Otwarte Fundusze Emerytalne są formą oszczędzania, która wymaga działań, ale nie takich, jakie prowadzi polski rząd. Nie powinniśmy się zajmować taką ustawą w trakcie pandemii i kryzysu gospodarczego – podkreśla w rozmowie z TVN24 Biznes Oskar Sobolewski z Instytutu Emerytalnego. Na razie likwidacja OFE trafiła do sejmowej zamrażarki, ale według eksperta rząd "pewnie w maju" będzie próbował powrócić do tego projektu.
- Pod przykrywką nadania charakteru prywatnego tym środkom rząd tak naprawdę chce uzyskać te 15 procent z opłaty przekształceniowej. Ewentualnie zabrać dziedziczenie osobom, które zdecydują się na transfer do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Jedyny cel, który widać dzisiaj, to cel fiskalny. Powinniśmy tak poważne i istotne dla systemu emerytalnego zmiany odłożyć na czas po pandemii – uważa Sobolewski.
Likwidacja OFE odroczona
We wtorek Sejm miał głosować nad projektem reformy emerytalnej. O zmianach w porządku obrad chwilę po godzinie 10.00 poinformowała marszałek Sejmu Elżbieta Witek.
- Podejrzewam, że w tym momencie nie ma większości w Sejmie do przegłosowania ustawy likwidującej OFE i wbrew zapowiedziom dzisiaj nie udało się jej uzyskać. Skok na OFE się przesunął, ale myślę, że rząd będzie próbował - pewnie w maju - przepchnąć ten pomysł, bo to ważny dla nich projekt – ocenił Sobolewski.
Według projektu przepisy miałyby wejść w życie 1 czerwca 2021 roku. Zdaniem Sobolewskiego "na pewno termin czerwcowy jest mocno zagrożony". Następną szansę na przepchnięcie likwidacji OFE Sejm będzie miał na kolejnym posiedzeniu, które zaplanowano na 19-20 maja.
Projekt ustawy mówi o przekształceniu OFE w IKE – Indywidualne Konta Emerytalne. Zgodnie z przepisami zmiana ta kosztowałaby przyszłych emerytów 15 proc. zebranych środków – to tak zwana opłata przekształceniowa. Alternatywa to skierowanie środków do ZUS po złożeniu przez członka OFE odpowiedniej deklaracji. Wtedy nie ma opłaty przekształceniowej, ale tracimy prawo do dziedziczenia tych środków.
Czy pieniądze w IKE będą prywatne?
- Pieniądze w IKE będą prywatne po osiągnięciu wieku emerytalnego. Do 60. roku życia w przypadku kobiet i 65. w przypadku mężczyzn posiadacze IKE+ nic nie będą mogli zrobić, co najwyżej zmienić instytucję finansową spośród dziesięciu, które oferują tę usługę. Ale nie będzie można wypłacić pieniędzy i nimi dysponować – wyjaśnia założenia projektu Sobolewski.
Środki przeniesione z OFE będą czymś innym niż funkcjonujące obecnie IKE. Dlatego mówi się na nie "nowe IKE" lub "IKE+". Na przykład środki, które znajdują się w IKE, można wypłacić w wieku 60 lat lub nabyciu uprawnień emerytalnych i ukończeniu 55. roku życia, natomiast w przypadku proponowanego w reformie IKE+ – będzie to możliwe po osiągnięciu wieku 65 lat w przypadku mężczyzn lub 60 lat w przypadku kobiet.
Zdaniem Sobolewskiego w przypadku przeniesienia środków do IKE, "nie ma takiej prywatności, która jest obecnie chociażby w PPK (Pracowniczych Planach Kapitałowych – red.), gdzie środki można wypłacić w dowolnym momencie". - W przypadku IKE+ to jest półprywatność, quasi-prywatność lub niepełna prywatność, bo nie będziemy mogli tymi środkami tak dysponować, jak to ma miejsce na lokacie czy wspomnianym PPK – podkreśla.
A co, jeśli zdecydujemy się środki z OFE przenieść do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych? - To wpłynie to na wysokość emerytury, bo kapitał zgromadzony w OFE powiększy nam tą I-filarową emeryturę wypłacaną z FUS-u (ZUS-u) – tłumaczy Sobolewski.
Dodaje, że "to, iż OFE przestaną istnieć, porządkuje system emerytalny, bo pierwszy filar to będzie Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, drugi – PPE (Pracownicze Programy Emerytalne – red.) i PPK, trzeci – IKE, IKZE (Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego – red.) i prawdopodobnie OIPE (Ogólnoeuropejskie Indywidualne Produkty Emerytalne – red.)".
Koszt dziedziczenia środków z OFE
Sobolewski uważa, że przeniesienie środków z OFE do IKE to "nie jest forma, która jest sprawiedliwa i uczciwa z perspektywy oszczędzających, bo jeżeli ktoś chce skorzystać z tych środków i posiadać dziedziczenie pieniędzy z OFE, to musi się na starcie pozbyć 15 procent – zapłacić podatek Morawieckiego, czyli tak zwaną opłatę przekształceniową".
Według pomysłodawców projektu ma ona zastąpić podatek dochodowy, który pobierany jest w przypadku wypłacania emerytury z ZUS-u. Zdaniem eksperta z Instytutu Emerytalnego opłata "niekoniecznie musi zrekompensować podatek dochodowy".
- Za 5, 10, 15 lat może się okazać, że te osoby będą miały albo w ogóle nieopodatkowaną emeryturę, albo kwota wolna od podatku będzie na tak wysokim poziomie, że podatek będzie bardzo niski. Już dzisiaj wiele osób otrzymuje emeryturę na dużo niższym niż 17-procentowym PIT, bo korzystają z wielu ulg i faktyczne opodatkowanie wynosi 10-12 procent, co oznacza, że takie osoby tracą na transferze na IKE+ – tłumaczy.
"Rząd się zdemaskował"
Zwraca też uwagę, że według założeń Nowego Ładu, o których mówił minister finansów Tadeusz Kościński, "kwota wolna ma wzrosnąć".
- To burzy narrację – rząd te 15 procent opłaty przekształceniowej uzasadnia rekompensatą podatkową. Uważam, że rząd w tej sytuacji się zdemaskował – celem nie jest przyszłe wyrównanie czy rekompensata podatkowa, tylko cel fiskalny skoku na OFE i skoku na kasę dzisiaj, bo te środki są potrzebne "na już", a nie w przyszłości – zaznacza Sobolewski.
Kolejne opodatkowanie OFE? "Taka możliwość zawsze będzie"
Ekspert ubolewa, że "niestety rząd nie patrzy na system emerytalny w perspektywie dekad tylko kilku najbliższych lat, zwłaszcza tych wyborczych".
- Co więcej, pierwotne założenie rządu z 2016 roku, gdy pojawiły się pierwsze pomysły likwidacji OFE, mówiło o opodatkowaniu tych środków na końcu (model dzisiejszego IKZE) - w momencie wypłaty emerytury, a nie przy przekształceniu. Tutaj nie mamy gwarancji, że te środki po opłacie przekształceniowej w przyszłości nie będą znowu opodatkowane. To wszystko kwestia zapisu ustawowego, który możemy zwykłą większością w Sejmie zmienić – tłumaczy Sobolewski.
Po czym dodaje: - Może się okazać, że za 5, 10 lat kolejny rząd postanowi jeszcze raz opodatkować te środki, które trafią do IKE+. To, że rząd mówi, iż nie ma szans na kolejne opodatkowanie, nie jest w pełni prawdziwe. Taka możliwość zawsze będzie.
"Cel głównie fiskalny"
Również w ocenie prof. Pawła Wojciechowskiego, byłego ministra finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza i byłego głównego ekonomisty Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, "ta propozycja ma cel głównie fiskalny". - W krótkim i długim terminie zyskuje na niej budżet. Członek OFE, czy wybierze IKE, czy ZUS, to zawsze coś traci – mówił w rozmowie z TVN24 Biznes.
- W przypadku tej zmiany zarówno w krótkim okresie, jak i długim zyskuje budżet – dodał.
Pytany o kwestię "prywatności" środków, które z OFE trafią na IKE oraz "oddawania pieniędzy Polakom" prof. Paweł Wojciechowski powiedział: - To nie będą środki prywatne, bo nie będzie można nimi dysponować. Z tego punktu widzenia nie ma znaczenia, czy są w OFE, czy w IKE.
Likwidacja OFE – najważniejsze liczby
Z rządowych danych wynika, że na koniec grudnia 2020 roku członkami OFE było ok. 15,43 mln osób. Stan aktywów wynosił zaś 148,6 mld zł.
Z kolei w opublikowanym 6 kwietnia raporcie Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych oraz Analizy.pl podały, że w marcu OFE zarobiły średnio 3,5 proc., a wartość ich aktywów wzrosła o 5,2 mld zł (3,4 proc.) do 157,5 mld zł.
Otwarte Fundusze Emerytalne działają od 1999 roku. Inwestycje funduszy na giełdzie i w obligacje (później umorzono część obligacyjną) miały być sposobem na wyższe emerytury niż te wypłacane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych.
Czas na składanie deklaracji o przeniesieniu środków z OFE do ZUS został wyznaczony od 1 czerwca 2021 roku do 2 sierpnia 2021 roku.
Jabłko niezgody
Podczas sejmowej debaty to opłata przekształceniowej wzbudziła najwięcej emocji wśród posłów. Przedstawiciele opozycji w trakcie prac nad rządowym projektem nazywali ją "prowizją od oszczędności", "oszustwem", "haraczem" albo "skokiem na kasę".
Marek Sowa z Koalicji Obywatelskiej stwierdził, że oszczędzający w OFE, wybierając IKE, stracą 15 proc. swoich pieniędzy. Poseł ocenił, że rząd w ten sposób chce pozyskać ponad 20 mld zł, które trafią do "kieszeni PiS, na limuzyny, telewizję Kurskiego". Jego zdaniem na reformie straci szczególnie klasa średnia oraz kobiety. Podobne krytyczne argumenty podnosili w debacie: Adrian Zandberg (Lewica), Jacek Protasiewicz (Koalicja Polska), Paulina Hennig-Kloska (Polska 2050) oraz Krzysztof Bosak (Konfederacja).
Natomiast wiceminister funduszy i polityki regionalnej Waldemar Buda zapewniał wcześniej, że autorzy projektu nie patrzą na korzyści, jakie z ustawy będzie miało państwo. - Nie rozpatrujemy tej ustawy z punku widzenia państwa (...), ma ona doprowadzić do tego, że środki z OFE staną się własnością prywatną, tak jak było to obiecane – wskazywał.
Projekt reformy emerytalnej w aktualnym kształcie krytykowały także między innymi Narodowy Bank Polski oraz Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność".
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock