Zdaniem ekspertów szanse na przeżycie osób w gruzowisku są znikome. We wsi Xinmo w prowincji Syczuan w środkowo-zachodniej części Chin uratowano tylko kilka osób, w tym małżeństwo i miesięczne niemowlę. Służby jednak nadal przeszukują miejsce, w którym osunęła się ziemia.
Obecnie ratownicy nie odnotowują sygnałów, które świadczyłyby, że w gruzach są żywi ludzie. Policja odcięła drogi prowadzące na miejsce tragedii, aby ułatwić dojazd służbom ratunkowym.
Liczba zaginionych zmniejszyła się o 15 osób. Wczesnym popołudniem w niedzielę odnaleziono kolejne 10 ciał. Ostateczny bilans ofiar wynosi 25 osób. - Nie byliśmy w stanie wyciągnąć nikogo żywego - poinformował Wu Youheng, który mieszka w sąsiedniej wiosce i przybył z pomocą.
- Wyciągnęliśmy dwoje ludzi, ale byli już martwi. Myślę, że jest za późno, prawdopodobnie pod gruzami nie ma już nikogo żywego. - dodaje mieszkaniec pobliskiej wioski.
Co było przyczyną katastrofy?
Do osunięcia się ziemi we wsi zamieszkanej głównie przez mniejszość Qiang, doszło około godz. 6 rano czasu lokalnego w sobotę. Głównym powodem było podmycie zbocza góry przez wezbraną rzekę. W wyniku tej katastrofy zginęło 25 osób, lista zaginionych jest długa. Powstały ogromne straty materialne, zostały zniszczone 62 domy.
Akcję ratunkową utrudniał intensywny deszcz. Gruz, który spłynął po zboczu, zablokował prawie dwukilometrowy odcinek jednej z niewielu dróg, która prowadziła do wsi. Według szacunków była to największa lawina składająca się z kamieni i błota w okręgu Wenchuan w prowincji Syczuan.
W akcji ratunkowej uczestniczyło ponad 3000 pracowników ratowniczych, poinformował Xinhua.
Autor: wd/aw / Źródło: PAP, Reuters