Kleszcze atakują nie tylko w lasach, lecz także w miastach. Na Śląsku w 2017 roku na boreliozę zachorowało prawie 1000 osób.
Według najnowszych statystyk na Śląsku tylko w 2017 roku prawie 1000 osób zachorowało na boreliozę. Dane pochodzą z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach.
Jak informują pracownicy sanepidu, tych zachorowań będzie jeszcze więcej, ponieważ czas wzmożonej aktywności kleszczy cały nadal trwa. Niektóre samorządy, np. w Tychach i Dąbrowie Górniczej, przystąpiły do akcji "odkleszczania".
Największy problem w kraju dotyczy jednak Katowic. Może tak być dlatego, że ponad 50 procent miasta to tereny zielone. Katowice stawiają na razie na akcje informacyjne.
Na Śląsku około 30 procent kleszczy jest zakażonych boreliozą.
- W związku z tym spotkanie z kleszczem, samo ukąszenie, nie jest równoznaczne z tym, że w 100 procentach dojdzie do wystąpienia zachorowania na boreliozę - powiedziała Renata Cieślik-Tarkota, kierownik Oddziału Epidemiologii Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach.
W województwie śląskim do połowy czerwca zarejestrowano 919 przypadków zachorowania na boreliozę. Jak powiedziała kierownik sanepidu, liczba zachorowań na boreliozę jest podobna jak rok temu, ale szczyt zachorowań jeszcze nie nastąpił. Próby likwidacji kleszczy należy przeprowadzać umiejętnie, aby nie zagrozić innym, pożytecznym owadom.
To coraz częstsze zjawisko
Kleszcze coraz częściej można spotkać w miastach. O problemie opowiedział na antenie TVN24 dr Paweł Grzesiowski z Centrum Medycyny Zapobiegawczej.
- Jest to naturalny ruch kleszczy w kierunku żywicieli - powiedział lekarz.
Ludzie najwięcej przebywają w miastach, dlatego kleszcze przenoszą się do nich. Pajęczaki towarzyszą dzikim zwierzętom, np. dzikom. Gdy takie zwierzęta zbliżają się do osad ludzkich, przenoszą się z nimi także kleszcze.
Pozbycie się kleszcza, antybiotyki, badania
W Warszawie prawie połowa tych pasożytów to nosiciele boreliozy. O kleszczach na Mazowszu przeczytasz tutaj Gdy znajdziemy na swojej skórze kleszcza, powinniśmy jak najszybciej go usunąć.
Ryzyko zakażenia mocno wzrasta, gdy kleszcz znajduje się w naszej skórze powyżej 12 godzin. Jest on wtedy obrzęknięty, wypełniony naszą krwią.
- Borelia to są bakterie powoli rosnące, które dopiero w ciągu trzech-czterech dni dadzą pierwsze objawy - tłumaczył Grzesiowski.
Te objawy mogą przypominać np. przeziębienie. Naszą uwagę może natomiast zwrócić czerwona plama wokół ukąszenia, tak zwany rumień. Wtedy należy udać się do lekarza. On przepisze nam antybiotyk, który należy przyjmować od dwóch do czterech tygodni.
Jak powiedział dr Grzesiowski, jeśli w skórze po usunięciu kleszcza zostaną haczyki, którymi wczepia się w skórę, nie należy się tym przejmować. Wypadną same. Miejsce po wyciągnięciu kleszcza należy natomiast zdezynfekować.
Jeśli nie zauważymy lub zbagatelizujemy pewne objawy choroby, po jakimś czasie należy zrobić dwa badania krwi w odstępie dwóch miesięcy. Jeśli pierwsze z nich będzie wyraźnie dodatnie, jest to wskazanie do podania antybiotyku. Badanie krwi należy wykonać najwcześniej dwa tygodnie od ukąszenia. Można także zbadać materiał genetyczny bakterii w okresie do miesiąca od ukąszenia. Jeśli wynik będzie dodatni, potwierdza to zakażenie boreliozą.
Jak groźna jest sytuacja?
- Po pierwsze jesteśmy całkowicie bezbronni - zaznaczył lekarz. - Sytuacja w takim wymiarze jest poza kontrolą - dodał.
Jeśli przegapimy odpowiedni okres, bakterie w organizmie przechodzą w fazę utajoną i uruchamiają procesy zapalne. Po kilku miesiącach można zaobserwować zapalenie stawów, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych czy zapalenie serca.
W fazie utajonej bardzo trudno rozpoznać boreliozę, wyniki badań krwi nie są wtedy jednoznaczne.
- Pacjent jest trochę leczony na zasadzie prawdopodobieństwa, a nie stwierdzenia boreliozy - wytłumaczył lekarz.
Obejrzyj rozmowę z lekarzem Pawłem Grzesiowskim, który opowiedział o leczeniu boreliozy:
Autor: AP/map / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Shutterstock