz jednak ta energetyka powoli "człapie" na północ. Tam będą rozwijane nowe farmy wiatrowe, tam powstanie nowa elektrownia jądrowa, o ile ją wybudujemy. (...) Musimy mieć więc nowe sieci, które pozwolą odebrać nam energię z północy i rozprowadzić ją po całym kraju - tłumaczył.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock