Nową daninę od wpływów z reklam, którą chce wprowadzić rząd, nadawcy wprost nazywają haraczem. Zdaniem ekspertów, mimo zapowiedzi rządzących o opodatkowaniu cyfrowych gigantów zapłacą go głównie prywatne media. Materiał Pawła Laskosza.
Kilkadziesiąt redakcji i jeden zgodny głos sprzeciwu wyrażony czy to przerwą w emisji programów bądź brakiem nowych treści w portalach i gazetach, czy we wspólnym otwartym liście do władz Polski i liderów ugrupowań politycznych. Tak media protestowały w środę przeciwko wprowadzeniu tak zwanej składki od reklam.
Nowa składka
Zapowiadaną przez rząd daninę nadawcy wprost nazywają haraczem. Jak piszą we wspólnym liście do władz i polityków, uderzy on "w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także w polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media".
- Po drugiej wojnie światowej polska władza nie lubiła prywatnych właścicieli, ponieważ nie była w stanie ich kontrolować. W związku z tym nałożyła im dodatkowy podatek i w ten sposób wykończyła prywatne firmy w Polsce – powiedział w rozmowie z TVN24 redaktor naczelny Onetu Bartosz Węglarczyk.
W zależności od wysokości wpływów z reklamy nadawcy zapłacą od 7,5 do 10 proc. dodatkowego obciążenia. Jeszcze wyższe stawki będą w przypadku reklamowania leków, suplementów diety czy napojów słodzonych.
- Będą nierówne warunki rynkowe i tego część mediów prywatnych może po prostu nie przetrwać, za to zapłacimy wszyscy gorszą jakością życia, bo mniejsza różnorodność w mediach to niższa jakość życia dla nas wszystkich – mówił ekonomista, prof. Witold Orłowski.
Rząd prywatnym, żyjącym z reklam nadawcom chce rocznie zabierać w ten sposób około miliarda złotych. Dla porównania ten sam rząd w ubiegłym roku na media publiczne wydał niemal dwa razy tyle, bo 1,95 mld złotych.
- Jedna trzecia tego haraczu ma być przekazywana do mediów PiS-owskich i to pod legendą ochrony dziedzictwa narodowego. Ten rząd nie ma wstydu, nawet przed własną śmiesznością – stwierdził natomiast zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Jarosław Kurski.
"W większym stopniu uderzy w mniejsze media"
Danina od reklam, jak przekonuje premier Mateusz Morawiecki, to sposób, żeby wreszcie pieniądze w Polsce zostawiali technologiczni światowi giganci.
- To jest sprawiedliwy krok w celu wyrównania szans dla krajowych graczy w różnych branżach w porównaniu do wielkich graczy zagranicznych – mówił na konferencji prasowej premier.
Tyle tylko, że jak wskazują sygnatariusze listu, owi cyfrowi giganci zapłacą maksymalnie około 100 milionów złotych nowej daniny. Pozostałe media – osiem razy tyle.
- Podatek w większym stopniu uderzy w mniejsze media, media lokalne, mniejsze przedsiębiorstwa, a te duże, internetowe przede wszystkim, nadal będą te zyski transferować za granicę – stwierdził w rozmowie z reporterem TVN24 dr Jakub Kwaśny z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
- Bywa, że firmy mediowe dają nawet powyżej 80 procent, a nawet 90 procent zniżki na emisję reklam. To oczywiście zależy od medium, od sytuacji konkretnej, ale takie zniżki też się zdarzają. Pole manewru jest więc niezwykle wąskie – powiedział prof. Tadeusz Kowalski z Uniwersytetu Warszawskiego.
To fiskalne obciążenie może mieć konsekwencje nie tylko dla samych nadawców.
- Jest naukowo udowodnione, że każda złotówka wydana na reklamę to mniej więcej siedem złotych z PKB. W związku z tym rząd zamiast zdobyć 800 milionów z podatku to zmniejszy nasze PKB o 6 miliardów prawie i dużo więcej straci na VAT, CIT czy PIT, niż zyska na tym podatku – mówił Jacek Olechowski z Międzynarodowego Stowarzyszenia Reklamy.
Kolejna opłata dla mediów
Prywatni nadawcy medialni już teraz obciążeni są wieloma daninami. Poza podatkami to opłaty emisyjne oraz wpłaty na organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, media płacą też za koncesje częstotliwości czy decyzje rezerwacyjne.
- To nie jest sektor, który działa całkowicie poza system podatkowym. Powiedziałabym nawet, że mamy do czynienia z pewnym fiskalizmem. Natomiast propozycja nowego podatku jest natomiast skrajnym fiskalizmem, czyli próbą wyciągnięcia jeszcze większej ilości pieniędzy od mediów, które przecież w ostatnim roku znalazły się naprawdę w trudnym położeniu – mówił prof. Tadeusz Kowalski.
Tymczasem w mediach w Polsce pracują tysiące osób. - Jeżeli w tym momencie nastąpi jeszcze opodatkowanie reklam, to można się spodziewać, że jakość tych mediów poprzez spadek zatrudnienia może ulec pogorszeniu – podsumował dr Jakub Kwaśny.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock