Premium

Drobna z pozoru informacja, która wywróciła świat do góry nogami

Zdjęcie: Shutterstock

W każdej redakcji programu informacyjnego na świecie każdego poranka trzeba podjąć kluczowe decyzje dotyczące układu wieczornego wydania. O tym, jak na co najmniej jednym redakcyjnym zebraniu doniesienia o dziwnych wydarzeniach w Wuhanie wywołały kłótnię, pisze Piotr Kraśko w podsumowaniu 2020 roku na świecie.

Gdyby 30 grudnia 2019 roku powiedzieć Brytyjczykom, że w 2020 roku królowa Elżbieta II nie będzie obecna na wyścigach w Ascot, większość z nich uznałaby to za najbardziej nieprawdopodobne wydarzenie, jakiego mogliby się spodziewać w całym swoim życiu. Królowa nie opuściła gonitwy w Ascot ani razu podczas 68 lat swojego panowania. W tym czasie Brytyjczycy mieli 14 premierów, toczyli wojny o Kanał Sueski i Falklandy, wielki smog w Londynie doprowadził do śmierci tysięcy jego mieszkańców, wstąpili do Unii Europejskiej i z niej wystąpili, a królowa zawsze jechała do Ascot. Zawsze, tylko nie w tym roku.

Co więcej – w 2020 wydarzyło się tyle, że niemal nikt nie zauważył, że królowej w Ascot nie było.

Oczywiście, na pytanie o najważniejsze wydarzenia 2020 roku większość z nas odpowie, że to rok pandemii COVID-19 i na świecie nie wydarzyło się nic ważniejszego. Zapewne tak jest, ale… Jeśli za kilkadziesiąt lat ludzkość zacznie życie na przykład na Marsie, to bardzo możliwe, że pod koniec stulecia podręczniki historii przy datach z roku 2020 najpierw wymienią testy rakiety Starship, które przeprowadzono na początku grudnia. To właśnie ona ma już wkrótce zabrać ludzi z powrotem na Księżyc, a później na Marsa.

Największe wydarzenie polityczne dla świata? Oczywiście wybory w USA, ale może ich przełomowość nie tkwi tylko w decyzjach, jakie podejmie przyszły prezydent, a w tym, jaki jest. W tym, że Amerykanie wybrali na swego przywódcę niemal 80-letniego polityka, który nie jest mówcą tak porywającym jak Clinton, Obama czy dla swoich wyborców Trump. Joe Biden nie ma wdzięku hollywoodzkiej gwiazdy, jaką był Reagan, ani młodzieńczej witalności bohatera II wojny światowej, jakim był JFK. Jest coś symbolicznego w tym, że Biden wygrał wybory właściwie z dokładnie takim samym hasłem jak Warren Harding dokładnie 100 lat wcześniej, tuż po zakończeniu I wojny światowej – "return to normalcy" (z ang. powrót do normalności). Gdy kampania Hardinga chyliła się ku upadkowi, na wiecu w Bostonie powiedział coś, co przesądziło potem o jego zwycięstwie: "Ameryka nie potrzebuje teraz bohaterskich czynów, a zagojenia ran, nie rewolucji, a normalności". Dużo o sytuacji w kraju mówi fakt, że porywająca dla wyborów nie jest wizja podboju kosmosu, powszechnego bogactwa czy zwycięskiej wojny, a normalności. A tylko tyle i aż tyle obiecał wyborcom Biden.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam