Tydzień przed wyborami do Parlamentu Europejskiego socjalistyczny rząd Francji zapowiedział zniesienie podatku od dochodu dla 3 mln obywateli. Obietnica wzbudziła nieufność opozycji, opinii publicznej i komentatorów.
- W 2010 roku 17 milionów Francuzów płaciło podatek od dochodu, trzy lata później aż 20 milionów. To stanowczo za dużo - powiedział premier Manuel Valls w ubiegłym tygodniu. - Między 2010 a 2012 rokiem prawica podwyższyła podatki o 30 mld euro, lewica przez ostatnie dwa lata o tyle samo - dodał. Zdaniem szefa rządu, nadmierne podatki zabijają konkurencyjność francuskiej gospodarki.
Mniej wpływów
Z zapowiedzi rządu wynika, że zniesieniem podatku od dochodu zostanie objętych 1,8 mln gospodarstw domowych o najniższych dochodach (ok. 3 mln osób). To zdecydowanie więcej niż zapowiadane jeszcze tydzień wcześniej 650 tys. - Po konsultacji z prezydentem oraz ministrem ds. budżetu, doszliśmy do wniosku, że należy podjąć większy wysiłek w kierunku obywateli, by pokazać, że rząd dotrzymuje swoich zobowiązań - tłumaczył premier w piątek w telewizji Europe 1. W przyszłym roku podatku zatem nie zapłacą osoby o zarobkach na poziomie krajowej płacy minimalnej, czyli nieprzekraczających 14 tys. euro rocznie dla osoby samotnej, 28 tys. dla rodziny dwuosobowej czy 38 tys. dla rodziny z trojgiem dzieci. Ponadto, rząd zamierza obniżyć podatki emerytom. Tym samym, w przypadku emerytur do 1200 euro miesięcznie podatek dochodowy spadnie z 1000 do ok. 300 euro na rok. Nowe ulgi podatkowe będą kosztować skarb państwa ok. miliard euro rocznie. Kwota ta ma zostać sfinansowana dzięki bardziej skutecznej walce z oszustwami podatkowymi.
Kiełbasa wyborcza?
Złożone na kilka dni przed wyborami do europarlamentu (we Francji głosowanie odbywa się w niedzielę, podobnie jak w Polsce) rządowe zapowiedzi spotkały się z nieufnością opinii publicznej. Według niedzielnego sondażu Ifop, jedyne 40 proc. Francuzów wierzy, że rząd dotrzyma słowa. Obietnice rządu nie pozostawiają wątpliwości w szeregach opozycji, która oskarża socjalistów o kupowanie głosów wyborców. - Na tego typu zapowiedzi, praktycznie w przeddzień wyborów, nikt się już nie nabiera. Nie można Francuzom obiecywać: obniżymy podatki w zamian za to, że na nas zagłosujecie. To już nie działa - powiedział Francois Philippot, wiceprzewodniczący skrajnie prawicowego Frontu Narodowego. - Te obietnice to tylko wytrych rządu, który od wyborów lokalnych (w marcu - red.) czuje, że jest niepopularny i robi wszystko, by uniknąć kolejnej wyborczej porażki - dodał przewodniczący centroprawicowej UMP Jean-Francois Cope.
- Jeśli po wyborach rząd zmienia premiera i większość ministrów, wyznacza nowy kierunek działań i zapowiada do tego obniżkę podatków na kilka dni przed kolejnym wyrokiem w urnach, jest to niewątpliwie wyborcza kalkulacja - ocenił Francois d'Orcival, komentator polityczny tygodnika "Valeurs Actuelles".
Przed wyborami
Choć obietnica wpisuje się w zapowiadaną przez rząd politykę zmniejszenia obciążeń podatkowych, komentatorzy nie zostawiają na niej suchej nitki, wskazując na jej wyborczy kontekst. - Ulgi podatkowe zostałyby tak czy siak wprowadzone w życie, ale należy zarzucić rządowi moment, w którym zapowiedzi dokonał - uznał Thomas Guenole. - Nie jest to zresztą pierwszy taki przypadek. Były socjalistyczny premier Lionel Jospin obiecywał przed wyborami prezydenckimi w 2002 r. nowy dodatek dla bezrobotnych. Według poniedziałkowego sondażu BVA, na tydzień przed wyborami do europarlamentu to Front Narodowy cieszy się największym poparciem wyborców (23 proc.). Dalej plasuje się centroprawicowa opozycyjna UMP (21 proc.). Rządzący socjaliści z trzecim miejscem mogliby liczyć jedynie na 17 proc. głosów.
Autor: msz/klim/kwoj / Źródło: PAP