Wszyscy na świecie spekulują na temat globalnego ocieplenia. Na konferencjach znawcy przestrzegają społeczeństwo przed jego skutkami i uświadamiają, by dla dobra naszej planety, ograniczyć wszelką emisję gazów cieplarnianych. Jednak okazuje się, że ocieplenie klimatu nie postępuje tak szybko jak kiedyś.
Prądy morskie kształtują warunki klimatyczne na świecie. Ostatnio odkryto, że obieg wody w oceanach wpływa na tempo wzrostu globalnej temperatury. Naukowcy twierdzą, że prądy morskie krążące po Oceanie Atlantyckim przyczyniły się spowolnienia ocieplenia klimatu w ostatniej dekadzie. Ponadto uprzedzają, że sytuacja może się powtórzyć w następnym dziesięcioleciu.
Wzrost o 0,05 st. C
Naukowcy zaobserwowali tą anomalię, mimo zwiększonej ilości dwutlenku węgla w atmosferze. Spowolnienie efektu cieplarnianego pierwszy raz dostrzegli w 1999 roku.
Według Międzyrządowego Zespołu do spraw Zmian Klimatu (IPCC), średnia temperatura na świecie wzrosła o około 0,05 st. C na dekadę w okresie 1998 - 2012.
Dla porównania, średnia dziesięcioletnia z sześćdziesięciolecia 1951-2012 wyniosła 0,12 st. C.
Cykle oceanu
Eksperci tłumaczą, że obieg wody w oceanie też ma swój cykl, który przeważnie trwa 30 lat. W tej chwili ciepłe prądy morskie spowolniły, przez co oddają więcej ciepła w głąb, gdzie jest ono magazynowane. Przestrzegają jednak, że po tym cyklu nastąpi gwałtowny wzrost średniej temperatury na świecie.
Poszukiwanie przyczyny
Od lat specjaliści próbowali wytłumaczyć, dlaczego przy dużej emisji gazów cieplarnianych do atmosfery nie obserwuje się odpowiednie dużego wzrostu globalnej temperatury powietrza. Powstały różne hipotezy, m.in. zwiększona aktywność wulkaniczna w XXI wieku. Szukano także przyczyn poza naszą planetą. Podejrzewano nawet zmiany aktywności słonecznej. Dopiero rok temu zaczęto rozważać nad wpływem oceanów, które stanowią przecież ponad 70 procent powierzchni Ziemi. Tak duże akweny muszą w jakiś sposób wpływać na klimat, jeśli w mniejszym stopniu wpływają na pogodę.
Pierwszym tropem był tworzący się na Pacyfiku upwelling - wypływ chłodniejszych wód głębinowych na powierzchnię akwenu. Jednak teoria ta nie zyskała stosownego poparcia. Najnowsze badania wskazują na wpływ prądów morskich (szczególnie ciepłego prądu Zatokowego na Atlantyku) na zmianę w trendzie ocieplenia klimatu. Spadek wzrostu temperatury odpowiada spadkowi aktywności tego oceanicznego prądu. Naukowcy mają na to twarde dowody.
Słaby Golfsztrom
Prąd Zatokowy (Golfsztrom) ma swoje okresy aktywności. Obecnie obserwuje się jego mniejszą działalność. Naukowcy tłumaczą, że przez okres 30 lat prąd płynie po powierzchni, zyskując ciepło, a przez następne 30 lat nagrzane wody krążą bliżej dna. Wtedy właśnie po powierzchni akwenu płyną chłodniejsze wody. Obecnie występuje taki okres prądu mającego duże znaczenie na Atlantyku.
Zasolenie wód
Pionowa cyrkulacja wód spowodowana jest przez różnice gęstości wody, która zależy od stopnia zasolenia. Słone wody mają większą gęstość, przez co kierują się w głębiny oceanu. Na powierzchni cieplejsze wody są rozcieńczane przez słodkowodne lodowce.
- Nagrzane, ciężkie wody przy powierzchni zaczynają opadać na dno transportując energię wgłąb. Z ostatnich badań wynika, że woda na powierzchni północnego Atlantyku są stosunkowo dużo zasolone. Wody w głębinach cechują się podwyższoną temperaturą – mówi profesor Kit Ka Tung, profesor z Uniwersytetu w Waszyngtonie w USA.
Zapisane w historii
Po zapoznaniu się z danymi historycznymi wynika, że podobny okres trwał w latach 1945-1975. Obawiano się wtedy nadejścia epoki lodowcowej. W ostatnim trzydziestoleciu XX wieku zanotowano wzrost trendu związanego z efektem cieplarnianym.
Co nas czeka?
Według wyliczeń, spowolnienie globalnego ocieplenia ma jeszcze potrwać przez następną dekadę. Później powinien powrócić cykl przyśpieszający tempo wzrostu temperatury na Ziemi. Jednak nie jest to do końca pewne. Tung uważa, że wzrost topnienie lodowców może zaburzyć cały cykl, którego przebieg ciężko będzie przewidzieć nawet naukowcom.
Autor: AD/mk / Źródło: BBC News
Źródło zdjęcia głównego: NASA