Gdy w Nowym Orleanie zmarł czteroletni chłopiec, zarażony mózgożerną amebą Naegleria fowleri, lekarze zastanawiali się, dlaczego dziecko miało kontakt ze śmiertelnie niebezpiecznym pierwotniakiem. Bardzo możliwe, że to przez huragan Katrina, który zrujnował miasto w 2005 roku.
Naegleria fowleri to pierwotniak, który dostaje się do organizmu przez nos, gdy ofiara zanurzy się w ciepłej, stojącej wodzie (np. w jeziorze). Zgon zwykle następuje po kilku dniach od infekcji.
Obcy w parafii
Groźnego pierwotniaka, który zabił kilkuletniego chłopca z Nowego Orleanu, znaleziono w instalacji wodnej parafii świętego Bernarda. Od chwili zidentyfikowania go, obowiązuje zakaz użytkowania tamtejszej wody. Specjaliści pracują nad tym, by ją oczyścić.
To pierwszy przypadek, kiedy zidentyfikowano amebę w chlorowanej, czystej wodzie, znajdującej się w kanalizacji miejskiej. Dotychczas uważano, że występuje ona w jeziorach i innych ciepłych, stojących wodach.
Wina huraganu?
Naukowcy są pewni, że w luizjańskiej parafii św. Bernarda ameba znalazła się dzięki... huraganowi Katrina, który spustoszył Nowy Orlean w 2005 roku.
- Przed huraganem populacja parafian liczyła blisko 67 tys. ludzi, zaś po - zaledwie 15 tys. ludzi. To miało wpływ na stan wody, jaka znajdowała się w kanalizacji - twierdzi Jake Causey, szef departamentu zdrowia Luizjany. - Ze względu na spadek jej zużycia, w wielu rurach woda po prostu stała - podkreślał Causey.
Jego opinię podziela epidemiolog Jonathan Yoder. Uważa, że gdyby w rurach był zachowany płynny przepływ wody, problem by się nie pojawił. To dzięki stałemu uzupełnieniu poziomu chloru, niezbędnego by zachować wysoki poziom sanitarny.
Autor: mb/map / Źródło: ABC News
Źródło zdjęcia głównego: CDC (Centers for Disease Control and prevention)