Ten mecz trzeba wygrać. Dziś wieczorem Legia zawalczy z Hapoelem Tel-Awiw o pierwsze punkty w Lidze Europejskiej. To teoretycznie nasz najsłabszy przeciwnik w grupie.
- Nie wyobrażam sobie, abyśmy nie walczyli o zwycięstwo. Jeżeli marzymy o awansie, musimy wygrywać przed własną publicznością. Wszyscy fachowcy wskazują Hapoel jako najsłabszego rywala w naszej grupie. Jeżeli nie poradzimy sobie z Izraelczykami, możemy mieć problemy z awansem - mówi stanowczo trener gospodarzy Maciej Skorża.
Trzeba walczyć!
Najsłabszy rywal, nie oznacza wcale rywala słabego, a Legia gra w tym sezonie w kratkę. Rewelacyjne występy, jak ten ze Spartakiem, przeplata bardzo słabymi, jak przegrana ze, zdawałoby się, niegroźnym Podbeskidziem Bielsko-Biała. Ostatni występ w Lidze Europejskiej też nam nie wyszedł. Z PSV Eindchoven przegraliśmy, bo oddaliśmy inicjatywę gospodarzom i głównie się boniliśmy z rzadka tylko kontratakując. Taka gra na Hapoel na pewno nie wystarczy. Dla zwycięstwa będzie więc kluczowe, czy wieczorem na Pepsi Arena wyjdzie ta Legia z Moskwy - zdeterminowana, waleczna i odważna, czy wystraszona Legia z Eindchoven.
Na szczęście ostatnio radzimy sobie nieźe. Po trzech kolejnych porażkach udało nam się ograć Rozwój Katowice i GKS Bełchatów. Maciej Skorża będzie mógł też prawdopodobnie w końcu zagrać swoim najsilniejszym składem, bo, jak informuje legia.com, kontuzje udało się wyleczyć Kucharczykowi, Manu i Vrdoljakowi.
- Podopieczni trenera Skorży mogą zdominować rywala walką fizyczną. Izraelczycy preferują piłkę techniczną i mogą sobie nie poradzić z agresywnym stylem gry - ocenia w rozmowie z legia.com były legionista, Grzegorz Wędzyński, który w lidze grał przez kilka lat.
Możemy się więc spodziewać emocjonującego spotkania.
Początek już o 21.05