Przed kilkoma dniami astronomowie odkryli ogromną planetoidę. Z szacunków ekspertów wynika, że jeśli obiekt ten uderzyłby w Ziemię, to siła eksplozji byłaby 50 razy większa od najsilniejszej bomby jądrowej. Czy jest więc się czego bać? Wyjaśnia Karol Wójcicki z Centrum Nauki Kopernik.
- Sprawa wygląda tak, że kiedy astronomowie zaobserwowali ten obiekt i obserwowali go przez jakiś czas faktycznie wyszło im, że ta planetoida za kilkanaście lat zbliży się do naszej planety, ale takich obiektów mamy mnóstwo. Mam wrażenie, ze od czasów Czelabińska wpadliśmy w taką małą psychozę, jeśli chodzi o planetoidy: boimy się ich, czujemy czym one mogą nam realnie zagrażać. I dobrze, bo stało się o temacie głośniej - powiedział Karol Wójcicki.
Nikłe szanse
Eksperci podają, że szansa na uderzenie tej planetoidy w Ziemię wynosi 1 do 63 tys., a to według Wójcickiego oznacza tylko tyle, że - gdybyśmy napisali to w procentach, to wychodzi, że prawdopodobieństwo, że ona nas nie uderzy wynosi 99,99 proc. - wytłumaczył.
Wierzmy liczbom
Jednak naukowiec dodaje, że zawsze istnieje cień szansy na zagładę, ale ludzie powinni zacząć wierzyć liczbom i być spokojni. Jednak według wielu osób zadziwiające jest to, że pomimo tak rozwiniętych obserwacji astronomicznych, nikt tak naprawdę nie potrafi przewidzieć wielu wypadków, na przykład wydarzeń, które rozgrywały się w lutym w Czelabińsku.
Dlaczego nikt nie wiedział o Czelabińsku?
- Astronomowie mają to do siebie, że przede wszystkim patrzą w niebo w nocy. Tylko pół naszej planety zwykle jest skierowane w przeciwnej stronie do Słońca i tam możemy zobaczyć gwiazdy i różne obiekty astronomiczne. Na tej drugiej połowie mamy jedną rzecz, bez której żyć nie możemy, czyli Słońce, ale ono też nam strasznie przeszkadza w obserwacjach. Wyobraźmy sobie prostą sytuację, że coś podleci do nas od strony Słońca tak jak było w przypadku Czelabińska, nie mamy wtedy szansy zaobserwować tego obiektu. Są oczywiście obserwatoria wyniesione poza ziemską atmosferę, które spoglądają czasem w tym kierunku, ale to nadal nie jest ta skala z jaką my patrzymy na przykład na nocą stronę nieba. Zawsze jest grupa ryzyka - wyjaśnił Wójcicki.
Autor: kt/aw / Źródło: tvn24