W Indiach na czas obchodów święta Divali rząd wprowadził szereg zakazów - w tym całkowity zakaz puszczania petard. Nowe Delhi pozostaje jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast świata, a smog prowadzi do śmierci milionów mieszkańców Indii rocznie.
Choć w tym tygodniu Indie żyły świętem Diwali, lokalnych naukowców niepokoił rosnący w zastraszającym tempie stopień zanieczyszczenia powietrza i zalegający nad ziemią smog.
Tego roku władze postanowiły wprowadzić znacznie bardziej rygorystyczne zasady świętowania Diwali. W porozumieniu z organizacjami proekologicznymi wstrzymały pracę pobliskiej spalarni śmieci oraz elektrowni węglowej na tydzień, a także wprowadziły zakaz stosowania silników typu Diesel.
W 2016 roku według szacowań Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z powodu smogu zmarło 1,5 miliona mieszkańców Indii.
Petardy i wypalanie traw
W ubiegłym roku w związku z obchodami Diwali dym z tysięcy petard przyczynił się do tego, że nad Nowym Delhi zawisła ciężka i niemal nieprzenikniona chmura smogu, a niebo zmieniło kolor na musztardowy. Sytuacja nie poprawiała się przez całe tygodnie. Wiele placówek - w tym szkoły - zostało zamkniętych do czasu, aż władze nie uporały się z problemem.
Niestety, już teraz na terenach wiejskich okalających stolicę rolnicy jak co roku rozpoczęli wypalanie traw oraz palenie zalegających na terenach uprawnych chwastów, by oczyścić ziemię, a kwaśny dym od wielu dni unosi się nad łąkami. I choć praktyka ta jest nielegalna, władze nie czynią zdecydowanych kroków, by ją ukrócić. Powodem jest to, że dla wielu najuboższych mieszkańców stolicy oraz okolicznych wiosek to najtańsza - a tym samym jedyna dostępna - metoda zapewnienia sobie i rodzinie urobku na rok następny.
- Musimy to palić - stwierdziła jedna z mieszkanek wioski Sonipat. - Wiemy, że to szkodliwe, no ale jaki mamy wybór? - spytała.
Trucizna w powietrzu
Rolnicy oponują, jakoby to oni ponosili całą winę za jakość powietrza w stolicy. Ich zdaniem rząd nie wspiera i nie dotuje innych niż dotychczasowe metod uprawy ziemi.
- Wypalanie terenów uprawnych zasadniczo prowadzi do znacznego zanieczyszczenia powietrza, ale jak dotąd na horyzoncie nie widać alternatywy dla rolników - stwierdził Gufran Beig, pracownik naukowy rządowego Programu na Rzecz Jakości Powietrza.
Wysiłki rządowych agencji - zamykanie lokalnych cegielni oraz ograniczenie ruchu ulicznego - poniosły klęskę w starciu z brutalną rzeczywistością. W lutym 2017 roku amerykańscy naukowcy dowiedli, że smog zabił już o milion osób więcej niż rok wcześniej.
W zeszłym roku poziom PM 2.5 - cząsteczek w powietrzu odpowiadających za gruźlicę czy raka płuc - wzrósł aż do 778 jednostek, co zmusiło Sąd Najwyższy do ogłoszenia stanu zagrożenia dla zdrowia w całym kraju.
Gdy PM 2.5 utrzymuje się na poziomie od 301 do 500 jednostek jest określany jako "zagrożenie dla życia". Zawrotna wartość 778 wykracza dalece poza ten stan.
- Jeżeli nie wymyślimy czegoś, i to jak najszybciej, sytuacja z zeszłego roku się powtórzy - stwierdził Beig.
Autor: sj/map / Źródło: phys.org
Źródło zdjęcia głównego: EPA