Dyrektor hospicjum o eutanazji dla małoletnich: Nie było dzieci, które mówiły "chcę umierać"

Decyzja belgijskiego parlamentu wzbudza wiele kontrowersji
Decyzja belgijskiego parlamentu wzbudza wiele kontrowersji
tvn24
Decyzja belgijskiego parlamentu wzbudza wiele kontrowersji tvn24

- Rozmawiamy z dzieckiem, a dziecko się zgadza, bo dziecko nam ufa. Ufa w świat dorosłych; ufa, że dorośli nie chcą zrobić mu krzywdy - mówił dyrektor wrocławskiego hospicjum Krzysztof Szmyd, odnosząc się do belgijskiej ustawy rozszerzającej prawo do eutanazji na śmiertelnie chorych małoletnich. - Gdy rodzice, lekarze przyjdą do dziecka z wiadomością: musimy przeprowadzić eutanazję, bo inaczej się nie da, dziecko się zgodzi. Ale czy to jest uczciwe? - zastanawiał się w rozmowie z TVN24.

W czwartek belgijski parlament zgodził się na rozszerzenie prawa do żądania eutanazji na śmiertelnie chore dzieci i osoby małoletnie. Na podobne rozwiązanie zdecydowała się wcześniej Holandia, jednak w tym kraju jest to możliwe jedynie w przypadku dzieci mających co najmniej 12 lat.

Decyzję belgijskich parlamentarzystów skomentował w rozmowie z TVN24 Krzysztof Szmyd, dyrektor wrocławskiego hospicjum.

Szmyd przyznał, że w jego opinii takie rozwiązanie nie jest uczciwe wobec dzieci. - Dziecko, które trafia na taki oddział, jest chore, rozmawia z rodzicami, rozmawia z lekarzem. Oni mu tłumaczą: będziesz musiał przyjmować chemioterapię, po której będziesz czuł się źle, będziesz wymiotować, będziesz miał zapalenia śluzówek. Jeśli jest guz, lekarz i rodzice mówią: trzeba wykonać amputację kończyny, bo inaczej się nie da - wyjaśniał. - Rozmawiamy z dzieckiem, a dziecko się zgadza, bo dziecko nam ufa. Ufa w świat dorosłych; ufa, że dorośli nie chcą zrobić mu krzywdy - dodał.

- Gdy rodzice, lekarze przyjdą do dziecka z wiadomością: musimy przeprowadzić eutanazję, bo inaczej się nie da, dziecko się zgodzi. Ale czy to jest uczciwe? Czy naprawdę mamy prawo tak traktować dzieci? - zastanawiał się.

Jednym z argumentów, który pojawiał się przy okazji dyskusji nad eutanazją dla śmiertelnie chorych małoletnich, było stwierdzenie, że zmagające się z ciężkimi chorobami dzieci są bardziej dojrzałe i świadome.

"Dzieci nie mają nierealnych oczekiwań"

Krzysztof Szmyd zauważył jednak, że nawet jeśli dzieci zaskakują dojrzałością i świadomością trudnej sytuacji, w jakiej się znajdują, nie spotkał się w swojej praktyce z małymi pacjentami, którzy mówiliby o śmierci. - Byli pacjenci, którzy chcieli żyć, tyle, ile im tego życia zostało. Dzieci nie mają nierealnych oczekiwań. Niektóre chcą mieć kota, inne pojechać nad morze. I my jako lekarze, wolontariusze, pielęgniarki o to walczyliśmy, mając poczucie, że jeśli uda nam się spełnić to życzenie, to robi coś dobrego - wyjaśnił.

- Mieliśmy pacjentkę, która mieszkała w małej wsi i marzyła o tym, żeby pojechać do fryzjera i pójść do restauracji i udało się nam to zrobić - wspominał. - Nie było dzieci, które mówiły: zabierzcie mnie stąd, ja już tego nie chcę, chcę umierać - powiedział, dodając, że nie rozumie twórców ustaw takich jak belgijska.

- Nie rozumiem posłów, którzy głosują, bo wydaje mi się, że nie znają tematu, a podejmują decyzję, które otwierają świat medycyny na nieznane - ocenił Szmyd.

- Pewnie wiele osób śledzących temat ma świadomość, że eutanazja była już bardzo szeroko próbowana w Europie w XX wieku. Próbowała tego III Rzesza - dodał.

Autor: kg\mtom / Źródło: tvn24