Atak zimy, który w połowie stycznia nawiedził Stany Zjednoczone, pobił kilkanaście rekordów. Temperatura w na ogół ciepłych miastach południowego wschodu spadała do wartości, które nigdy nie były obserwowane w tym regionie. Występowały śnieżyce. Chociaż tegoroczna zima okazała się surowa, statystycznie zimowe miesiące przynoszą coraz łagodniejsze warunki.
19 stycznia nad południowo-wschodnie Stany Zjednoczone nadciągnęła strefa opadów śniegu napędzana przez zimne, arktyczne powietrze. Obszar od Teksasu po Wschodnie Wybrzeże został postawiony w stan gotowości - prognozy wskazywały, że dosypie nawet 20 centymetrów śniegu. Chociaż dla wielu mieszkańców północy takie sumy to chleb powszedni, niektóre południowe stany nie dysponowały nawet pługami śnieżnymi i musiały je sprowadzać z innych regionów.
Rekordowy mróz i śnieżyce
Jak wynika z danych Narodowej Agencji Oceaniczno-Atmosferycznej (NOAA), styczniowy atak zimy pobił wiele rekordów. W Nowym Orleanie w Luizjanie 22 stycznia termometry pokazały -3,3 stopnia Celsjusza - to najniższa wartość od 1940 roku. Tego samego dnia w mieście Lafayette padło -15,6 st. C. najmniej od 1893 r., zaś w położonym nieopodal malutkim New Iberia zanotowano -16,7 st. C, najniższą wartość w historii miejscowości.
Synoptycy wyjaśnili, że również opady śniegu okazały się wyjątkowo obfite. Rekordy zanotowano w niektórych miejscowościach w Teksasie, Luizjanie, Alabamie i na Florydzie. 21 i 22 stycznia lokalne biuro Narodowej Służby Pogodowej (NWS) w Lake Charles w Luizjanie wydało pierwsze w historii ostrzeżenia przed śnieżycami dla części stanu. Niektóre miejsca zgromadziły ponad 25 cm śniegu, co oznacza, że w tym sezonie zimowym były bardziej śnieżne niż słynące z ostrych zim miasta położone na północy, na przykład Chicago.
Efekt Zatoki Meksykańskiej
Według Nicole Collins z NOAA, która opracowywała dane, historyczne śnieżyce okazały się wypadkową kilku czynników. Rozpad wiru polarnego - ogromnego niżu stratosferycznego znad Arktyki - spowodował przemieszczenie się mas chłodnego powietrza na południe, w kierunku Zatoki Meksykańskiej. Przez pewien czas zimne powietrze zalegało nad wybrzeżem, powoli wzmacniając przepływ wilgoci znad wód na ląd. Zderzenie wilgoci z suchym powietrzem arktycznym doprowadziło do powstania efektu jeziora - w tym przypadku była nim jednak Zatoka Meksykańska.
Procesy rozrywania wiru polarnego mogą być w pewnym stopniu powiązane ze zmianami klimatycznymi. Według ekspertki NOAA ds. wirów polarnych Amy Butler, jedna z hipotez zakłada, że zwiększone topnienie arktycznego lodu morskiego może wydłużyć kształt wiru, umożliwiając tym samym łatwiejszy przepływ arktycznych podmuchów na południe. Hipoteza ta wymaga dalszych analiz.
Nicole Collins zauważyła, że chociaż od czasu do czasu padają nowe rekordy zimna, zimy w Stanach Zjednoczonych statystycznie wciąż stają się coraz łagodniejsze. Ekstremalne zimno nadal występuje, ale prawdopodobieństwo jego wystąpienia maleje z czasem.
Źródło: NOAA
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/DERICK HINGLE