Gwałtowne ulewy w czwartkowy poranek sparaliżowały rejon Bostonu w amerykańskim stanie Massachusetts, zamieniając drogi w rwące potoki. Kierowcy utykali w wodzie, a ich samochody dosłownie unosiły się na falach.
Czwartkowy poranek zamienił się w koszmar dla wielu kierowców w rejonie Bostonu, gdy nagła ulewa doprowadziła do zalania dróg I-93 i I-95. Woda pojawiła się błyskawicznie, unieruchamiając samochody, zwłaszcza na przedmieściach Bostonu - w Milton i Quincy.
Auta zamieniły się w łodzie
Jedną z osób, które utknęły w wodzie na drodze ekspresowej w Milton, była Kerri Kuehne. Jej samochód zatrzymał się nagle, mimo że - jak podkreśla - nie zdejmowała nogi z gazu. - Za każdym razem, gdy przejeżdżała ciężarówka [...], nasze pojazdy poruszały się jak łodzie. Prawie uderzaliśmy się nawzajem. Nadchodziły fale i można było poczuć, jak podnoszą samochód. To było szalone - opowiadała.
Nieopodal, w Braintree, ratownicy wyciągali z wody weterana wojennego, który został porwany przez nurt, gdy próbował przejść przez zalany odcinek drogi. - Myślałem, że to tylko kilka centymetrów wody, ale zanim się zorientowałem, porwało mnie - mówił po akcji ratunkowej. Wspominał, że służby ratunkowe weszły do wody po pas, by mu pomóc. - To moi bohaterowie - podkreślił.
Dlaczego doszło do takiej powodzi?
Jak poinformował Departament Transportu Massachusetts (MassDOT), infrastruktura nie poradziła sobie z nawalnymi opadami. Woda nie miała gdzie odpłynąć, zalewając drogi i powodując wielogodzinne paraliże komunikacyjne.
CZYTAJ TAKŻE: Setki zaginionych po powodzi. Rośnie liczba ofiar
Choć drogi zostały ponownie otwarte, a poziom wody opadł, wielu mieszkańców i kierowców nadal dochodzi do siebie po chaosie. Setki samochodów zostały uszkodzone, a wielu pasażerów musiało porzucić swoje pojazdy, by szukać pomocy pieszo.
Źródło: ENEX