Jeszcze w ubiegłym miesiącu prominentni politycy obozu władzy zapowiadali, że luka węglowa została zapełniona, a ceny surowca wkrótce zaczną spadać. Dzisiaj premier Mateusz Morawiecki już jednoznacznie przyznaje, że nadchodzący sezon grzewczy nie będzie łatwy. - Węgla może być za mało - powiedział w poniedziałek.
Problemy z dostępnością węgla rozpoczęły się po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Aby nie wspierać zbrodniczego reżimu, państwa Unii Europejskiej zdecydowały się na wprowadzenie embarga na surowiec ze Wschodu. W Polce taka decyzja weszła w życie 8 kwietnia.
Według danych GUS w ubiegłym roku zużycie węgla, głównie rosyjskiego, w gospodarstwach domowych wyniosło 7,4 mln ton. Z Rosji do naszego kraju trafiało, w zależności od roku, około 8 mln ton węgla. Politycy obozu rządzącego jednak zapewniali, że uda się uzupełnić tę lukę importem z alternatywnych kierunków, jak Australia, RPA, czy Mozambik.
Okazuje się jednak, że tuż przed rozpoczęciem sezonu grzewczego wciąż występują problemy z dostępnością węgla, a ceny surowca urosły do niebotycznych poziomów. Przypominamy, co jeszcze niedawno mówili na ten temat rządzący.
"Działania zapełniły lukę węglową" i deklaracje o spadkach cen
"Wraz ze Spółkami Skarbu Państwa prowadzimy skuteczne działania, które zapełniły lukę węglową po decyzji o zakazie importu tego surowca z Federacji Rosyjskiej. Na dziś mamy zabezpieczone ponad 8 mln ton węgla. Jesteśmy po bezpiecznej stronie" - pisała jeszcze w czerwcu na Twitterze szefowa resortu klimatu i środowiska Anna Moskwa.
Dodała, że "węgiel płynie do Polski", a rząd zadba o jego dystrybucje po całym kraju, tak aby przed najbliższym sezonem grzewczym dotarł do wszystkich potrzebujących.
W czerwcu rzecznik rządu Piotr Mueller odradzał na antenie TVN24 kupowanie węgla "w tej chwili". - Mogę doradzić osobom, które chcą zaopatrzyć się na zimę, bo nie mówię o bieżących potrzebach, to żeby teraz, w tej chwili dokładnie, nie kupowały tego węgla. Zaraz przez politykę spółek Skarbu Państwa dojdzie do obniżenia ceny węgla, ponieważ chcemy bezpośrednio dystrybuować, pominąć pośredników. Pośrednicy dzisiaj robią na marżach po kilkaset złotych na tonę - deklarował rzecznik rządu.
Pytany o to, kiedy ceny węgla mogą spaść, odpowiedział: "to będzie jeszcze w tym miesiącu". - To będzie stopniowo spadało (..), będziemy robić presję cenową na niższą cenę - mówił.
Polaków uspokajał także prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Podjęliśmy decyzję, że zapewnimy ludziom, którzy opalają węglem swoje domy, a ten węgiel dzisiaj bardzo zdrożał, nawet do 3 tysięcy złotych za tonę, ceny na poziomie tej, która była jeszcze do niedawna - zadeklarował Kaczyński. Przyznał przy tym, że jest to jeszcze "nieskończona operacja". - Ale z całą pewnością to zrobimy; to jest na pewno dla tych, którzy mają trudno, i których byśmy skazywali na to, że nie będą mogli mieć w zimie ogrzanych mieszkań - zaznaczył.
- Jeżeli chodzi o zabezpieczenie rodzin, zabezpieczenie kontraktów, to w tej chwili mamy zabezpieczone ponad 8 mln ton (węgla - red.). To jest ten wolumen, który był importowany z kierunku wschodniego przez prywatnych przedsiębiorców oraz wąski wycinek w ciepłownictwie" – tłumaczył natomiast w Sejmie wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.
Ozdoba zapewniał, że skrócenie łańcucha dostaw oraz uprawnieninie funkcjonowania wszystkich możliwych podmiotów czy też platform ma zapewnić łatwiejszy dostęp do tego surowca. - Zakontraktowanie m.in. z Indonezji, Australii czy z RPA ma spowodować, że w Polsce węgla nie zabraknie - dodał.
Także w Sejmie premier Mateusz Morawiecki mówił, że "chcemy, by cena węgla była taka, jak przed gwałtowną podwyżką, spowodowaną embargiem na import z Rosji, i zrobimy to". Wskazał m.in. na zwiększenie wydobycia w polskich kopalniach.
Pod koniec czerwca wiceminister klimatu i środowiska Piotr Dziadzio informował natomiast, że nie tyle nie będziemy mieć problemów z dostępnością węgla, co na rynku wystąpi nadwyżka surowca. - Spółki Skarbu Państwa zakontraktowały w tej chwili już węgiel na poziomie ok. 7 mln ton; spółki prywatne zakontraktowały na poziomie 2 mln ton - podawał. - Sumarycznie powinniśmy uzyskać 12 mln ton; będziemy mieć - jak szacujemy - nadwyżkę na poziomie 3 mln ton - mówił.
"W składach nie ma woli współpracy"
Receptą na problemy ma być wprowadzenie maksymalnej ceny węgla. Na początku minionego tygodnia prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę w tej sprawie. Przepisy przewidują maksymalną cenę jednej tony węgla dla odbiorców indywidualnych, wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych w wysokości 996,60 złotego.
Składy węglowe jeszcze czekają na wprowadzenie obniżek cen, co sam przyznał niedawno premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu spotkał się w sobotę z Turowie (woj. zachodniopomorskie) z mieszkańcami powiatu szczecineckiego, którzy mogli zadawać pytania premierowi. Jedno z nich dotyczyło możliwości kupna węgla po cenie określonej przez rząd. Uczestnik spotkania twierdził, że w powiecie szczecineckim są trzy składy węgla, z których tylko jeden jest czynny i oferuje ekogroszek za 2,9 tys. zł za tonę.
- Rzeczywiście jest problem na styku naszej próby zbudowania systemu, który doprowadzi do tego, że będzie można kupić węgiel po tej ustalonej cenie, a wolnym rynkiem, rynkiem składów węgla, które musiałyby w odpowiedni sposób zareagować. Tego typu problemy z innych części kraju też do mnie docierają, że w składach węgla nie ma tej woli współpracy, jaką zakładaliśmy na początku - mówił Morawiecki. Zaznaczył, że rząd myśli nad "innymi, dodatkowymi uwarunkowaniami, jeszcze innymi elementami tego systemu", by w najbliższym czasie węgiel był dostępny.
Ocenił, że z dostępnością węgla Polska będzie mieć "dużo problemów w najbliższych tygodniach, miesiącach".
Także w poniedziałek szef rządu mówił, że "mimo że kopalnie polskie zwiększają wydobycie, zarówno na Śląsku jak i na Lubelszczyźnie, węgla może być za mało". Zaznaczył, że zlecił spółkom Skarbu Państwa zakup 4,5 mln ton węgla do października, listopada.
Także w poniedziałek premier powiedział, że górnicy zostali poproszeni o pracę ponadnormatywną, aby krajowego węgla, także energetycznego, nie zabrakło. - Zobaczcie państwo co się dzieje w Niemczech, we Francji, we Włoszech, o czym tam się mówi: o blackoutach, o wielkich ograniczeniach w dostępie dla przemysłu (...). Oby te problemy nas nie dotknęły, ale plany awaryjne także musimy szykować - zaznaczył Morawiecki.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock