W zestawieniu z ogromnym jumbo jetem maleńka mucha, pszczoła czy komar wydają się być zupełnie nieszkodliwe. Okazuje się jednak, że mogą być całkiem poważnym problemem dla lotnictwa. Na tyle istotnym, że w jego rozwiązanie zaangażował się specjalny "robaczy zespół" jednego z ośrodków NASA.
Kiedy podczas startu albo lądowania samolotu owady znajdą się na torze skrzydła, zakłócają przepływ powietrza nad nim. To sprawia, że zwiększa się opór powietrza, a żeby go pokonać, samolot zużywa więcej paliwa. Ten efekt chcą ograniczyć naukowcy ze specjalnego "robaczego zespołu" z Centrum Badawczego Langleya NASA. Ostatnio testowali specjalne powłoki, które mogłyby zmniejszyć problem zanieczyszczenia przez owady skrzydeł komercyjnych samolotów.
Mniej kosztów i zanieczyszczeń
Zmniejszenie ilości owadów, które oddziałują na opór powietrza pokonywany przez skrzydła samolotów, to nie tylko ekonomiczny problem przewoźników lotniczych. Specjaliści zwracają uwagę, ze obniżenie ilości spalanego przy tym paliwa to także potencjalnie mniejsze zanieczyszczenie powietrza - czyli korzyść dla środowiska.
Dlatego badania "robaczego zespołu" Langleya stanowią część dużego projektu Environmentally Responsible Aviation, czyli Lotnictwa Odpowiedzialnego za Środowisko). Ostatnio badacze wypróbowali nowe formuły na samolocie HU-25C należącym do ośrodka, przeprowadzając szereg startów i lądowań.
- Robimy testy na niskich wysokościach oraz przeprowadzamy wiele startów i lądowań, bo nagromadzenie owadów występuje we wszystkich miejscach na Ziemi poniżej pułapu 1000 m - wyjaśniła Mia Siochi z działu badania materiałów Centrum Badawczego Langleya.
Odporne na owadzie kraksy
W każdym teście na skrzydła nakładano pokryte nowymi rodzajami powłok i kontrolne, niepowlekane panele. W sumie sprawdzono tak osiem formuł. Każdy z pokrytych nimi paneli po locie wracał z mniejszą ilością szczątków rozbitych na nim owadów niż panel kontrolny. Na niektórych dodatkowo wyraźnie mniejszy okazał się obszar, na którym osadziły się pozostałości insektów.
Według naukowców to właśnie te receptury, na których osad był mniej gęsty i występował na mniejszej powierzchni, będą najskuteczniejsze, jeśli chodzi o zmniejszenie oporów powietrza, jakie mają do pokonania skrzydeł.
Testy jeszcze potrwają
Chociaż testy przeprowadzone przez owadzi zespół przyniosły interesujące efekty, na wprowadzenie nowych powłok do komercyjnego użytku w samolotach pasażerskich trzeba będzie trochę poczekać.
Poza skutecznością trzeba jeszcze dopracować np. ich trwałość - powinny pozostać skuteczne nawet przez kilka lat. Dlatego najbardziej obiecujące z przetestowanych ostatnio formuł muszą teraz sprawdzić się w warunkach naśladujących naturalne środowisko, w jakim mają pracować - jak deszcz, wilgoć czy promieniowanie ultrafioletowe.
Oprócz tego trzeba zbilansować koszty. Nowe rozwiązanie powinno zapewniać takie oszczędności paliwa, żeby zrównoważyły operatorom linii koszty jego wprowadzenia. - Musimy więc pokonać także przeszkody, jakie mogłyby się wiązać z zastosowaniem tych materiałów w praktyce - podsumowała Siochi.
Wyjątkowo zabawny projekt
Choć założenia badań "robaczego zespołu" są jak najbardziej poważne, najprostszy opis ich pracy, czyli "boglądanie owadów rozbitych na skrzydłach samolotów", brzmi nieco komicznie. Naukowcy też traktują ją ze sporym dystansem i humorem.
- Uczestniczyłem w różnych projektach badawczych, ale ten jest z pewnością najzabawniejszym z nich - stwierdził jeden z członków zespołu John Gardner.
Autor: js/map / Źródło: NASA
Źródło zdjęcia głównego: NASA Langley / David C. Bowman