Styczniowa obniżka ratingu przez jedną z trzech największych agencji mogła Polsce zaszkodzić. I wydaje się, że tak się stało. Na pewno w krótkim terminie - ocenia Jakub Tomaszewski, redaktor tvn24bis.pl.
„Poratingowy” kurs złotego był źródłem nieprzespanych nocy dla polskich importerów, a WIG20 na czwartej sesji po publikacji raportu S&P wyznaczył nowe minima, na których nie widziano go od 2009 r.
Polskie obligacje skarbowe stały się w ocenie ratingowej mniej wiarygodne i obecnie mają status BBB+. Zagranica wycofuje w samym tylko styczniu 13,1 mld zł z polskiego rynku długu. To blisko połowa planowanych na 2016 r. przychodów budżetowych z tytułu sprzedaży obligacji skarbowych. W tym miejscu nasuwa się pytanie, czy w obliczu odpływu takiej sumy, rząd nie będzie miał problemów z pozyskaniem pieniędzy na obsługę długu już istniejącego?
Udział kapitału zagranicznego w strukturze portfela instrumentów dłużnych skarbu państwa na poziomie 38,4 proc., to przecież nie jest wielkość marginalna. Tym samym obecność zagranicznych inwestorów na polskim rynku długu jest niezwykle ważna.
Kosztowna stymulacja
Przy stale rosnącym zatrudnieniu w sektorze publicznym, jednoczesnym wprowadzaniu niezwykle kosztownego programu stymulacji wzrostu demograficznego oraz obniżce wieku emerytalnego, finanse publiczne potrzebują, aby po stronie wpływów działo się coraz więcej. Tymczasem styczniowy odpływ kapitału jest dokładnym tego przeciwieństwem.
Niektórzy powiedzą, że po stronie budżetowych wpływów przecież się dzieje. Bo mamy podatek bankowy, bo przecież za chwilę będzie podatek obrotowy, czyli nowe źródła dochodów budżetowych. Problem jednak w tym, że „z pustego i Salomon nie naleje” i nie da się w nieskończoność dokręcać śruby rodzimym przedsiębiorcom, bo w końcu zaczną upadać. Skoro wpływów do budżetu od inwestorów zagranicznych już ubywa, a rodzimi bankruci przestaną płacić podatki, to rząd musi mieć jakiś alternatywny pomysł na pokrycie rosnących zobowiązań. Wielu Polaków z niecierpliwością wyczekuje, aż wreszcie ten plan poznamy.
Z drugiej jednak strony, faktycznie, chętnych na polskie instrumenty skarbowe nie brakuje. Na ostatniej aukcji z połowy lutego, popyt na obligacje osiągnął poziom blisko 12 mld złotych i dwukrotnie przekroczył wartość papierów oferowanych do sprzedaży. Zatem faktycznie może jest tak, jak mówi ministerstwo i nie ma powodu do zmartwień o chętnych na zakup naszego długu.
Aukcje obligacji
Pozostaje pytanie, jaka jest struktura podmiotowa nabywców nowego długu i jaki udział w portfelu mają tzw. „smart money” z zagranicy, a także, czy tendencja do wycofywania się z polskiego rynku nie będzie się utrzymywać.
Inną kwestią jest, czy można w nieskończoność zwiększać zadłużenie? Aukcja obligacji z 18 lutego, to już czwarta taka operacja Ministerstwa Finansów w tym roku. Na pierwszy kwartał planowana jest jeszcze jedna sprzedaż i jedna zamiana obligacji. W drugim kwartale ministerstwo zaplanowało kolejne 6 transakcji, wartość podaży długu ma dopiero zostać opublikowana. Na trzeci kwartał przewidziano 5 transakcji, wartość podaży również nie jest nieznana. W 2016 roku będzie w sumie 22 takich operacji na samym tylko hurtowym rynku polskiego długu.
Autor: Jakub Tomaszewski / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Stołeczne Biuro Turystyki