We Francji ruszył proces 45-letniego Iana Griffina, oskarżonego o zamordowanie polskiej bizneswoman. Kobietę znaleziono martwą w zdewastowanym pokoju pięciogwiazdkowego hotelu w centrum Paryża. Jej ciało napastnik zmasakrował marmutowym blatem od stolika. Griffinowi grozi 30 lat więzienia, ale nie przyznaje się do winy.
Jak powiedział przed sądem Griffin, tamtej tragicznej nocy 26 maja 2009 roku para poszła na kolację do wytwornej restauracji niedaleko Pól Elizejskich. W czasie posiłku 36-letnia Kinga Wolf miała odebrać mu pigułki antydepresyjne, od których Griffin był uzależniony i bezceremonialnie oświadczyć: - Wisisz mi seks.
Mężczyzna powiedział przed sądem, że odmówił, bo nie był w humorze. - Zdenerwowała się - oświadczył w środę. Dalej mężczyzna zeznał, że opuścił restaurację przed kobietą i samotnie udał się do pięciogwiazdkowego hotelu, w którym wynajęli pokój. Powiedział, że chciał jedynie "wziąć kluczyki od samochodu i wyjść".
Pokój cały we krwi
Przed sądem Griffin mówił także, że bardzo się zdziwił, kiedy w hotelu okazało się, iż partnerka wróciła wcześniej. - Wszedłem do pokoju i usłyszałem jej głos. Wtedy straciłem przytomność, nic nie pamiętam - oświadczył.
W czasie, kiedy mężczyzna miał leżeć nieprzytomny na podłodze, kobieta wykrwawiła się na śmierć. Jej czaszka, szczęka i krtań były roztrzaskane. Na jej ciele odkryto ponad 100 ran, które zadano kijem. - Kiedy odzyskałem świadomość kolejnego dnia, pokój wyglądał okropnie. Godzinami sprzątałem, wszystko wyrzuciłem do śmieci, starałem się wyczyścić tyle, ile się dało - mówił przed sądem Griffin.
Zeznał, że dopiero po południu znalazł swoją partnerkę pomiędzy materacami. Nie żyła.
"Wiedziałem tylko, że wydarzyło się coś złego"
Oświadczenie Griffina wzbudziło ciekawość sędziego Didiera Safara, który zapytał, dlaczego tak długo czasu minęło, zanim pomyślał o swojej dziewczynie.
- Nawet o niej nie myślałem. To zdarzało się już wiele razy wcześniej - powiedział. Wyjaśnił, że już nawet "od 30 do 40 razy" musiał barykadować się w domu przed agresywną dziewczyną, która niespodziewanie dostawała ataków szału.
Zapytany przez sędziego, czy jego wątpliwości nie wzbudziło to, że cały pokój był wymazany krwią, odpowiedział. - Nie wiedziałem tego, że była martwa. Gdybym wiedział, że lekarz mógłby jej pomóc, wezwałbym go. Wiedziałem tylko, że wydarzyło się coś złego - zeznał 45-latek.
Prokuratura: zabił, zacierał ślady
Trochę inna wersja wydarzeń wyłania się z akt prokuratorskich. Zmasakrowane ciało 36-letniej Polki, milionerki, która fortuny dorobiła się na handlu warzywami, odkryła dopiero policja. Funkcjonariusze przybyli do hotelu ok. godz. 21, zaalarmowani przez zaniepokojonego brata Wolf. Marek Wolf bezskutecznie przez cały dzień próbował skontaktować się z siostrą.
Kiedy policjanci dotarli do hotelu, na drzwiach pokoju wynajmowanego przez parę, wisiała karteczka z napisem "nie przeszkadzać". Jeden z funkcjonariuszy, którego wysłano do hotelu, zeznał, że pokój był sceną rzadko spotykanego okrucieństwa i przemocy. Griffina, który uprzednio pozacierał ślady, nie było już na miejscu. Miał opuścić hotel jeszcze poprzedniego dnia po zamówieniu trzech filiżanek kawy - jak zeznała obsługa hotelowa. Poinstruował pracowników, że jego "żona" śpi i poprosił, by jej nie przeszkadzać.
Zatrzymano go pięć dni później w lesie niedaleko Macclesfield w Wielkiej Brytanii. Mężczyzna uciekł porsche swojego ojca.
Brytyjczyk Ian Griffin prowadził sieć solariów i sklepów z gadżetami w północno-zachodniej Anglii. Zbankrutował w 2006 roku. Jest oskarżony o zabójstwo, za co grozi mu 30 lat więzienia. Wyrok zostanie ogłoszony w piątek.
Autor: pk\mtom\kwoj / Źródło: thelocal.fr, guardian