Holenderski skarb państwa zarabia rocznie około 400 mln euro na ściąganiu podatków z działających tam coffee shopów - wynika z raportu "Coffee shopy i kompromis", który opracowali holenderscy naukowcy. Te pieniądze wykorzystywane są m.in. na profilaktykę narkotykową i leczenie.
Polityka narkotykowa Holandii jest znana na całym świecie. Nielegalną w Polsce marihuanę można tam kupić w tzw. coffee shopach, czyli specjalnych sklepach, gdzie oferowane są miękkie narkotyki. Dzięki temu państwo nie tylko kontroluje ich sprzedaż, ale także zarabia na podatkach, które może wykorzystać na profilaktykę oraz leczenie.
Co ważniejsze, z raportu "Coffee shopy i kompromis" opracowanego przez holenderskich badaczy Jeana-Paula Grunda i Joosta Breeksema z CVO (Centrum Badań nad Uzależnieniami w Utrechcie) wynika, że konsumpcja marihuany w Holandii od czasu wprowadzenia liberalnego prawa nie rośnie.
Autorzy opracowania przekonują, że według wielu wskaźników holenderskie podejście do polityki narkotykowej jest skuteczniejsze niżeli stosowane np. w Polsce rozwiązania represyjne. Udowadniają też, że dostęp do komercyjnego rynku marihuany nie uczynił z Holandii światowego lidera w konsumpcji konopi. Wręcz przeciwnie, konsumpcja marihuany utrzymuje się na poziomie europejskiej średniej i jest niższa niż na przykład w USA, gdzie polityka narkotykowa jest dużo surowsza.
Większa kontrola
- Przykład Holandii, ale też innych krajów takich jak Szwajcaria, Czechy, czy Portugalia, dowodzi, że to, co w powszechnej świadomości nazywamy polityką liberalną, bardziej sprzyja kontroli substancji psychoaktywnych i realizowaniu filozofii redukcji szkód niż restrykcyjne rozwiązania. Nie spycha bowiem użytkowników do strefy pozostającej poza kontrolą państwa - mówi dr Katarzyna Malinowska-Sempruch, dyrektor Global Drug Policy. Według Malinowskiej-Sempruch "liberalna" Holandia lepiej wypada w europejskich pomiarach stopnia używania marihuany niż nasza konserwatywna Polska. Znacznie lepiej też są w niej rozwinięte mechanizmy wspierania osób uzależnionych.
Coffee shopy
- Polityka narkotykowa Holandii opiera się przede wszystkim na dążeniu do odseparowania rynków miękkich i twardych narkotyków, tak żeby użytkownicy marihuany nie byli narażeni na kontakt z bardziej niebezpiecznymi substancjami. Temu mają służyć coffee shopy. Posiadanie substancji psychoaktywnych na własny użytek jest zdekryminalizowane. W przypadku tzw. twardych narkotyków Holandia postawiła na politykę zorientowaną na zdrowie publiczne, inwestując w szeroko zakrojone serwisy pomocowe, społeczne i zdrowotne - wyjaśnia badaczka i dodaje, że jedną z największych zalet holenderskiej polityki jest pragmatyzm oraz oparcie na obiektywnych danych.
- Jest też efektywna. Holandia poradziła sobie z problemem stygmatyzacji użytkowników, jej obywatele nie są notowani w rejestrze karnym. Uniknięto związanej z używaniem narkotyków epidemii HIV, umieralność w związku ze stosowaniem substancji psychoaktywnych jest niska - twierdzi Malinowska-Sempruch.
Nie tylko plusy
Badaczka zaznacza jednak, że holenderska polityka narkotykowa ma też wady.
- Mankamentem tej polityki jest natomiast brak regulacji kwestii zaopatrywania coffee shopów. To pozostawia przestrzeń, którą zagospodarowują organizacje przestępcze. Nie dziwi fakt, że 75 proc. władz gmin i miast, gdzie działają coffee shopy, uważa, iż rząd powinien uregulować sprawę zaopatrzenia - twierdzi badaczka. Utworzenie coffee shopów pozwoliło Holendrom zwiększyć kontrolę nad miękkimi narkotykami. Ze sprzedaży marihuany rok rocznie do budżetu państwa trafia setki milionów euro, które są wykorzystywane na profilaktykę, czy leczenie.
Pieniądze na leczenie
- Separacja rynków skutkuje niższą liczbą wpisów w rejestrze karnym, mniejszym wykluczeniem społecznym użytkowników i bardziej kontrolowaną konsumpcją substancji psychoaktywnych, zwłaszcza tzw. twardych narkotyków. Przynosi też wymierne korzyści finansowe w postaci ok. 400 mln euro rocznie z podatków ściąganych z ponad 700 działających coffee shopów. Szacuje się, że Holandia wydaje na politykę narkotykową 2 mld euro rocznie. - Około 540 mln kosztuje profilaktyka (42 mln), leczenie (278 mln) i redukcja szkód (220 mln). Ponad 1,5 mld euro wydaje Holandia na działania organów ścigania w zakresie polityki narkotykowej i pozbawienie wolności osób skazanych za przestępstwa związane z narkotykami. 400 mln pochodzące z podatków odprowadzanych od działalności coffee shopów to kwota, która może pokryć większość wydatków państwowych związanych z profilaktyką lub z terapią i działaniami pomocowymi - przekonuje Malinowska-Sempruch.
Jak jest w Polsce?
Za posiadanie i sprzedaż marihuany w Polsce można trafić do więzienia. Obowiązujące nad Wisłą prawo narkotykowe jest obok białoruskiego najbardziej restrykcyjnym w Europie. Według danych Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej (PSPN) w Polsce co 3 minuty zatrzymywana jest osoba podejrzana o posiadanie narkotyków. Rocznie zaś ta liczba przekracza 30 tys. osób.
Ten stan chciała zmienić PSPN proponując nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. - Polska ustawa narkotykowa wymaga kompleksowej zmiany - odejścia od polityki karania użytkowników narkotyków i osób uzależnionych oraz zmiany systemu leczenia - wprowadzenia leczenia substytucyjnego na receptę (leczenie farmakologiczne dla uzależnionych od opiatów, które dziś podlega ścisłej kontroli) oraz możliwości stosowania medycznej marihuany, jak i szerszego zastosowania opiatów w opiece paliatywnej. To czerwone wykrzykniki - zmiany, które potrzebną są już teraz - twierdzi Agnieszka Sieniawska, przewodnicząca Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej.
Populizm polityków?
W lutym tego roku projekt nowelizacji autorstwa PSPN odrzuciła Komisja Ustawodawcza nie dopuszczając dokumentu do dalszych prac sejmowych. - Trudno znaleźć oponenta racjonalnej polityki narkotykowej wśród naukowców, zaś wśród polityków, którzy nie mają pojęcia o skutecznej polityce narkotykowej - nadal wielu. Niestety w polskim Sejmie panuje populizm. Tematyka narkotyków jest jak widać zbyt kontrowersyjna, aby móc ją rozpatrywać kierując się dowodami naukowymi. Nie było żadnych merytorycznych podstaw do odrzucenia naszego projektu ustawy - uważa Sieniawska. Polska Sieć Polityki Narkotykowej nie składa broni i już przygotowała kolejny projekt nowelizacji ustawy, który zawiera postulat dekryminalizacji oraz wprowadzenia tabeli wartości granicznych na wzór rozwiązań czeskich. - Będziemy starać się, by projekt został procedowany jeszcze w tej kadencji Sejmu - zapewnia przewodnicząca PSPN.
Co piąty uzależniony od konopi
Ale przed zbyt pochopnymi zmianami w prawie ostrzega Przemysław Bogusz, rzecznik prasowy Stowarzyszenia MONAR. Podkreśla, że marihuana jest bardziej szkodliwa, niż to wynika z optymistycznych wypowiedzi zwolenników jej sprzedaży w kioskach.
- Wiedzą o tym doskonale nasi terapeuci i pacjenci. Wpływa negatywnie na wiele aspektów życia, co podkreślają także niezależni specjaliści. Gdyby więc uczciwie postawić sprawę, to obok wyliczeń ile państwo zarobiłoby na jej sprzedaży, należałoby pokazać jakie byłyby koszty - twierdzi Przemysław Bogusz z MONAR-u i dodaje, że w ubiegłym roku 21 proc. osób zgłaszających się do poradni MONAR-u było uzależnionych od przetworów konopi.
- Wiele osób pali marihuanę i używa innych środków psychoaktywnych, dla coraz większej grupy problemem są zaburzenia psychiczne towarzyszące długotrwałemu używaniu tego narkotyku. Oprócz kosztów leczenia są oczywiście koszty społeczne. Zwiększenie dostępności marihuany spotęgowałoby negatywne zjawiska już dziś towarzyszące jej konsumpcji. Jeśli wziąć pod uwagę to wszystko, to korzyści z dopuszczenia narkotyków do oficjalnej sprzedaży wydają się iluzoryczne - przekonuje Bogusz. Rzecznik MONAR-u twierdzi, że aby ocenić skutki sprzedaży marihuany w specjalnych sklepach w Polsce, należałoby przeprowadzić poważne badania. - Doświadczenia z dopalaczami pokazują, że teza o "owocu zakazanym", który lepiej smakuje, to mit. Jeżeli coś jest powszechnie dostępne, to znajduje nabywców - uważa Bogusz.
Autor: Marek Szymaniak / Źródło: tvn24bis.pl