- To nie wina szpitala, tylko systemu opieki zdrowotnej – tak dyrektor Szpitala Wolskiego komentuje sprawę pacjentki, która kilkanaście godzin spędziła na stołku czekając na przyjęcia do lecznicy.
- Jakby państwo zapytali dzisiaj, jak wygląda sytuacja na oddziale internistycznym, to jest dramat - tak Marek Balicki, dyrektor Szpitala Wolskiego komentuje problemy z łóżkami w swojej placówce. - To tak naprawdę jest problem systemu i będzie się to pogarszać z kwartału na kwartał – ocenia dyrektor.
Balicki zwołał konferencję prasową po emisji reportażu w programie "Blisko Ludzi". Reporter telewizji TTV opisał w nim sytuację kobiety, która do szpitala przy Kasprzaka miała być przyjęta na leczenie choroby wieńcowej. Lekarz miał jej powiedzieć, że trzy dni musi poczekać na stołku, aby ktoś ją przyjął na oddział.
Ostatecznie, po kilkunastu godzinach kobietę skierowano do innego szpitala.
Za mało łóżek
Dyrektor podkreśla, że jego szpital obsługuje mieszkańców Woli i Bemowa – w sumie to 266 tysięcy potencjalnych pacjentów. – Taki rejon wyznaczył wojewoda mazowiecki, który sprawuje nadzór nad ratownictwem medycznym województwa – zaznacza Balicki.
Szpital przy Kasprzaka ma prawie 300 łóżek, z czego 105 to miejsca na oddziale internistycznym. – W minionym roku obłożenie interny wynosiło ponad 110 procent. Na szpitalnym oddziale ratunkowym obłożenie wynosiło 188 procent. To powoduje, że przez cały rok kilkunastu pacjentów codziennie spędza noc i dzień na korytarzu, często na polówce oczekując na miejsce na oddziale lub przyjęcie do innego szpitala – przyznaje dyrektor.
Zawinili urzędnicy wojewody?
Balicki wystąpił do wojewody mazowieckiego o zwiększenie liczby łóżek internistycznych kosztem 30 łóżek oddziału psychiatrycznego tego szpitala. Według Balickiego oddział psychiatryczny nie ma nigdy pełnego obłożenia.
- Wojewoda wydał zgodę na trzy miesiące, choć zgodnie z przepisami może być to nawet i pół roku. W styczniu wystąpiliśmy o przedłużenie, niestety dostaliśmy odpowiedź odmowną – przekazał dziennikarzom dyrektor.
Za taki stan rzeczy obwinia urzędników wojewody. – Może gdyby posiedzieli ileś tam godzin na szpitalnym oddziale ratunkowym, to zrozumieliby sytuację – zastanawiał się dyrektor Balicki.
bf/roody