Posłowie niemieckiej koalicji rządowej i opozycji przyznali w piątek podczas debaty w Bundestagu o masakrze Ormian, że Cesarstwo Niemieckie było współodpowiedzialne i ponosi współwinę za zbrodnię popełnioną 100 lat temu przez imperium osmańskie.
- W setną rocznicę rozpoczęcia wypędzenia i masakry Ormian mieszkających w imperium osmańskim chylimy czoło przed ofiarami i łączymy się w żałobie z ich bliskimi - powiedział Gernot Erler. - Uznajemy niemiecką współodpowiedzialność za tamte wydarzenia, a współodpowiedzialność oznacza w tym przypadku także historyczną winę, do której się bezwarunkowo przyznajemy - dodał polityk współrządzących socjaldemokratów.
Erler przypomniał, że niemieccy dyplomaci informowali władze w Berlinie o "eksterminacji i unicestwieniu" chrześcijańskich Ormian, a niemieccy oficerowie w służbie tureckiej brali udział w masakrze. W związku z tym, że Turcja była sojusznikiem Niemiec, Berlin nie protestował przeciwko polityce "mającej cechy ludobójstwa", lecz "odwracał głowę i krył Turcję" - mówił Erler.
Chcą wspierać pojednanie turecko-ormiańskie
Polityk SPD wyjaśnił, że celem rządu Niemiec jest wspieranie procesu pojednania pomiędzy Turcją i Armenią, zapoczątkowanego w 2010 roku, lecz następnie przerwanego w wyniku presji sił nacjonalistycznych w obu krajach.
Ulla Jelpke z opozycyjnej Lewicy podkreśliła, że Ormianie padli ofiarą ludobójstwa. Celem władz tureckich było "unicestwienie Ormian i stworzenie w Anatolii etnicznie homogenicznego państwa tureckiego, a także zagrabienie własności ormiańskiej" - powiedziała posłanka Lewicy.
Jelpke skrytykowała rząd w Berlinie za próby unikania terminu "ludobójstwo" w odniesieniu do zbrodni sprzed 100 lat. - Ta zabawa w chowanego jest zawstydzająca i niegodna - powiedziała. Nie chcemy obarczać odpowiedzialnością zbiorową milionów Turków mieszkających dziś w Niemczech - podkreśliła. Znajomość i akceptacja historycznych wydarzeń jest jednak - jej zdaniem - "warunkiem pojednania".
Jak zaznaczyła, bez sojuszu Turcji z Niemcami masakra Ormian nie byłaby możliwa. "To było pomocnictwo w ludobójstwie" - oceniła Jelpke.
Słowo "ludobójstwo" padło z ust prezydenta
W czwartek wieczorem prezydent Niemiec Joachim Gauck jako pierwszy oficjalny przedstawiciel niemieckiego państwa określił mianem ludobójstwa rzeź popełnioną na Ormianach przez Turków w czasie I wojny światowej. "Los Ormian jest przykładem masowego unicestwienia, czystek etnicznych, wypędzeń, ba, nawet ludobójstwa, które w tak straszliwy sposób wywarły piętno na dwudziestym stuleciu" - powiedział Gauck podczas nabożeństwa ekumenicznego w protestanckiej katedrze Deutscher Dom w Berlinie.
Gauck użył jako pierwszy niemiecki polityk tej rangi krytykowanego przez Turcję terminu ludobójstwo. Wielu polityków miało zastrzeżenia, obawiając się przede wszystkim negatywnych reakcji Ankary.
Burzliwa dyskusja społeczna
W minionych tygodniach toczyła się w Niemczech na ten temat ożywiona dyskusja. Przede wszystkim rząd w Berlinie chciał uniknąć stosowania w oficjalnych dokumentach terminu ludobójstwo. Kanclerz Angela Merkel ostrzegała, że taka presja na Turcję może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. W Niemczech mieszka 1,5 mln obywateli tureckich oraz kilka milionów osób pochodzenia tureckiego.
Bundestag przeprowadzi w piątek dyskusję nad tekstem rezolucji w sprawie masakry Ormian. Wspólny projekt koalicji rządowej CDU/CSU-SPD zawiera słowo "ludobójstwo". Głosowanie nad projektem rezolucji ma odbyć się w terminie późniejszym, po dyskusji w komisjach Bundestagu.
Pierwsze ludobójstwo XX wieku
Według historyków w latach 1915-17 w dokonanych przez siły tureckie rzeziach i deportacjach życie straciło około 1,5 mln ormiańskich mieszkańców ówczesnego imperium osmańskiego. Natura i skala tej zbrodni, określanej powszechnie przez historyków jako pierwszy akt ludobójstwa w XX wieku, pozostaje niezmiennie tematem sporu, w którym strona turecka kwestionuje określenie "ludobójstwo". Przyznaje jedynie, że w walkach między Turkami i Ormianami, które zaczęły się w 1915 roku, było wiele ofiar po stronie Ormian, ale w żadnym wypadku nie półtora miliona, jak uważa Armenia.
Autor: kło/ja / Źródło: PAP