Donald Trump nie zwalnia tempa. W czwartek, w kolejnym dniu kampanii, która ma mu dać miejsce w wyścigu po fotel prezydenta USA, przyjechał do miasteczka Laredo w Teksasie położonego przy samej granicy z Meksykiem i powtórzył, że imigranci z tego kraju są "gwałcicielami i przestępcami".
Trump odwiedzający Teksas pojawił się w Laredo tylko ze swoją ochroną, bo nagle - tuż przed wyruszeniem do miasteczka - z podróży razem z nim zrezygnowali strażnicy graniczni, nie tłumacząc swojej decyzji.
Trump w Teksasie atakuje Latynosów
Trump przemawiający na wiecu mówił tymczasem, że Ameryce "grozi wielkie niebezpieczeństwo ze strony napływających imigrantów". Zapytany o to, czy wciąż podtrzymuje swoją tezę sprzed kilku miesięcy, że Meksykanie przyjeżdżający do USA to "gwałciciele", Trump odpowiedział, że "tak", i że "zna wielu ludzi, którzy też to wiedzą i od których słyszał to samo".
Odnosząc się do nagłego opuszczenia jego kolumny przez popularnych strażników z Teksasu, po wiecu wyborczym Trump wydał oświadczenie, w którym w dość dziwnej formie napisał o sobie - w trzeciej osobie.
"(Strażnicy) odjechali i zostali uciszeni przez swych mocodawców z Waszyngtonu, którzy nie chcą, by ludzie dowiedzieli się, jak bardzo źle wygląda sytuacja na granicy. A jest ona bardzo zła, co wie i o czym mówi pan Trump".
Jeszcze przed przyjazdem do Laredo Trump przypuścił atak na demokratyczną senator z tego okręgu, Judith Zafferini stwierdzając, że to z jej winy sytuacja w tej części Teksasu jest tak tragiczna.
- Jest zupełnie inaczej, niż sugeruje pan Trump posługujący się swoją zajadłą retoryką. Granica z Meksykiem nie jest strefą wojny - stwierdziła amerykańska senator w czwartkowe popołudnie.
Donald Trump, mimo niezwykle agresywnego języka, w większości sondaży przedwyborczych w USA znajduje się w ich czołówce. Partia Republikańska, z której ramienia mógłby startować w wyścigu do Białego Domu coraz mniej chętnie patrzy jednak na kandydaturę miliardera.
Autor: adso/ja / Źródło: Reuters