Grupa protestujących przeciwko reformie emerytalnej we Francji kolejarzy wtargnęła w Paryżu do siedziby produkującego dobra luksusowe koncernu LVMH. Należy on do najbogatszego człowieka świata Bernarda Arnault. Demonstranci chcą, by rząd "zajrzał do kieszeni bogaczy, aby sfinansować emerytury biedniejszych" obywateli.
W wielu miastach Francji odbyły się w czwartek kolejne manifestacje przeciwników reformy emerytalnej. W stolicy prawie 200 kolejarzy ze związku zawodowego CGT Sud Rail wtargnęło przy alei Montaigne do centrali koncernu LVMH, do którego należą m.in. marki dóbr luksusowych, takich jak Louis Vuitton, Christian Dior, Givenchy czy Hennesy.
Spółka należy do najbogatszego człowieka świata, Francuza Bernarda Arnault.
"Macron jest zdeterminowany, ale my jesteśmy dwa razy bardziej"
Związkowcy wyposażeni w świece dymne domagali się, aby rząd "zajrzał do kieszeni bogaczy, aby sfinansować emerytury biedniejszych Francuzów".
- Wiadomość, którą chcemy dzisiaj przekazać, jest taka, że jesteśmy zdeterminowani, aby się nie poddawać. Mamy rząd, który chce zamknąć temat, który chce iść dalej. Według nas nie ma mowy, żebyśmy ruszyli dalej. Pójdziemy naprzód, kiedy rząd wycofa tę reformę, której nikt nie chce - powiedział Fabien Villedieu, przedstawiciel związku zawodowego CGT Sud Rail.
Jak mówił, "okrada się nas z naszych dwóch najlepszych lat na emeryturze". - To nie te dwa ostatnie, kiedy jesteś chory czy umierający. Najlepsze dwa są na starcie - wyjaśniał.
- Zaciskamy zęby. Nawet jeśli jest ciężko, nawet jeśli tracimy pieniądze, jest determinacja. (Prezydent Francji Emmanuel - red.) Macron jest zdeterminowany, ale my jesteśmy dwa razy bardziej zdeterminowani niż on - oświadczył Villedieu.
Przyznał, że protestujący od pewnego czasu obywatele są już "zmęczeni", ale "mobilizacja jest jak maraton". - Najtrudniejsze są ostatnie kilometry na końcu. Cóż, nawet jeśli ostatnie kilometry będziemy musieli ukończyć na kolanach, to dojedziemy do mety, przekroczymy linię mety po zwycięstwo - zapowiedział przedstawiciel związku.
- Jeśli szukacie pieniędzy na sfinansowanie emerytur, weźcie je z kieszeni miliarderów - dodał. Podkreślił, że protest jest "symboliczny i pokojowy".
Francuzi protestują
Tymczasem w zeszłym tygodniu grupa kolejarzy wtargnęła do centrum finansowego, gdzie siedzibę ma m.in. fundusz BlackRock.
Według instytutu Ifop, 62 procent Francuzów popiera protesty przeciwko reformie emerytalnej. - Na ulicach jest mniej ludzi, ale poparcie dla ruchu społecznego osiągnęło 62 procent, czyli o 11 punktów procentowych więcej niż w badaniu z 13 stycznia – poinformował przedstawiciel Ifop w czwartek w radiu France Inter.
Strajki przeciwko reformie rozpoczęły się w styczniu. Od kilkunastu dni trwają natomiast ogólnokrajowe protesty.
Źródło: PAP, Reuters