Cyklon Garance spustoszył w piątek francuskie terytorium zamorskie Reunion. Nie żyją co najmniej trzy osoby, mnóstwo ludzi zostało pozbawionych dostaw wody pitnej oraz prądu. Meteorolodzy przekazali, że sytuacja zaczyna się stabilizować, jednak mieszkańcy wciąż są proszeni o pozostanie w domach.
Trzy osoby zginęły w wyniku niebezpiecznych warunków pogodowych, jakie przyniósł francuskiemu terytorium zamorskiemu Reunion cyklon Garance. Nowe dane przedstawił premier Francji Francois Bayrou. W piątek po południu informowano, że nie żyje jedna osoba, zaś dwie inne są uznawane za zaginione.
Francuska agencja meteorologiczna przekazała, że choć najgorsze już minęło, Reunion wciąż może doświadczać silniejszych opadów deszczu oraz porywów wiatru, które mogą dochodzić do nawet 100 kilometrów na godzinę. Meteorolodzy przekazali, że pogoda powinna poprawić się w sobotę.
Władze wydały nakaz, aby mieszkańcy nie opuszczali swoich domów.
"Cyklon nadal stanowi zagrożenie dla wyspy, wzywam wszystkich do przestrzegania zaleceń lokalnych władz" - przekazał Bayrou.
Bardzo trudne warunki pogodowe
Cyklon uderzył w piątek rano w północne wybrzeże Reunionu na Oceanie Indyjskim. Przyniósł ze sobą porywy dochodzące do nawet 155 kilometrów na godzinę. Kilka godzin później opuścił południowo-zachodnią część wyspy.
Władze Reunionu ogłosiły w piątek rano fioletowy, najwyższy alert meteorologiczny, ale po osłabnięciu żywiołu prefektura obniżyła poziom alarmu do czerwonego. Oznacza to, że ratownicy mogli opuścić schronienie i rozpocząć ocenę szkód oraz pomoc poszkodowanym.
- Sytuacja poprawia się na północy wyspy, ale nie w punktach szczytowych na zachodzie - powiedział w piątek po południu prefekt regionu Patrice Latron, wskazując na obfite opady deszczu.
Problemy w dostawach prądu
Aż 180 tysięcy gospodarstw domowych, czyli około 42 procent klientów lokalnego zakładu energetycznego, straciło zasilanie, a prawie 10 procent nie miało dostępu do wody pitnej. Wpłynęły także doniesienia o uszkodzonych budynkach i pozrywanych dachach.
"Na lotnisku w Gillot [na Reunionie - przyp. red.] zaobserwowano podmuch o prędkości 214 kilometrów na godzinę. Podobnych wartości nie notowano tutaj od czasu burzy Jenny w 1962 roku, a wykorzystanie nowoczesnego sprzętu obserwacyjnego pozwoliło potwierdzić, że jest to rekord stacji" - przekazał oddział agencji Meteo-France monitorujący sytuację pogodową na Oceanie Indyjskim.
Uderzenie żywiołu
Jak podały lokalne media, na Reunionie i sąsiednim Mauritiusie od środy trwały przygotowania przed przejściem żywiołu. Na wyspach były zamknięte główne lotniska, a mieszkańcy i turyści zostali poproszeni o pozostanie w domach i hotelach. Ruch lotniczy na Mauritiusie przywrócono dopiero w piątek.
Osoby, które zostały uwięzione na Mauritiusie, otrzymały środki na owady oraz latarki i baterie na wypadek braku prądu. Na Reunionie wszystkie gminy otworzyły schroniska dla ludności. W stolicy wyspy - Saint-Denis - mieszkańcy rzucili się do sklepów, by zaopatrzyć się w artykuły pierwszej potrzeby.
Silny wiatr i deszcz dawały się we znaki lokalnym mieszkańcom jeszcze przed uderzeniem cyklonu. W położonej na południu Reunionu gminie Le Tampon w piątek rano doszło do podniesienia się poziomu wody w rzekach, a niektóre pola zostały zalane.
Źródło: Reuters, Le Monde, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Reuters