Wielu odpowiedzialnych za zamach z 1994 roku na ośrodek żydowski AMIA w Buenos Aires zostało potem zabitych - oświadczył były ambasador Izraela w Argentynie Icchak Awiran. Izraelski MSZ błyskawicznie zaprzeczył i nazwał stwierdzenia byłego dyplomaty "zupełnym nonsensem".
Wypowiedź Awirana dla żydowskiej agencji prasowej AJN z siedzibą w Buenos Aires zamieściła w piątek argentyńska gazeta "Clarin".
- Wiemy, kim są winni. Ogromna większość z nich jest już w zaświatach, to nasza robota - powiedział były ambasador. Stwierdził też, że głównymi winnymi zamachu byli Irańczycy.
"Kompletna bzdura"
Rzecznik rządu izraelskiego Jigal Palmor uznał tę wypowiedź za "zupełny nonsens", ale odmówił wchodzenia w szczegóły.
- Osoba, która stoi za tymi słowami (były ambasador) od dłuższego czasu nie ma z nikim kontaktu, nie jest na bieżąco z tym, co dzieje się w Izraelu - powiedział argentyńskiemu dziennikowi "La Nación" wysoko postawiony funkcjonariusz z Jerozolimy. Anonimowy rozmówca twierdzi, że powody dla których były dyplomata "formułuje bezsensowne deklaracje", są władzom Izraela nieznane. Zareagował też argentyński prokurator Alberto Nisman, który prowadzi śledztwo w sprawie zamachu. Zwrócił się on do MSZ Argentyny o wystąpienie z formalnym wnioskiem, by izraelski sędzia zmusił Awirana do złożenia zeznań pod przysięgą. - Chciałbym wiedzieć, jak on się tego dowiedział, kim mogli być ci zamachowcy i jakie ma na to dowody - powiedział.
Krwawy atak
W zamachu bombowym na ośrodek kulturalny AMIA (Stowarzyszenie Argentyńsko-Izraelskie) w Buenos Aires 18 lipca 1994 roku zginęło 85 osób, a ok. 300 zostało rannych. Awiran, który był ambasadorem w Argentynie w latach 1993-2000, nie podał nazwisk osób odpowiedzialnych za zamach, które - jak twierdzi - zostały zabite. W związku z zamachem poszukiwany był m.in. były szef proirańskiego Hezbollahu w Libanie Imad Mughija. W 2008 roku zginął w zamachu bombowym w Damaszku. Strona izraelska zaprzeczała, jakoby miała cokolwiek wspólnego z jego śmiercią.
Atak na ośrodek AMIA był najbardziej krwawym zamachem terrorystycznym w Argentynie, a zarazem najbardziej morderczym atakiem na instytucje żydowskie poza granicami Izraela od II wojny światowej. Jako odpowiedzialnych za zamach Izrael od dawna wskazuje bojówki libańskiego Hezbollahu, wspierane przez Iran.
Teheran na ławie oskarżonych
Także Argentyna oskarża Teheran o udział w zamachu z 1994 r. Buenos Aires domaga się wydania ośmiu osobistości irańskich, w tym byłego prezydenta Alego Akbara Haszemiego Rafsandżaniego.
Na początku ubiegłego roku prezydent Argentyny Cristina Fernandez de Kirchner ogłosiła, że porozumiała się z Iranem w sprawie "utworzenia komisji składającej się z pięciu wybitnych międzynarodowych prawników", których zadaniem będzie "ustalenie prawdy" na temat tego zamachu.
Izraelska praktyka
Za wiarygodnością historii Awirana przemawia to, że mordowanie zamachowców jest znaną metodą postępowania Izraela. Po zamachu podczas igrzysk w Monachium w 1972 roku, kiedy palestyńscy terroryści zamordowali 11 izraelskich olimpijczyków, Izrael odpowiedział "Operacją Gniew Boży". Mossad otrzymał zadanie wyśledzenia i wyeliminowania sprawców.
Oficjalnie władze Izraela zachowują w tej sprawie milczenie. Operacja miała trwać ponad 20 lat, podczas których w zamachach i "wypadkach" zginęło co najmniej kilkunastu terrorystów i członków Organizacji Wyzwolenia Palestyny.
Autor: mk//gak/kwoj / Źródło: PAP, haaretz.com, "La Nacion"