Po wichurach Dudley i Eunice następuje kolejna - Franklin (zwany także Antonią). Atlantyckie wiry powietrza przyniosły ostatnio wyjątkowe zniszczenia, a przed nami jeszcze kilka dni silnych zawirowań w pogodzie. Luty w tym roku przepadł, ten termiczny. Panuje faktycznie przedwiośnie z pogodą typową dla kapryśnego marca - pisze Arleta Unton-Pyziołek, synoptyk tvnmeteo.pl.
Dopiero w sobotę 26 lutego pojawia się szansa na rozwój stabilnego, spokojnego wyżu nad Środkową Europą.
Ziemia jest ciepła aż po Ural
Głębokie układy niżowe, sztormy, wichury - to norma w okresie przejściowym między zimną zimą a ciepłą wiosną. Tyle, że przed nastąpieniem tej szarpaniny w pogodzie powinien był rozwinąć się silny, rosyjski wyż, by skuć lodem ziemię, otulić świat mroźną ciszą. Ale ziemia jest ciepła aż po Ural, a rozhukane niże atlantyckie wdzierają się głęboko w kontynent europejski. I nie ociągają się, bo w ciągu 24 godzin potrafią pokonać ponad 1500 kilometrów. Centrum wiru Franklin w niedzielne popołudnie prześlizgnęło się między Islandią a Szkocją, z bardzo niskim ciśnieniem rzędu 950 hektopaskali, wymuszając tym samym silny ruch powietrza. W poniedziałek po południu ulokuje się nad Bałtykiem, aby we wtorek przelecieć już nad dachami Petersburga.
By dokonać zniszczeń, do jakich doszło w ostatnich dniach od Szkocji po Karpaty, potrzeba dużo energii. A cyklony szerokości umiarkowanych mają jej w ostatnich latach pod dostatkiem. Czerpią z dystrybutora, jakim jest Ocean Atlantycki. To coraz cieplejsze wody oceaniczne dostarczają wirom paliwa, którym jest para wodna. Parowanie wody, a następnie jej skraplanie, wiąże się z użyciem, a następnie oddaniem wielkich pokładów ciepła. Do zamiany kilograma wody w parę potrzeba ogromnej ilości energii (wartość ciepła parowania dla wody wynosi 2260 kilodżuli na 1 kilogram). A że w przyrodzie nic nie ginie, energia wędruje po świecie. Od czasu do czasu sprawia, że ludzie tracą życie, zdrowie, mienie, dach nad głową.
Cyklony - potężne źródło energii
Tymczasem tę energię, która "przewala się nad naszymi głowami", jak trafnie stwierdził poznański klimatolog dr Bogdan Chojnicki, możemy i powinniśmy wychwycić, wykorzystać, zamiast trwać przy wydobywaniu paliw kopalnych i podgrzewać dalej atmosferę niczym zupę.
Przemarsz cyklonów szerokości umiarkowanych pokazał, jak potężnym są źródłem energii i jak pomóc mogą w uniezależnieniu nas od paliw kopalnych i ich dystrybutorów. Cyklon Eunice zostawił po sobie pas zniszczeń, ale jednocześnie napędził turbiny wiatrowe i przyczynił do gwałtownego spadku kosztów pozyskania energii. Na Wyspach Brytyjskich odnotowano najwyższą w historii produkcję prądu przez farmy wiatrowe. W ciągu ostatniego wietrznego tygodnia produkcja ta wyniosła ponad 11 gigawatów, podczas gdy z gazu - około 7 gigawatów. Na terenie Niemiec hurtowe ceny energii spadły o dwie trzecie.
Wietrzne dni wykorzystały również polskie elektrownie wiatrowe. Kiedy w ubiegłym tygodniu, ze środy na czwartek, Europa Środkowa dostała się pod wpływ niżu Dudley, elektrownie wiatrowe na terenie Polski wyprodukowały tyle energii, ile pozwoliłoby na zasilenie trzech tysięcy gospodarstw domowych przez cały rok. Jak doniosło Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej, odnotowaliśmy rekord produkcji energii z wiatru.
Kolebka cyklonów
Wichur będzie jeszcze wiele, i tej wiosny, i w kolejnych latach. Ich źródło bije daleko stąd, u wschodnich wybrzeży Kanady, między półwyspem Labrador i Grenlandią. Tam znajduje się kolebka cyklonów szerokości umiarkowanych. Tam rodzą się zawirowania powietrza o wielkim potencjale, szczególnie w chłodniejszej połowie roku. Podczas gdy niż Franklin wkracza nad Europę północno-zachodnią, zrywa dachy i rozkręca turbiny wiatrowe, w okolicach Labradoru rodzi się nowy wir. Na zdjęciu satelitarnym widoczny jest już młody cyklon, który do nas dotrze w czwartek 24 lutego.
Na styku mas chłodnego powietrza płynącego znad Arktyki Kanadyjskiej i ciepłego wilgotnego znad środkowego Atlantyku powstaje impuls do unoszenia się ciepła, pod które wciska się ciężki i gęsty chłód. Gdy piętrzą się chmury, skraplająca się para wodna dostarcza ogromnych ilości energii do atmosfery. Unoszące się powietrze przyczynia się do spadku ciśnienia przy powierzchni wody, tworząc w powietrzu dolinę, w którą natychmiast zaczyna spływać otaczające ją powietrze. A ruch obrotowy Ziemi wymusza ruch wirowy powietrza, które zachowuje się jak woda w wannie po wyjęciu korka. Cały proces zapętla się, a powstały wir - rozrasta. Pchany przez cyrkulację w szerokościach umiarkowanych z zachodu na wschód, wędruje nad wodami Atlantyku. Ciśnienie w jego centrum szybko spada i w okolicach Islandii wir jest już prawdziwym monstrum. Jest niczym studnia z coraz głębszym dnem.
W ostatnich dniach temperatura wód powierzchniowych Atlantyku u wybrzeży Kanady była cieplejsza o 4-5 stopni w porównaniu z pomiarami w wieku XX, dokładnie w latach 1970-2000. Z tym wiąże się wzrost siły cyklonów szerokości umiarkowanych. Na ile podnoszenie się temperatury oceanu wynika z naturalnych procesów, a na ile z wpływu człowieka na środowisko naturalne, nie ma stuprocentowej pewności. To proces skomplikowany i wciąż badany. Jednak dziś, do jakichkolwiek wniosków dotrą badacze, temperatura wód powierzchniowych oceanu wzrasta. Tym samym więcej pary wodnej dostaje się do atmosfery i tym więcej energii uwalnia się tuż nad naszymi głowami. Musimy mieć tego świadomość, musimy umieć się przystosować, powinniśmy również umieć to wykorzystać.
Źródło: tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock/climatereanalyzer.com