Większość rolników, którzy uczestniczyli w rozmowach w MRiRW ws. realizacji postulatów z Jasionki opuściła budynek ministerstwa. Ich zdaniem uzgodnienia nie są realizowane przez rząd. Resort przedstawił projekt rozporządzenia ws. dopłat do sprzedaży zbóż. W budynku zostali przedstawiciele "Solidarności" RI. Jak relacjonował reporter TVN24 Michał Gołębiowski, rolnicy spędzili w ministerstwie ponad dobę.
Więszość rolników opuściła budynek ministerstwa w środę po południu. Jak wyjaśnił Andrzej Sobociński, rolnik z Żuław, protestujący wyszli z gmachu, "bo rozmowy zostały zakończone, wczorajsze były fiaskiem, dziś było trochę inaczej".
Jak poinformował prezes Kółek Rolniczych Władysław Serafin, w gmachu pozostali dwaj przedstawiciele Solidarności RI.
We wtorek w MRiRW do późnych godzin nocnych trwały rozmowy ministra Czesława Siekierskiego i wiceministra Michała Kołodziejczaka z przedstawicielami protestujących rolników, którzy 19 marca br. podpisali w Jasionce uzgodnienia z Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi". Według rolników ich postulaty nie są realizowane; ogłosili strajk okupacyjny i pozostali w gmachu ministerstwa, jednocześnie żądając rozmowy z premierem Donaldem Tuskiem. Premier jednak nie spotkał się z protestujacymi.
- Zakończyła się pierwsza doba protestu okupacyjnego. Rolnicy podnoszą kwestie tranzytu ukraińskiego zboża, m.in. dofinansowanie do tego zboża, które zostało w Polsce - to wszystko na razie nie zostało dotrzymane, a miało być dotrzymane do 1 kwietnia. Wczoraj rolnicy się pojawili w ministerstwie i chcieli zweryfikować te obietnice - relacjonował po godzinie 15 reporter TVN24 Michał Gołębiowski.
Zwrócił uwagę, że protestujący nie chcą rozmawiać z ministrem rolnictwa Czesławem Siekierskim. - Chcą Donalda Tuska, chcą premiera, który, jak mówią, jest osobą decyzyjną, która może sprawić, że te sprawy zostaną popchnięte wreszcie do przodu - mówił.
- Wysoka temperatura sporu na miejscu, a ze strony ministerstwa jak na razie tutaj do protestujących nikt nie wychodzi - powiedział.
Protest rolników
Jak informowaliśmy wcześniej, ponad 50 osób zgromadziło się przed budynkiem ministerstwa. Rolnicy domagają się, by na rozmowy z nimi przyjechał premier Donald Tusk. Rzeczniczka resortu Małgorzata Książyk poinformowała, że z rolnikami "obecnie nie są prowadzone żadne oficjalnie rozmowy". Od manifestacji odciął się przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych Sławomir Izdebski.
We wtorek w siedzibie resortu rolnictwa ruszyły rozmowy z rolnikami, którzy 19 marca podpisali w Jasionce uzgodnienia z ministrem Czesławem Siekierskim. Rolnicy domagają się, by na rozmowy z nimi przyjechał premier Donald Tusk. W efekcie rozpoczęli protest w budynku ministerstwa.
Rzeczniczka resortu Małgorzata Książyk powiedziała w środę, że rolnicy nadal są w budynku. Zaznaczyła jednocześnie, że "obecnie nie są prowadzone żadne oficjalnie rozmowy z nimi". Jak dodała, w resorcie, oprócz przedstawicieli Solidarności Rolników Indywidualnych, obecni są też rolnicy reprezentujący organizacje, które podpisały uzgodnienia w Jasionce.
Jak poinformował reporter TVN24 Artur Molęda, protestujący rolnicy zgromadzili się w środę również przed budynkiem ministerstwa. - W środku jest 11 osób, przed budynkiem około 50 - relacjonował.
Resort poinformował w komunikacie, że przyjęte w Jasionce uzgodnienia "w znaczącym zakresie zostały zrealizowane". Ministerstwo dodało, że "realizuje postulaty i uzgodnienia podjęte z przedstawicielami protestujących rolników". Jak stwierdził minister Czesław Siekierski, cytowany w komunikacie, szereg działań wymaga wielu ustaleń międzyresortowych i określonych procedur, co wydłuża realizację uzgodnień.
"Czekamy na premiera"
Rolnicy, którzy spędzili noc w budynku ministerstwa, mówili w środę rano, że "noc była ciężka". - Krzywo spaliśmy, szyja nas boli i żadnych rezultatów nie widzimy, czy będą, czy nie. Czekamy na ministra, czekamy na premiera, premier ponownie wyjeżdża do Krakowa, a z nami nikt nie chce rozmawiać - powiedział Roman Kondrów ze Stowarzyszenia "Oszukana Wieś".
Władysław Serafin, prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych, pytany o wczorajsze rozmowy, stwierdził, iż "to, że jest minister Siekierski i Kołodziejczak, to nie znaczy, że ktoś rozmawia". - Oni nie są decyzyjni. Sami powiedzieli, że zawisło wszystko w powietrzu, rozporządzenia gdzieś tam krążą, nikomu nie zależy na czasie - podkreślił.
- Pan premier jeszcze do nas w ogóle nie przyjechał i oczekujemy na niego (..). On powinien jakieś decyzje konkretne podjąć, żeby nasze tutaj te emocje zostały rozładowane, te napięcia między Ukrainą, Polską. Przecież oni do tego wszystkiego doprowadzili. Wiadomo, poprzedni rząd, ale ten rząd jest po prostu wiarygodny. Liczyliśmy, że on to wszystko załatwi, a on po prostu wszystko olewa - stwierdził Kondrów.
Rozmowa z premierem, której nie było?
- Podejrzewamy, że Siekierski i Kołodziejczak wprowadzili nas w błąd. Pojechali niby na rozmowę z premierem, okazało się, że żadnych rozmów z premierem nie przeprowadzili - powiedział Serafin. Gdy reporter TVN24 Artur Molęda przypomniał, że pod koniec marca zostało podpisane uzgodnienie w Jasionce, to okupujący rolnicy tłumnie stwierdzili, że "nic nie zostało spełnione". - My jesteśmy tu dlatego, że nic z uzgodnień nie zostało - mówili.
Rolnicy stwierdzili, że nie ma rozporządzeń "odnośnie pieniędzy" oraz że "nie ma złożonego wniosku do Rady Ministrów o blokadę tranzytu przez Polskę".
- Szanowni państwo, to dziwna sytuacja. Ktoś podpisuje uzgodnienia, podpisuje minister konstytucyjny, z czego się nic nie realizuje i rozkłada ręce i mówi, że nic nie może - stwierdził Wiesław Gryn ze Stowarzyszenia "Oszukana Wieś".
Kondrów ocenił, że "widocznie komuś zależy na tym, żeby PSL i Trzecia Droga 2050 poniosła tutaj klęskę i słupki im poleciały jeszcze dalej do dołu" przed nadchodzącymi wyborami samorządowymi.
Uzgodnienia z Jasionki nie weszły w życie
- Dwukrotne spotkanie z premierem dawało wiarę i zaufanie, że premier wie, co z nami uzgodnił. Ja ciągle uważam, że premier wie, tylko że nie wie tego, że oni tego nie wykonali – stwierdził Serafin. - Absolutnie czekamy na możliwość przedłożenia premierowi - dodał.
Związkowiec pytany o to, co rolnicy zrobią, jeśli premier nie przyjedzie, odpowiedział, że wtedy zastanowią się, co dalej robić, po czym podkreślił, że ufają premierowi, ale "nie może być tak, że czekają bez skutku na realizację obietnic".
- Trzy tygodnie (czekamy na - red.) rozporządzenie, nieprzygotowany głupi dokument, który można w trzy dni w życie wprowadzić, szybko, natychmiast - stwierdził Serafin.
Jeden z rolników zauważył, że "uzgodnienia z Jasionki są spójne z tym, co mówił do nas premier na dwóch spotkaniach". - Tam nie było nic ani zaskakującego, ani rewolucyjnego, bo to było spójne ze stanowiskiem premiera, jakie są możliwości polskiego rządu na chwilę obecną. I to jest spójne z uzgodnieniami z Jasionki. Dlatego dziwi nas, że te uzgodnienia z Jasionki nie weszły w życie - dodał.
"Żadnych motywów politycznych"
Władysław Serafin stwierdził, że ze strony rolników "nie ma żadnych motywów politycznych".
- Jesteśmy szefami związków, protestów, organizacji. Chcemy się rzetelnie wywiązać wobec rolników. Te uzgodnienia były pierwszym etapem różnych negocjacji, a czekają nas jeszcze bardziej gorące. Ktoś przygotował na nas pułapkę, bo z tego, co wiemy, przyjechaliśmy tu na zaproszenie Kołodziejczaka, który dzisiaj rzekomo miał nam przedstawić poszerzoną listę negocjatorów - mówił związkowiec.
Tuż po rozpoczęciu protestu w budynku ministerstwa rolnictwa przedstawiciele rolników zapowiedzieli, że pojawi się wsparcie w postaci manifestacji. Jednak rano nie było nikogo. Pytany o to, Serafin odpowiedział, że "jadą z wielu stron Polski rolnicy".
- Nie wiem, jakie będzie wsparcie. Uważam, że wsparcie może być spontaniczne, dlatego że nie potrzeba manifestacji, żeby ktoś poszedł po rozum do głowy i nam przedłożył konkretne terminy i rozwiązania, na które zgodził się na miłość boską członek konstytucyjny rządu. Siekierski podpisał, przecież nie w ciemno. Jeżeli w ciemno, to znaczy, że wprowadził wszystkich w błąd - stwierdził.
Spontaniczna decyzja w obliczu braku rozporządzeń
Związkowiec powiedział, że decyzja o pozostaniu w ministerstwie "była bardzo spontaniczna".
- Spotkaliśmy się godzinę przed, żeby omówić, jak będziemy wspólnie reprezentować, żeby nie było różnicy zdań. Byliśmy zaskoczeni, bo najpierw zażądaliśmy nie żadnych innych propozycji, tylko pokazania, co rząd zrobił z tych uzgodnień w Jasionce (…). Okazuje się, że nie ma rozporządzenia o zniesieniu podatku rolnego na poziomie zeszłego roku. Nie ma rozporządzenia o stosowaniu dopłat do tony zboża. A przecież mamy do wyrzucenia z kraju 4 miliony ton. To teraz kiedy wejdą w życie wykonawcze rozporządzenia? – zapytał retorycznie Serafin.
Prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych przekazał reporterom, że ich "koledzy ze Świecia, przy granicy niemieckiej w Wielki Piątek "złapali" 33 wagony ukraińskiej pszenicy, która była rozładowywana na samochody".
- Więc chcemy powiedzieć premierowi, ktoś go oszukuje. Idą pociągi z Ukrainy i są rozładowywane w Polsce. To nie jest tranzyt - stwierdził Serafin, zapewniając, że nie ma w ich działaniach "żadnej improwizacji politycznej". - Panie premierze, niech pan się dowie, że jeden rolnicy złapali pociąg. A ile takich pociągów dziennie idzie z kukurydzą, ze wszystkim? Więc albo ktoś zapanuje nad sytuacją w kraju, albo dojdzie naprawdę do dramatycznych rozwiązań. Ludzie nie mają z czego zapłacić podatków, nie mają dochodów, sprzedają maszyny, komornicy nie czekają, terminy w bankach nie czekają - wyliczał Serafin. Podsumował, że "to wszystko, co zadeklarował premier, jest nierealizowane".
"Śmieszne porozumienia"
Od protestu rolników odciął się przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych Sławomir Izdebski. - Nie jestem w grupie, która podpisywała "śmieszne porozumienia" i nigdy nie chciałem w takiej grupie być. Wystarczy spojrzeć na komentarze innych rolników. Panowie sobie nawarzyli piwa, niech je teraz piją. Jeżeli spotykają się bez uzgodnienia z ruchami oddolnymi, czyli z rolnikami i podpisują jakiś chłam, nie wiadomo na jakiej podstawie, gdzie zapisują dopłaty dla rolników, nie mając ani jednej złotówki zagwarantowanej w budżecie. Miałem rację, że nie brałem w tym udziału - mówił w środę w RMF FM.
- Oni pojechali tam upominać się tylko o pieniądze. Nie ma żadnych innych postulatów, na przykład o rozwoju hodowli zwierząt. Czy oni zapomnieli, że rolnictwo to jest zbiór naczyń połączonych? To nie jest tylko produkcja zboża. Pamiętajmy, że największym konsumentem zboża są zwierzęta. Dziś mówi się tylko o zbożu i tylko o dopłatach - dodał.
Uzgodnienia w Jasionce
Uzgodnienia w Jasionce podpisało - obok ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego - 11 organizacji rolniczych, m.in.: "Solidarność" RI, Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych, AgroUnia czy "Oszukana Wieś".
Dokument przewiduje m.in., że minister rolnictwa ma zwrócić się do premiera Donalda Tuska z wnioskiem o wstrzymanie tranzytu przez terytorium Polski objętych embargiem produktów rolnych z Ukrainy. Strony wskazały również, że uregulowane muszą być relacje handlowe między oboma krajami, w tym dostęp do rynku takich produktów, jak m.in.: zboże, rzepak, kukurydza, cukier, drób, jaja, owoce miękkie i jabłka.
W uzgodnieniu są też zapisy dotyczące dopłat do zboża sprzedanego między 1 stycznia br. a 30 maja br., utrzymania wysokości podatku rolnego na poziomie z 2023 r., czy wsparcia strony społecznej dla działań rządu, zmierzających do zmian w Zielonym Ładzie, takich jak ograniczenie ekoschematów oraz uproszczenie zasad pomocy dla rolników.
15 marca Komisja Europejska opublikowała projekt zmiany dwóch rozporządzeń związanych z Zielonym Ładem. Propozycje zakładają m.in. zniesienie obowiązku ugorowania 4 proc. gruntów ornych, wybór między dywersyfikacją upraw a zmianowaniem, uproszczenia dotyczącego utrzymania okrywy glebowej. Gospodarstwa do 10 ha nie będą podlegały sankcjom związanym z realizacją norm środowiskowych - tzw. warunkowości. Szef MRiRW pozytywnie ocenił te propozycje.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24