To największa w historii dziura budżetowa. Poprzedni rekord również ustanowił rząd Beaty Szydło, który w obecnym roku zaplanował deficyt w wysokości 54,7 mld złotych.
Deficyt budżetowy to różnica między dochodami a wydatkami budżetu. Według założeń Ministerstwa Finansów zawartych w projekcie budżetu na 2017 rok te pierwsze wyniosą w przyszłym roku 324,1 mld zł a drugie 383,4 mld zł. Oznacza to, że w budżecie zabraknie 59,3 mld złotych.
Deficyt budżetowy
To największa w historii dziura budżetowa. Poprzedni rekord również ustanowił rząd Beaty Szydło, który w obecnym roku zaplanował deficyt w wysokości 54,7 mld złotych. W poprzednich latach rządy PO-PSL również za każdym razem powiększały deficyt budżetu państwa, ale skala zadłużenia była mniejsza. W 2015 roku deficyt wyniósł 42,6 mld zł, rok wcześniej - 29 mld zł, a w 2013 roku - 42,2 mld zł. Warto w tym miejscu przypomnieć, że ostatnią nadwyżkę budżetową odnotowano aż 26 lat temu, czyli w 1990 roku. Należy również wyjaśnić, że nie stało się tak ze względu na to, że rządzący dbali o to, aby budżet się bilansował, ale po zmianie systemu po prostu nikt nie chciał pożyczać pieniędzy Polsce.
Zadłużenie państwa
Po ponad ćwierćwieczu sytuacja jest zgoła odmienna. Chętnych jest wielu, więc rządzący od lat chętnie nas zadłużają. Nie inaczej będzie tym razem. Brakujące w budżecie 59,3 mld zł rząd będzie musiał m.in. pożyczyć, np. z polskich i zagranicznych banków, czy sprzedając obligacje skarbowe. Dziura budżetowa w Polsce powiększa się od 25 lat. To niekorzystne zjawisko, którego skutkami może być m.in. pogorszenie koniunktury gospodarczej, powiększenie podniesienie poziomu ryzyka i niepewności, a także wywołanie presji inflacyjnej. Negatywnym efektem utrzymującego się przez dłuższy okres deficytu budżetowego może być również tzw. efekt wypierania, który polega na tym, że sektor prywatny ogranicza wydatki inwestycyjne i konsumpcyjne, bo zwiększane są wydatki publiczne.
To wszystko może prowadzić do osłabienia wzrostu gospodarczego, a to z kolei kiepska wiadomość dla rządzących, bo im wolniejszy wzrost PKB, tym mniej wpływów do budżetu i większa dziura budżetowa. Co ważne oczekiwania do poziomu wzrostu gospodarczego w 2017 roku w ostatnich dniach zmniejszyło nawet ministerstwo finansów, które obcięło prognozy wzrostu PKB do 3,6 proc. Resort finansów jeszcze dwa miesiące temu szacował, że tempo rozwoju krajowej gospodarki wyniesie 3,9 proc.
Limity i konsekwencje
Warto również przypomnieć, że rządzący nie mogą powiększać dziury budżetowej bez końca. Progi ostrożnościowe zapisano w Konstytucji i ustawie o finansach publicznych. W pierwszym przypadku limit wynosi 60 proc., a w drugim jest to 55 proc. długu publicznego w stosunku do PKB. Kiedy doszłoby do przekroczenia limitów rząd musiałby ostro ciąć wydatki co odbiłoby się m.in. na inwestycjach, wynagrodzeniach pracowników budżetówki, czy emerytach i rencistach. Kolejne ograniczenia nakłada na rząd Unia Europejska, która wymaga, aby nie przekraczać deficytu rocznego 3 proc. PKB. Założenia Ministerstwa Finansów są na granicy, bo mówią o poziomie 2,9 proc. PKB.
Jeśli doszłoby do przekroczenia limitów UE, to na nasz kraj ponowie (ostatnio w latach 2009-2015) zostałaby nałożona tzw. Procedura Nadmiernego Deficytu, która zmuszałaby rządzących do podjęcia działań korygujących. Kiedy nie zastosowaliby się oni do zaleceń Rady UE, to groziłaby nam nawet finansowa grzywna w wysokości do 0,5 proc. PKB.
Co o rekordowym deficycie myślą ekonomiści? Zobacz materiał TVN24 BiS:
Autor: msz/ms / Źródło: tvn24bis.pl, PAP