Rosnieft pomimo zachodnich sankcji rozpoczął współpracę z norweskim koncernem Statoil. Wspólnie poszukają ropy naftowej w Arktyce.
Zarówno Rosnieft, jak i jego prezesa Igora Sieczyna objęły zachodnie sankcje, które popiera Norwegia.
Restrykcje ograniczyły m.in. sprzedaż do Rosji technologii wykorzystywanych w przemyśle naftowym. Chodzi o zakaz eksportu sprzętu i technologii, które można wykorzystać w nowych projektach. Ta restrykcja ma obowiązywać jeden rok. Sankcje odcięły też Rosnieft od finansowania jego potrzeb pożyczkowych na zachodnich rynkach.
Mimo to Rosnieft i norweski Statoil właśnie rozpoczęły współpracę i wspólnie poszukują ropy naftowej w norweskiej części Morza Barentsa.
Jak zauważają zachodnie agencje, pokazuje to, jak ograniczone są zachodnie sankcje - nie zabraniają one bowiem wspólnych przedsięwzięć zachodnich i rosyjskich firm, a jedynie eksportu technologii. Poza tym sankcje nie obejmują kontraktów podpisanych przed ich wejściem w życie, a z takim mamy do czynienia w przypadku współpracy Rosnieftu i Statoilu.
"Rozpoczęcie tych operacji stanowi kamień milowy w rozwoju współpracy między Rosnieftem i Statoilem" - poinformował w oświadczeniu norweski koncern.
Także brytyjski koncern naftowy BP, który posiada blisko 20 proc. akcji Rosnieftu, stwierdził, że nie zerwie więzi z rosyjską firmą i niebawem rozpocznie wspólną eksplorację ropy u wybrzeży Syberii.
Będzie pożyczka?
Sankcje uderzają przede wszystkim w finanse Rosnieftu. Pod koniec ubiegłego tygodnia Sieczin, wobec tego, że działająca w branży petrochemicznej spółka nie może zaciągać kredytów na światowych rynkach finansowych, zażądał 42 mld dolarów pożyczki od rosyjskiego rządu. Kreml odpowiedział, że rozważy wniosek w ciągu dwóch najbliższych tygodni.
Autor: msz//bgr / Źródło: BBC, Reuters