Straty wynikające z wojny handlowej Rosji z Zachodem liczą na razie głównie polscy producenci żywności. Ale w dłuższym okresie zapłacimy za nią wszyscy. Ile? O tym w raporcie specjalnym TVN24 Biznes i Świat.
Na początku sierpnia Rosja poinformowała, że wprowadza zakaz importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału z USA, Unii Europejskiej, Australii, Kanady oraz Norwegii. Embargo ma obowiązywać przez rok. To odpowiedź Rosji na sankcje nałożone na nią przez USA oraz UE. Wcześniej, 1 sierpnia, Rosja wprowadziła embargo na niektóre owoce i warzywa z Polski.
Ze wstępnych analiz wynika, że sankcje obejmą towary z Unii Europejskiej warte ponad 20 mld zł. W przypadku Polski jest to aż 3,5 mld zł - tyle był wart w 2013 r. eksport towarów, które zostały objęte rosyjskimi sankcjami.
Rosja to drugi po Unii Europejskiej partner handlowy Polski. Z eksportu do tego kraju żyje nawet 9 tys. polskich firm. Od początku 2014 roku wysłaliśmy do Rosji produkty o wartości 14,6 mld zł. Choć to pięć razy mniej niż np. do Niemiec, to Rosja jest kluczowym rynkiem dla naszych rolników.
SKUTKI DLA POSZCZEGÓLNYCH BRANŻ
Jak mówi w rozmowie z TVN24 Biznes i Świat Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, jeśli embargo utrzyma się przez rok, Polska straci 800 mln euro z tytułu spadku eksportu naszej żywności. Istnieje też bardzo duże zagrożenie dla rentowności produkcji sadowniczej, warzywniczej i poważne zagrożenia dla branży mleczarskiej i mięsnej. Co więcej, te zagrożenia nie dotyczą tylko tych, którzy eksportują bądź eksportowali do Rosji, ale całej gospodarki żywnościowej w Polsce i Unii Europejskiej, ponieważ to, co się dzieje, prowadzi do spadku cen poniżej kosztów wytworzenia i do generowania potężnych strat.
Owoce i warzywa. Na decyzji Kremla najbardziej stracą producenci owoców. Wartość eksportu tych produktów do Rosji wynosi niemal 500 mln euro rocznie. Trafia tam 56,2 proc. produkcji naszych jabłek i 62,4 proc. produkcji gruszek. Powody do narzekań mają też producenci warzyw. Prawie połowa polskiego eksportu pomidorów i kapusty trafia do Rosji.
Mięso. Rosja wprowadziła embargo na polskie mięso wieprzowe już 17 lutego, kiedy wykryto w Polsce pierwsze przypadki choroby Afrykańskiego Pomoru Świń (ASF). Ponadto embargo poszerzyło się o takie kraje jak Chiny, Tajwan, Korea i Japonia, które też wprowadziły zakaz importu mięsa wieprzowego. Natomiast embargo wprowadzone przez Rosję na początku sierpnia objęło także zakaz importu mięsa wołowego. Rocznie do Rosji eksportujemy mięso o wartości 160 mln euro.
- Sytuacja branży mięsnej jest trudna, w niektórych firmach obroty spadły od 10 do nawet 30 proc. To są konkretne straty. Firmy szukają wprawdzie rynków zastępczych, ale nie da się tego zrekompensować w 100 proc. - mówi TVN24 Biznes i Świat Witold Choiński, prezes Polskiego Mięsa.
Przemysł. Jeśli Moskwa zdecydowałaby się jeszcze bardziej uderzyć w kraje Unii Europejskiej, a tym samym w polską gospodarkę, pierwszym celem mogą być producenci maszyn. To właśnie oni wysyłają do Rosji najwięcej sprzętu. W ubiegłym roku były to towary o wartości ponad 5 mld złotych. Liderami w eksporcie do Rosji są także producenci urządzeń elektrycznych, samochodów i części samochodowych.
Przewoźnicy. Rosyjskich sankcji mogą się też obawiać transportowcy. Przedstawiciele tej branży już odczuwają skutki zakazów - z Polski do Rosji jeździ mniej tirów z owocami czy warzywami. Sytuacja może się jeszcze pogorszyć, gdyby Rosja wprowadziła zakaz tranzytu przez swoje terytorium.
- Rocznie do Rosji jeździ ok. 30 tys. samochodów, obsługuje je 2,5 tys. przewoźników. Rocznie przewoźnicy wykonują do Rosji ok. 270 tys. jazd z ładunkiem - mówi tvn24bis.pl Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. Jak dodał, cała wartość rynku transportowego do Rosji wynosi ponad 700 mln euro rocznie. - W tej chwili szacujemy nasze straty na 100 mln euro miesięcznie - dodaje Buczek.
Jak podkreśla, polskie samochody nie są wpuszczane na terytorium Rosji wbrew przepisom i umowom podpisanym z Rosją. - Rosjanie są pełni ignorancji i przejmują nasz rynek. Trzeba pamiętać, że specjalizujemy się również w przewozach do Mongolii i Kazachstanu, które teraz są zablokowane - zaznacza prezes ZMPD.
- Tranzyt do krajów Dalekiego Wschodu odbywa się przez Rosję. To stanowi złamanie wszelkich możliwych umów dotyczących tranzytu i transportu. Będzie to dla nas bardzo uciążliwe i podwyższy nam koszty eksportu do krajów trzecich, poza Rosję. Te obostrzenia są ewidentnie skierowane, aby destabilizować sytuację na rynku żywności w Unii Europejskiej - zaznacza Gantner.
Rynek reklamy. - Wprowadzenie rosyjskiego embarga na import żywności z krajów Unii Europejskiej w krótkim terminie nie wpłynie na obniżenie budżetów reklamowych. W tej chwili nie ma takich sygnałów ze strony firm – mówi analityk ING Securities Andrzej Knigawka i dodaje, że firmy, które ewentualnie mogłyby ponieść straty z powodu sankcji nie są największymi klientami domów mediowych. Zdaniem analityka ING Securities najbardziej narażone na sankcje są firmy z sektora finansowanego, które wydają duże środki na reklamę. - Jeśli dojdzie do zamrożeń aktywów i spadku obrotów, to odbije się to na ich wynikach. Wtedy centrale zachodnich banków będą chciały przenieść straty na swoje oddziały w krajach takich jak Polska. To może doprowadzić do obniżenia ich budżetów reklamowych. Będzie to jednak miękki rykoszet odczuwalny dopiero w 2015 r., a nie w kluczowym dla telewizji czwartym kwartale tego roku – dodaje Knigawka.
O ograniczonym wpływie sankcji na budżety reklamowe firm przekonuje też Konrad Księżopolski z Espirito Santo Investment Bank. Analityk zwraca jednak uwagę, że w tym przypadku trzeba podkreślić wpływ embarga na polski wzrost gospodarczy. - Jest silna korelacja pomiędzy dynamiką PKB, a wydatkami na reklamę – mówi Księżopolski. Ekspert przekonuje jednak, że prognozowany obecnie spadek polskiego PKB wywołany embargiem nie wpłynie na budżety reklamowe. 0,2-0,4 pp. nie jest jeszcze poziomem, który spowoduję dużą rewizję budżetów. - Dopiero spadek powyżej 1 pp PKB powinien być zauważalny na rynku - uważa analityk Espirito Santo Investment Bank.
SKUTKI DLA FIRM DZIAŁAJĄCYCH NA WSCHODZIE
Embargo to potężny cios przede wszystkim dla eksporterów, ale trwające od kilku miesięcy napięcie na Wschodzie może przełożyć się na sytuację polskich przedsiębiorstw działających w Rosji i na Ukrainie.
Bydgoska firma PESA w 2013 r. wygrała przetarg na dostawę 120 tramwajów dla Moskwy i chce umacniać swą pozycję na rosyjskim rynku. Na początku lipca podpisała z rosyjskim UralWagonZawodem list intencyjny w sprawie powołania wspólnego przedsiębiorstwa. Przedstawiciele firmy na razie nie mówią jednak o jakichkolwiek kłopotach we współpracy z Rosjanami.
Biznes na wschodzie mimo trudnych warunków prowadzi też produkująca okna FAKRO. Spółka ma na Ukrainie trzy fabryki. - Wojnę handlową odczuwamy na razie w niewielkim stopniu. Odnotowaliśmy nieznaczny spadek sprzedaży na rynku rosyjskim i trochę większy na rynku ukraińskim. Ale to się bardziej wiąże ze spadkiem gospodarki tych dwóch krajów, bo jak jest wojna, to ludzie trochę mniej myślą o inwestowaniu - mówi TVN24 Biznes i Świat Ryszard Florek, prezes FAKRO.
Jak dodaje, nie ma na razie żadnych ograniczeń w eksporcie z Polski do Rosji i z Ukrainy do Rosji.
Jednak zagrożeniem może być nałożenie przez Moskwę 20-procentowego cła na towary eksportowane z Ukrainy do Rosji. - Wtedy przeniesiemy produkcję do Rosji - zapowiada Florek.
Kolejną spółką, która aktywnie funkcjonuje na rynku rosyjskim, jest Boryszew, firma produkująca m.in części samochodowe. Przedsiębiorstwo z Sochaczewa nie tylko eksportuje swoje produkty na Wschód, ale też w Rosji wybudowało własną fabrykę. Piotr Szeliga, prezes spółki podkreślał w lutym, że to niezwykle perspektywiczny rynek, a jego przedsiębiorstwo - jeszcze przed uruchomieniem produkcji - zyskuje na nim uznanie. Jeśli chodzi o rynek motoryzacyjny, Rosja to ósmy rynek zbytu dla Polski. Na razie Boryszew nie odczuwa trudności w działalności na Wschodzie. - Nigdy nie jest dobrze, jeśli nie wiadomo, co się będzie działo. Niepewność dla żadnego inwestora nie jest dobra, natomiast jeśli chodzi o sprzedaż, to na razie jeszcze tego nie odczuwamy - mówi członek zarządu Paweł Surówka.
Także obecny na Wshcodzie Bkalland na razie nie odczuwa negatynych skutków embarga. - Wojna handlowa paradoksalnie pozytywnie dotyka mój biznes, bo część naszej produkcji bazuje na surowcach mlecznych, a te w wyniku embarga tanieją - mówi TVN24 BiŚ Marian Owerko, prezes firmy.
SKUTKI DLA CAŁEJ GOSPODARKI
PKB. Zdaniem ekonomistów BNP Paribas rosyjskie embargo spowoduje spadek polskiego PKB o 0,4 pp. w 2014 r. i 0,8 pp. w 2015 r. Oznacza to, że polska gospodarka będzie rozwijać się w tempie odpowiednio 3 proc. i 2,5 proc. Pesymistą jest również minister gospodarki Janusz Piechociński. Uważa, że gdyby nie konflikt za naszą wschodnią granicą, polska gospodarka mogłaby w tym roku urosnąć nawet o 4 proc. - Teraz nie ma nawet szans, by wzrost wyniósł powyżej 3,5 proc. - powiedział wicepremier.
- Wzrost gospodarczy może być o ok 0,4 proc niższy niż wcześniej planowano. Naszym zdaniem wzrost gospodarczy będzie się wahał między 3,3-3,4 proc. - mówi z kolei Piotr Kalisz z Citi Handlowy.
Z kolei Tomasz Kaczor, główny ekonomista banku BGK podkreśla: - Spowolnienie gospodarcze wywołane niepewnością odbija się na naszych szansach eksportowych także do UE i innych krajów. Szacunki mówią o od 0,3 do 1 proc. niższym wzroście PKB. To sporo, mówimy o jednej trzeciej, jednej czwartej całego wzrostu. - Myślę, że dzięki dobremu pierwszemu półroczu poziom 3 proc. zostanie obroniony. Nawet 3,2 proc. jest w zasięgu - dodaje.
Poziom cen. Mniejszy popyt ze strony Rosji na polską żywność spowoduje też spadek cen w polskich sklepach, a to przełoży się na niższą inflację. Zdaniem Krystiana Jaworskiego z Credit Agricole roczny wskaźnik inflacji może spaść o ok. 0,5 pp. W krótkim okresie spadek cen będzie najbardziej wyraźny w przypadku wołowiny i serów.
- Tym samym wpływ embarga na spadek cen będzie skoncentrowany w III i IV kw. b. r., kiedy inflacja obniży się o ok. 0,4 pp., a w pierwszej połowie 2015 r. obniży się o kolejną 0,1 pp. Istniej więc wysokie prawdopodobieństwo, że odnotowana w lipcu deflacja przedłuży się do końca b.r. - mówi Jaworski TVN24 Biznes i Świat.
Bezrobocie. Ekonomiści BNP Paribas przewidują, że rosyjskie embargo może pogorszyć też sytuację na rynku pracy. Firmy wysyłające produkty do Rosji, nie będą potrzebowały takiej liczby pracowników jak dotychczas. Sytuacja może się oczywiście zmienić, jeśli polscy eksporterzy znajdą nowy rynki zbytu. Jednak to nie będzie takie proste.
- Nie da się szybko pokryć rynku rosyjskiego, który wynosił powyżej 10 mld euro dla wszystkich producentów w Unii Europejskiej. Żeby wprowadzać żywność na rynki krajów trzecich, jak USA, kraje azjatyckie czy arabskie, potrzebne są dodatkowe certyfikaty, audyty i ustalenie dotyczące gwarancji. To wszystko wymaga niestety czasu. Poza tym te rynki nie są z gumy i nie będą wchłaniały wszystkiego, co tylko byśmy chcieli tam umieścić - mówi Andrzej Gantner.
Z szacunków holenderskiej centrali ING Banku w sumie w Polsce w związku z embargiem może ubyć aż 23 tys. miejsc pracy.
Autor: ToL//bgr / Źródło: TVN24 BiS, tvn24bis.pl